Powiedzenie, że mecze wygrywa się atakiem, ale tytuły zdobywasz dzięki obronie, jest w 99% ponadczasowe. Na tym turnieju oprócz Anglikom można je przypisać drużynie Roberto Martineza. To właśnie na europejskim czempionacie reprezentacja Belgii wyciąga wnioski z poprzedniej mistrzowskiej imprezy, na której została wyeliminowana przez pragmatycznie grającą Francję. Teraz to ona gra w sposób bardzo wyważony, a pomaga w tym doświadczenie obrońców.
Toby Alderweireld, Thomas Vermaelen, Dedryek Boyata, Jan Vertonghen – wszyscy wymieni panowie są obrońcami, których wybrał hiszpański opiekun kadry jednego z państw Beneluksu na Euro 2020. Ich wspólnym mianownikiem jest wiek, każdy z nich skończył już 30 lat i bliżej im do końca kariery niż dalej. Czy jednak przekłada to się jakoś na ich sposób gry? Czy zaawansowany PESEL to problem, a może jednak atut?
https://twitter.com/fangazzetta/status/1409257295297630212?s=20
Drogą Portugalii?
Cofnijmy się w czasie do francuskiej edycji turnieju i zdobywców tytułu, a więc Portugalczyków. Zespół Fernando Santosa grał wtedy dwoma środkowymi obrońcami, którzy mieli odpowiednio 33 i 32 lata. Mimo to wiek okazał się tylko liczbą. Gracze z Półwyspu Iberyjskiego na bazie między innymi doświadczenia tego duetu dojechali do finału.
W finale zaś zagrali z gospodarzem turnieju, czyli Francją, jednak Portugalczycy nic sobie z tego nie zrobili. Ba! zagrali na zero z tyłu i wygrali po dogrywce z przyszłymi mistrzami świata 0:1. W całych mistrzostwach Europy stracili zaś raptem pięć bramek.
KONIEC!!! Portugalia mistrzem Europy! #Euro2016Final https://t.co/iJKUD9anfb #PORFRA pic.twitter.com/2CWlApzNiH
— Przegląd Sportowy (@przeglad) July 10, 2016
Odnosząc się do tego przykładu, zobaczymy, że reprezentacja Belgii ma prawo myśleć o powtórzeniu drogi Cristiano Ronaldo i spółki. Przeglądając metryki wybrańców Roberta Martineza, widzimy, że gracz Tottenhamu ma 32 lata. Zawodnik Vissel Kobe już w październiku skończy 36. rok życia. Również podstawowy obrońca Benfiki Lisbona ma już zaawansowany wiek, bo 34 lata. Dodając do tego drugiego, najmłodszego, 30-letniego zawodnika Herthy Berlin już wiemy, że doświadczenia na tym turnieju z pewnością nie ma prawa zabraknąć.
I choć obie drużyny różnią się swoimi formacjami podczas tych dwóch edycji mistrzostw Europy, to nie sposób odnosić się właśnie do takiego podobieństwa. Gdy zespół prowadzony przez Fernando Santosa zdobywał złoty medal, grał w zestawieniu z czwórką obrońców wspieranych przez znakomitego defensywnego pomocnika, którym do dzisiaj jest William Carvalho. W przypadku bloku defensywnego popularnych „Czerwonych Diabłów” jest to gra trójką stoperów.
Dlatego jeśli porównać oba zespoły pod względem straconych bramek do momentu rozegrania ćwierćfinałów, to lepiej wypada reprezentacja Belgii. Thomas Vermaelen i jego koledzy stracili do tej pory tylko jedną bramkę! Miało to miejsce na Parken w grupowym meczu z Danią, czyli zespołem, który nadal pozostaje w grze o tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie. Portugalia zaś, do której porównujemy Belgów, straciła wtedy cztery gole.
https://www.youtube.com/watch?v=1sJ9tuICqvY
Mądrość Roberto Martineza
Nie mówiąc nic o jego geniuszu, można by posądzić człowieka o piłkarski kryminał. To on poskładał tę drużynę do kupy. Wyważył balans pomiędzy obroną i atakiem. W każdym roku swojej pracy belgijska kadra robi kolejne kroki z nim do przodu i wprowadza automatyzmy do swojej gry. Dał temu małemu państwu, które znajduje się w centrum Europy, nadzieje na to, że złote pokolenie tamtejszej piłki nie zostanie zmarnowane.
