Polska zremisowała z Meksykiem 0:0. O ile z wyniku tego spotkania panuje w narodzie umiarkowane zadowolenie, o tyle okoliczności i styl mogą nas załamywać. „Biało-czerwoni” nie potrafili zawiązać żadnej składnej akcji ofensywnej, a znakomitą okazję do zdobycia bramki ze stałego fragmentu gry – rzutu karnego – zmarnowali. Jedynym, co w pewnej mierze funkcjonowało, były kontry, z których choć potrafimy zagrażać, musimy wyciskać zdecydowanie więcej.
Tym sposobem ataku mogliśmy doprowadzić w starciu z zespołem z Ameryki Północnej do dwóch świetnych sytuacji – Jakuba Kamińskiego po podaniu Roberta Lewandowskiego w pierwszej połowie i Przemysława Frankowskiego po wejściu z ławki. Ale pewne niuanse zawiodły w tych i w wielu innych próbach.
Wiedzieliśmy, że tak mecz będzie wyglądać, że nie będziemy grać lepiej niż Meksyk i swoich sytuacji szukać w kontratakach. Zabrakło trochę odwagi całej drużyny, żeby grać szybciej, pewniej do przodu Bartosz Bereszyński po spotkaniu z Meksykiem
Więcej zimnej krwi
Długo by wymieniać, co w fazie przejściowej nie wychodziło, bo mimo iż rywale stosunkowo często zostawiali nam duży obszar wolnego pola do zorganizowania sprawnej akcji, to trudno zawiązać cokolwiek groźnego, jeśli nie ma wzajemnego rozumienia. Jak łatwo zapamiętać, najlepiej wyglądał kontratak wyprowadzony z własnej połowy przez naszego kapitana, który starał się uruchomić na prawym skrzydle Kubę Kamińskiego.
Wydawało się, że uda się oszukać pogubionych Meksykanów. Ale niestety, niczego nie ujmując 20-letniemu graczowi Wolfsburga, nie nadążył on za dograniem w takim stopniu, jak zrobiłby to któryś ze skrzydłowych Barcelony po asyście „Lewego”. W pierwszym momencie został wygoniony, czego potem nie udało się już skorygować zejściem z piłką bliżej środka pola karnego. A to powinna być sytuacja sam na sam.
Naszym młodszym piłkarzom wciąż jednak brakuje jeszcze pazerności i cwaniactwa na poziomie światowej czołówki. Naturalnie nie będziemy wieszać psów na Nicoli Zalewskim czy Jakubie Kamińskim, bo zawiodły także katalizatory – przynajmniej w domyśle – naszej ofensywy, czyli Piotr Zieliński i Sebastian Szymański. Za każdym razem, kiedy otwierała się przestrzeń do wprowadzenia piłki i poszukania wychodzącego partnera, ci zwyczajnie przegrywali pojedynki lub podejmowali złe wybory.
Wypracować automatyzmy
Wypunktowaliśmy jedyny lub też jeden z dwóch ciekawych momentów naszej reprezentacji w meczu otwarcia dla nas mistrzostw, ale co bardziej rozczarowujące, nasza słabość nie dopuściła regularniej dochodzić pod bramkę Ochoy, co poskutkowało zaledwie jednym celnym strzałem przez 90 minut – z wapna… Tych piłek na Roberta Lewandowskiego po przerwaniu akcji przeciwnika nie brakowało, nasza „dziewiątka” nawet chwilami radziła sobie z obrońcami tyłem czy przodem do bramki, ale woli reszty naszych „Orłów” widać nie było…
Bo tutaj, jeśli chodzi o atak, Polska sprawia wrażenie najmniej zgranego zespołu na całym mundialu. Jeżeli wymieniliśmy dwa podania, to trzecie było niedokładne, gdy udało się wymienić trzy czy cztery, to kolejne było spowalniające, i następnie byliśmy zmuszeni do wycofania. Zęby bolały, gdy po naszych wybiciach czy też lagach nie było nikogo do zebrania drugiej czy trzeciej piłki. Chwała Bogu, że środek Meksyku również w długich fragmentach tej potyczki nie istniał.
W drugiej połowie na płynność naszych kontr delikatnie wpłynęło wejście Krystiana Bielika. Wypożyczony do Birmingham pomocnik dużo lepiej wymuszał ruchliwość i wymierność pozycji naszych zawodników, dzięki czemu dochodziło do pojedynczych szans, które jednak dalej daleko stały od możliwości i oczekiwań wobec naszej gry ofensywnej. Nawet kiedy w jednym sektorze boiska stworzyliśmy jakiś impuls, to brakowało dobrego przeczytania, pomysłu i składności z resztą ekipy.
Posiadamy wykonawców
Bardzo martwiącą kwestią jest brak opracowanych schematów w ataku pozycyjnym, a jeszcze bardziej w kontratakach przez blisko rok kadencji Czesława Michniewicza, który przecież bazuje na szybszych akcjach. Do tego dochodzą kontrowersyjne decyzje, jakimi były pozostawienie na ławce Karola Świderskiego czy Michała Skórasia, którzy poza niezłą formą wyróżniają się dobrą dynamiką i elementem zaskoczenia, aby w takim meczu się zaznaczyć.
Respekt, jaki wykazywał nasz selekcjoner wobec wszystkich rywali w fazie grupowej, wskazuje na to, że Polska nie planuje zmienić stylu przez najbliższy tydzień, więc i w sobotnim, i przyszłośrodowym spotkaniu „o wszystko” ponownie musimy się przygotować na cierpienie. To zawsze pozostaje jakaś opcja, rzucić piłkę przeciwnikowi i samemu ją odebrać i przejść do konkretów. No ale tych konkretów nie było dotychczas wcale, a czy nagle się pojawią?
Gramy dalej 🇵🇱⚽️ #FifaWorldCup pic.twitter.com/ADwmuTFC1N
— Grzegorz Krychowiak (@GrzegKrychowiak) November 22, 2022
Być może się zaskoczymy i jednak uda się udoskonalić za cztery dni to, co dzisiaj stało na bardzo niskim poziomie. Jak się zdaje, potrzeba zmian mentalnych i być może kadrowych. Dzisiaj w garażu poza wspomnianymi „Świdrem” i „Skórą” pozostawiono niezawodnego „Grosika” i „Gumę”, nie wiemy, czy w razie potrzeby nie wyciągniemy z rękawa jakiegoś asa.
Wiemy jedno. Do meczu z Arabią Saudyjską Polska powinna dopracować sporo aspektów, aby mieć możliwości ukłuć sensacyjnych liderów po 1. kolejce grupy C na mundialu w Katarze. Dziś podopieczni Herve Renarda pokazali, że w defensywie są doskonale zorganizowani.