Reprezentacja Polski i środek pola – co nie zagrało w meczu z Austrią?


Pomocnicy nie byli jasnym punktem zespołu

22 czerwca 2024 Reprezentacja Polski i środek pola – co nie zagrało w meczu z Austrią?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Niestety po dwóch spotkaniach grupowych reprezentacja Polski oficjalnie jako pierwsza odpada z Euro 2024. Mecz rozgrywany z Austrią był kluczowy w kontekście naszej walki o 3. miejsce, jednak ekipa Michała Probierza nie podołała. Dużym problemem w grze „Biało-czerwonych” był środek pola. Jakie wnioski z występu naszych pomocników można wysnuć po spotkaniu?


Udostępnij na Udostępnij na

Selekcjoner reprezentacji Polski, wystawiając skład na mecz z Austrią, nie zaskoczył tak bardzo jak w przypadku pierwszego starcia grupowego. Co prawda brak Jakuba Modera był dla niektórych zaskoczeniem, jednak nie tak dużym jak pojawienie się Tarasa Romanczuka w meczu z Holendrami. Mimo wszystko środek pola nie zdał egzaminu, a wręcz trzeba przyznać, że był jednym z największych mankamentów w grze naszej kadry.

Za dużo nerwowości

Generalnie, patrząc na postawę Bartosza Slisza i Jakuba Piotrowskiego, można było odczuć, że przerasta ich to spotkanie. Było to jednak dość dziwne, patrząc na to, że zarówno jeden, jak i drugi ma doświadczenie w europejskich pucharach. Zaczynając od gracza Atlanty United, trzeba powiedzieć o tym, iż nie pchał zbytnio gry „Biało-czerwonych” do przodu. Można pochwalić go za jedną akcję, w której wyszedł wyżej i wywalczył rzut wolny, ale poza tym trudno tutaj wspomnieć o czymś pozytywnym. Miał duży problem z grą pod presją rywala i przez to szybko traciliśmy piłkę.

Przechodząc do piłkarza Łudogorca Razgrad, możemy mówić o jeszcze gorszym występie. Zaliczał straty, nie wnosił nic do gry zespołu i generalnie sprawiał wrażenie nieobecnego na boisku. Przegrywał walkę o pozycję z Austriakami i nie mógł znaleźć na nich sposobu. Nie bez powodu selekcjoner postanowił zdjąć go w przerwie spotkania, wprowadzając Jakuba Modera.

Nie można powiedzieć o grze piłkarza Brighton zbyt wiele dobrego. Na początku wyróżniał się aktywnością, ale szybko zniknął z radarów i był niewidoczny na boisku. Wydawało się, że jego wejście za Piotrowskiego poprawi grę naszego zespołu, ale niestety zrównał się z nim poziomem. Nie poradził sobie ani w rozegraniu, ani w odbiorze piłki. Nie zaprezentował się tak jak w meczu z Holandią, w którym po wejściu na boisko był jednym z najjaśniejszych punktów kadry.

Jedyny pozytyw środka pola

Patrząc na grę naszych pomocników, trzeba stwierdzić, że jednym zawodnikiem, który nie zawiódł w tym spotkaniu, był Piotr Zieliński. W spotkaniu z Austrią mogło się momentami wydawać, że podanie do 30-latka jest jedyną opcją, aby reprezentacja Polski ruszyła z akcją ofensywną. Potrafił on zwieść rywala zwodem i miał dobry przegląd pola. Nie bał się wziąć gry drużyny na swoje barki i widać było, że opaska kapitańska go nie obciążała, a wręcz dodawała mu pewności siebie. Potrafił zagrozić bramce rywala, chociażby w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, gdy przy jego strzale z rzutu wolnego dobrą interwencją musiał się wykazać austriacki bramkarz. Piłkarz jeszcze kilkukrotnie starał się zdobyć gola, ale jego uderzenia były blokowane przez obrońców rywala.

W pomeczowym wywiadzie było widać smutek i sportową złość na twarzy Piotra Zielińskiego. Według 30-latka było sporo miejsca na grę w środku pola, ale nie potrafiliśmy go wykorzystać. Dodatkowo stwierdził, iż trener postawił na fizyczność, co można wnioskować, że nie do końca odpowiadało to legendzie SSC Napoli. W meczu z Holendrami to właśnie bardziej techniczna gra naszego kapitana z Zalewskim i Urbańskim dawała pozytywne efekty, a teraz tego zabrakło. Mimo wszystko nie można odmówić Zielińskiemu chęci do gry i tego, iż próbował ruszyć naszą ofensywę do ataku.

Nietrafione decyzje Probierza

Po meczu z Holandią selekcjoner reprezentacji Polski postanowił dokonać kilku korekt w środku pola. Taras Romanczuk został zastąpiony Bartoszem Sliszem, a Kacper Urbański usiadł na ławce rezerwowych kosztem Jakuba Piotrowskiego. W tym wypadku Piotr Zieliński został ustawiony wyżej, a na jego miejsce wskoczył gracz Łudogorca Razgrad. Widać było, że Michał Probierz chciał postawić na zawodników, którzy mają większe doświadczenie w grze na arenie międzynarodowej. Jednak to nie wystarczyło, aby reprezentacja Polski przejęła środkową strefę boiska.

Można się zastanawiać, czy posadzenie Romanczuka na ławce rezerwowych było dobrą decyzją. Piłkarz Jagiellonii Białystok zaprezentował się w końcu solidnie w starciu z Holendrami. Nie był to oczywiście bezbłędny występ w wykonaniu 32-latka, ale skoro dał on radę grać przeciwko holenderskim gwiazdom, dlaczego miałby tego samego nie zrobić w meczu przeciwko Austriakom?

Zastanawiający jest też brak Kacpra Urbańskiego w wyjściowym składzie. W pierwszym starciu grupowym pokazał się z dobrej strony i widać było, że Zieliński komfortowo czuje się na boisku, mając piłkarza Bolonii obok siebie. W meczu z Holandią wykazywał się również ważną umiejętnością, której wczoraj w środku pola brakowało. Mianowicie nie tracił piłek pod presją rywala. Gdyby 19-latek grał od początku, może nasza gra wyglądałaby lepiej i mecz potoczyłby się inaczej. Ostatecznie jednak to wszystko pozostaje w sferze gdybologii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze