Defensywny pomocnik powinien być fundamentem dobrze funkcjonującej drużyny To jedna z najbardziej newralgicznych pozycji na boisku. „Szóstka” rozbija akcje przeciwnika, a w fazach budowania akcji uspokaja lub napędza grę. Dla Michała Probierza piłkarz mający występować w tej roli jest bardzo istotny, od początku swojej kadencji nie znalazł on bowiem odpowiedniego piłkarza na tę pozycję. I to jest dla reprezentacji Polski bardzo poważny problem.
Brak stabilizacji na tej pozycji jest równoznaczny z tym, że reprezentacja Polski wciąż nie ma solidnych fundamentów. A takowych definitywnie potrzebuje. Nasza kadra jest bowiem wciąż nieprzewidywalna nawet dla samych zawodników. Polska nie wie, jak ma grać. Niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nikt nie wie, czego się po ekipie Michała Probierza spodziewać, a czasu na testowanie trener ma coraz mniej.
Losowanie grup eliminacji do mistrzostw świata odbędzie się już 13 grudnia, a walka o udział w amerykańskim czempionacie zacznie się już w marcu następnego roku. Trwające obecnie zgrupowanie reprezentacji Polski jest dla selekcjonera ostatnim dzwonkiem na wybór podstawowego defensywnego pomocnika kadry. Nasza kadra po prostu potrzebuje fundamentów, które solidna „szóstka” może nam zapewnić.
Odmładzanie reprezentacji
Po roku pracy z drużyną narodową wydawało się, że Michał Probierz powinien mieć już w głowie określoną wizję budowy środka pola reprezentacji Polski. Ale kolejne pomysły selekcjonera po prostu nie wypalały. Piotr Zieliński na pozycji defensywnego pomocnika nie sprawdził się. Jest to piłkarz zbyt utalentowany w aspektach ofensywnych, by ograniczać go obowiązkami typowo defensywnymi. Zieliński może wnieść do ofensywy za dużo kreatywności, by tę kreatywność wycofywać na własną połowę. Wobec tego selekcjoner zdecydował się na kolejne eksperymenty. Październikowe zgrupowanie przyniosło kolejne nowe nazwisko i kolejną niewiadomą.
W spotkaniu z Portugalią w wyjściowym składzie wyszedł Maxi Oyedele. Samo powołanie młodego zawodnika Legii Warszawa było bardzo kontrowersyjne. Defensywny pomocnik w PKO BP Ekstraklasie rozegrał tylko jedno spotkanie w podstawowej jedenastce. Z Górnikiem Zabrze wyglądał świetnie, ale polska drużyna narodowa to naprawdę wysokie progi. Wobec tego rzucenie niedoświadczonego Oyedele na tak głęboką wodę, jaką z pewnością jest obecność Bruno Fernandesa lub Bernardo Silvy, było doprawdy szalonym posunięciem Michała Probierza. I w tym wypadku szaleństwo nie okazało się metodą.
Oyedele imponował w PKO BP Ekstraklasie, ale na podstawowy skład reprezentacji Polski nie był jeszcze gotowy. Był w swoim debiucie jednym z najgorszych piłkarzy na boisku. Miał problemy z mobilnością, biegał po prostu za mało i nie nadążał za dynamicznymi akcjami Portugalczyków. Nie potrafił również nadrobić braków w defensywie otwierającymi podaniami.
Obecnie młody piłkarz Legii i tak jest nieobecny na zgrupowaniu ze względu na kontuzję stawu skokowego. Na Oyedele przyjdzie jeszcze czas, bo sufit tego piłkarza na pewno jest bardzo wysoko. Ale reprezentacja Polski potrzebuje wzmocnienia pozycji defensywnego pomocnika na cito. Tego Oyedele zapewnić raczej nie może.
W Wielkiej Brytanii bez zmian
Wobec tego poprzednie zgrupowanie po raz kolejny nie wyłoniło murowanego kandydata do obsady pozycji „szóstki”. Jakub Moder, który wystąpił w tej roli w drugim ze spotkań, po raz kolejny zawiódł. W niczym nie przypomina już piłkarza, który wchodził do reprezentacji Polski bez żadnych kompleksów, strzelił gola na Wembley i zachwycił Brighton, które wówczas pobiło rekord transferowy polskiej ekstraklasy.
W reprezentacji Polski Jakub Moder jest ostatnio niedokładny i zbyt często przytrafiały mu się straty. Widać w jego grze po prostu brak minut w Brighton, a w barwach narodowych po prostu kibiców frustruje. W kwestii jego gry w klubie nic się niestety nie zmieniło. Mimo że w listopadzie zagrał w dwóch bardzo prestiżowych spotkaniach w Premier League. Polski pomocnik wszedł z ławki rezerwowych w starciach z Liverpoolem oraz Manchesterem City, ale odegrał w nich marginalną rolę. Łącznie w obu tych występach dodał do swojego licznika cztery minuty. Wcześniej w październiku wyszedł jeszcze na boisko w Carabao Cup, w którym rozegrał niemal 70 minut.
Michał Probierz nie może opierać reprezentacji Polski na piłkarzu, który między jednym a drugim zgrupowaniem, bez żadnego urazu, rozegrał mniej niż 90 minut.
Pusty październik
Absolutnie nie można tłumaczyć powołania Jakuba Modera tym, że zgrupowanie kadry narodowej ma mu pomóc. Selekcjonerowi ucieka czas, eliminacje do mistrzostw świata zbliżają się wielkimi krokami. Liga Narodów się kończy, a Polska dalej nie ma piłkarza, który grałby regularnie w klubie, a jednocześnie cieszyłby się uznaniem Michała Probierza. Jakub Piotrowski miał już w reprezentacji Polski epizody, ale nie zdołał zbudować sobie statusu piłkarza, który może odmienić polski środek pola.
Można więc dojść do konkluzji, że październikowe zgrupowanie wyjaśniło tylko jedną rzecz. Na „szóstce” nie zagra już raczej Grzegorz Krychowiak, który przed spotkaniem z Portugalią został oficjalnie uhonorowany oraz pożegnany. Chociaż patrząc na niektóre szalone decyzje Michała Probierza, możemy spodziewać się absolutnie wszystkiego.
Powrót do starych rozwiązań
Wobec tego na listopadowe zgrupowanie powołanych zostało kilku kolejnych kandydatów do obsady pozycji defensywnego pomocnika. Do kadry wrócili Taras Romanczuk oraz Bartosz Slisz, a potencjalnym nowym kandydatem jest młody Antoni Kozubal z Lecha Poznań. Co tym razem wymyśli selekcjoner reprezentacji Polski? Wróci do znanych już sobie nazwisk czy postawi na kogoś nowego?
Taras Romanczuk po zdobyciu z Jagiellonią mistrzostwa Polski latem otrzymał powołanie na Euro 2024 i Michał Probierz zaufał mu na tyle, by piłkarz „Dumy Podlasia” wyszedł w pierwszym składzie w meczu inauguracyjnym z Holandią. Nie okazał się zbawicielem reprezentacji Polski i po 55 minutach w Hamburgu piłkarz Jagiellonii na Euro już więcej nie wystąpił, a powołań nie otrzymał ani we wrześniu, ani w październiku. Obecnie trudno jednak bagatelizować to, jak wielki wpływ ma polski defensywny pomocnik na świetną postawę Jagiellonii w PKO BP Ekstraklasie oraz europejskich pucharach.
To właśnie Taras Romanczuk na tę chwilę wydaje się najbardziej zrozumiałą opcją na załatanie środka pola reprezentacji Polski. W meczu z Holandią nie wyglądał najlepiej, nie potrafił skutecznie napędzać naszych kontrataków. Bardzo często był po prostu wyłączony z rozgrywania piłki. Z drugiej jednak strony zaledwie kilkadziesiąt minut w kadrze w ciągu kilku miesięcy to naprawdę niewielka próbka, by sprawiedliwie ocenić umiejętności Romanczuka.
Reprezentacja potrzebuje czasu
Ale przecież Michał Probierz sam zgotował sobie taki los. Jest w swoich powołaniach niekonsekwentny i niektórzy zawodnicy nie otrzymują od niego szans w odpowiednim wymiarze czasowym. Romanczuk w reprezentacji jest obecnie pewną niewiadomą, ale mimo to jest opcją najpewniejszą i najbardziej przewidywalną. Wiemy, czego możemy się po Romanczuku spodziewać.
Ma na koncie 358 występów w barwach Jagiellonii. Nigdy nie będzie wirtuozem gry ofensywnej i nie powinniśmy opierać na nim przyszłości reprezentacji. Mimo to w tej chwili to Taras Romanczuk jest najpewniejszą opcją na pozycję defensywnego pomocnika. Po prostu będzie gwarantować przyzwoitość.
Selekcjoner zna Romanczuka z czasów jego pracy w Białymstoku i wie, czego może od niego oczekiwać. W obliczu kłopotów Jakuba Modera z regularną grą w klubie, braku doświadczenia Antoniego Kozubala i kontuzji Maxiego Oyedele to właśnie piłkarz Jagiellonii może dać Michałowi Probierzowi czas. A wbrew pozorom selekcjoner właśnie czasu potrzebuje teraz najbardziej. Przez ponad rok nie zdołał wypracować koncepcji środka pola reprezentacji Polski.
Testował różnych piłkarzy, często nie dawał im wielu szans, a czasami szokował swoimi wyborami. Tak było w przypadku Mateusza Kowalczyka czy Maxiego Oyedele. Probierz nie ma czasu na eksperymenty, więc musi postawić na kogoś względnie pewnego. Kimś takim może być Taras Romanczuk. Piłkarz Jagiellonii zapewni selekcjonerowi margines na kolejne próby.
Świeża krew
Michał Probierz w swej niekonsekwencji jest jednak trochę konsekwentny. Niemal na każdym zgrupowaniu zaskakuje swoimi powołaniami i młodzi zawodnicy czują, że wszystko jest z obecnym selekcjonerem możliwe W poprzednim roku możliwość gry w kadrze otrzymał Patryk Peda z trzeciego poziomu rozgrywkowego we Włoszech. Szansę, którą oczywiście wykorzystał, otrzymał Kacper Urbański. Tej jesieni swoje miejsce na listach Michała Probierza znaleźli Mateusz Kowalczyk, Maxi Oyedele, Bartosz Mrozek czy Kacper Trelowski i Michael Ameyaw. Na listopadowym zgrupowaniu również możemy zobaczyć jedno niezwykle elektryzujące nazwisko debiutanta w środku pola. Tym razem przed szansą na debiut stanie Antoni Kozubal z Lecha Poznań.
Młody piłkarz „Kolejorza” wszedł do PKO BP Ekstraklasy bez żadnych kompleksów. Błyszczał już w 1. lidze w barwach „GieKSy”. A regularność na najwyższym szczeblu rozgrywkowym nie stanowi dla Kozubala żadnego problemu. Z miejsca stał się fundamentem Lecha Poznań, który w tym sezonie zachwyca. Drużyna Nielsa Frederiksena jest na pierwszym miejscu w tabeli, a Antoni Kozubal wychodził w pierwszym składzie w każdym spotkaniu ligowym w tym sezonie.
Sztuka zaufania
Piłkarz z Krosna sprawdza się zarówno w destrukcji, pressingu, jak i kreowaniu akcji. W jego grze dominują finezja i dokładność. Spotkanie z Legią Warszawa było w jego wykonaniu jedynie zwieńczeniem fenomenalnej roboty, którą wykonał w tym sezonie. Powołanie absolutnie go nie sparaliżowało.
Duński trener „Kolejorza” zaufał młodemu pomocnikowi. Kozubal zachwyca i teraz szansę daje mu Michał Probierz. Mimo że pomocnik Lecha Poznań jest obecnie w fantastycznej dyspozycji i jego powołanie w żadnym wypadku nie jest szansą dawaną na wyrost. Bez wahania można stwierdzić, że piłkarz Lecha w tym momencie bardziej zasługuje na powołanie do kadry od chociażby niegrającego w Brighton Jakuba Modera. Na przeszkodzie może stanąć to, że w Lechu świeżo Kozubal nie występuje jako typowa „szóstka”. Partneruje mu bowiem Radosław Murawski, który świetnie uzupełnia ten duet intensywnością i licznymi podaniami do przodu.
Może warto do kadry przeszczepić ten świetnie funkcjonujący duet ze środka pola lidera PKO BP Ekstraklasy?
***
Wystawienie młodego Kozubala w pierwszym składzie na mecz z reprezentacją Portugalii byłoby jednak kolejnym eksperymentem. Michał Probierz zaryzykował w ten sam sposób z Maxim Oyedele na Stadionie Narodowym. Młodzieżowiec Legii Warszawa nie wyszedł na tym najlepiej. Musiał zmierzyć się z ogromną krytyką. Selekcjoner rzucił defensywnego pomocnika na bardzo głęboką wodę, która z pewnością naruszyła pewność siebie młodego polskiego talentu.
Antoni Kozubal wprawdzie rozegrał w niedzielę fantastyczne spotkanie na wypełnionym po brzegi stadionie przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Po debiutanckim powołaniu do reprezentacji był na ustach niemal wszystkich i udźwignął tę presję. Trudno jednak wymagać od młodego chłopaka, by na trudnym terenie, z niezwykle groźnym przeciwnikiem poradził sobie w nowym systemie w wyjściowym składzie. Kozubal nie powinien być jeszcze opcją do pierwszego składu reprezentacji Polski. To wielki talent i nie można go spalić w ten sposób w debiutanckim spotkaniu.
Probierz sam zrobił sobie problem
Selekcjoner reprezentacji Polski zawalił sprawę budowy środka pola. Przez ponad rok trwania jego kadencji nie wyklarowała mu się żadna sensowna wizja na zestawienie tej formacji. Po Euro 2024 był w bardzo komfortowej sytuacji. Miał bowiem dwa zgrupowania, by stworzyć przynajmniej zalążki odpowiedniego systemu w drużynie, którą zdążył już w dodatku wcześniej poznać. Liga Narodów była najlepszym poligonem, by selekcjoner mógł wypracować sobie optymalne zestawienie środka pola. Minęło wiele miesięcy, a reprezentacja Polski dalej nie znalazła nikogo pewnego na „szóstkę” w reprezentacji. Bezpieczna przestrzeń wyczerpuje się coraz szybciej.
Konsekwentnie pomijany jest Karol Linetty, z kontuzją wypadł Maxi Oyedele, Krychowiak skończył karierę reprezentacyjną, a wobec Bartosza Slisza wciąż pojawia się wiele wątpliwości. Nie sprawdzili się na tej pozycji również Patryk Dziczek oraz Damian Szymański. Wobec tego, że Kozubal stanie dopiero przed szansą na debiut, a Piotr Zieliński zdecydowanie nie pasuje swoim profilem na „szóstkę”, najbardziej sensowną opcją wydaje się w tym momencie Taras Romanczuk. Kapitan Jagiellonii jest w świetnej dyspozycji, ale nie jest to przecież dla Probierza i kibiców kadry wymarzona opcja.
Rozwiązanie tymczasowe
Romanczuk jest jednak ze wszystkich kandydatów najlepiej zdefiniowany i selekcjoner wie, czego może się spodziewać po zawodniku „Dumy Podlasia”. Ta opcja może dać Probierzowi delikatny margines i przestrzeń na kolejne eksperymenty. A tej po ponad roku pracy z kadrą trener potrzebuje niczym tlenu.
Trzeba to powiedzieć otwarcie. Selekcjoner poprawił wprawdzie wizerunek kadry, odmłodził ją, ale zawalił w kwestii ułożenia tak newralgicznej formacji, jaką jest środek pola.
Wobec tego marcowe eliminacje do mistrzostw świata reprezentacja Polski będzie prawdopodobnie rozpoczynać jako drużyna w budowie. Po kilkunastu miesiącach pracy Probierza nic w tym aspekcie się nie zmieniło. Selekcjoner musi liczyć na to, że któryś z jego eksperymentów nagle się sprawdzi. Może wypali projekt z Romanczukiem? Lub Antoni Kozubal wejdzie do reprezentacji Polski bez żadnych kompleksów i zostanie zbawicielem naszej drużyny narodowej? Niezależnie od tego Michał Probierz zawalił. Na ostatnim zgrupowaniu przed rozpoczęciem eliminacji do mistrzostw świata środek pola reprezentacji Polski stanowi niewiadomą.