Być może gdyby nie ten hiszpański szkoleniowiec, który wybitnym piłkarzem nigdy nie był, reprezentacja Belgii nie zdobyłaby w 2018 roku brązowego medalu mistrzostw świata. Po meczu na tym turnieju z wielką Brazylią jego podopieczny, Nacer Chaldi, stwierdził, że wygrali właśnie dzięki Martinezowi, który rozpracował Brazylijczyków do najdrobniejszych szczegółów.
https://twitter.com/sportbible/status/760931551458754560?s=20
Kiedy przejmował Hazarda i całą tamtejszą plejadę gwiazd po Euro 2016, otrzymywał drużynę, która była zmęczona sobą. Marc Wilmots nie miał już pomysłu na dalsze jej prowadzenie. Dlatego ubiegający się wtedy o stanowisko Reberto Martinez pokazał… wszystkie błędy poprzednika, które ten popełnił. Lecz po chwili rzucił na stół przy okazji gotowe sposoby ich zażegnania. Jak widać efekt jest znakomity. Bilans, jaki reprezentacja Belgii notuje za tego szkoleniowca, wynosi aktualnie 46 wygranych, dziewięć remisów i tylko cztery porażki. W bramkach jeszcze większy podziw – 174 strzelone oraz 45 straconych.
Jednak ta mądrość właśnie tego szkoleniowca daje znać również o sobie na tym turnieju. Jak do tej pory Romelu Lukaku i spółka zagrali cztery razy na europejskim czempionacie, a my ciągle widzimy inne dobory personalne w formacji defensywnej. Dowód? Pierwszy mecz i trójkę stoperów tworzą Alderweireld – Boyata – Vertonghen. Drugie spotkanie to Vertonghen – Denayer – Alderweireld. Trzecia gra równa się trzecia kombinacja z Vermaelenem, Boyatą i Denayerem. W końcu już mecz w fazie pucharowej Alderweireld – Vemaelen – Vertonghen.
W ten sposób selekcjoner reprezentacji Belgii dał zagrać wszystkim swoim środkowym obrońcom. Do tego oszczędził siły najbardziej wiekowych, ale też i najlepszych swoich defensorów.
Czy ta droga do czegoś prowadzi?
Cytując klasyka – tego dowiemy się zapewne dopiero po turnieju. Na ten moment Roberto Martinez i jego zespół z pewnością zyskali poprzez rotację atut w pewien sposób drużyny nieprzewidywalnej. Żaden trener ani napastnik drużyny przeciwnej nie może być w stu procentach pewien, z kim przyjdzie mu się zmierzyć. Dodatkowo jego analityczny umysł doprowadził do sytuacji, w której mogą dalej czuć świeżość podczas mistrzostw Europy. Również młody Jason Denayer (w porównaniu z nimi) też pokazuje, że nie pęknie w trudnym momencie.
Do tego, jak podpowiada nam Mariusz Moński, ekspert od piłki krajów Beneluksu, nikt nie gra tak nisko w obronie jak reprezentacja Belgii. To tylko podkreśla świadomość wad i zalet swojego zespołu przez Roberto Martineza. – Ze względu na wiek swoich obrońców Martinez ustawia swoją defensywę nisko (najniższej spośród wszystkich czołowych zespołów). W ten sposób ogranicza rywalom możliwość wykorzystania braku szybkości belgijskich obrońców. Jednak wiek i doświadczenie z wielu meczów rozegranych razem zdecydowanie pomaga Belgom, gdy gra jest bardziej statyczna.
350 games together and counting..
Special player, special person 👊❤️ On to more @JanVertonghen pic.twitter.com/jDzp7oOI3J— Toby Alderweireld (@AlderweireldTob) June 6, 2021
Trudno się z tym nie zgodzić, kiedy dla przykładu dwójka zawodników takich jak Toby Alderweireld i Jan Vertonghen rozgrywa ze sobą ponad 350 meczów w dorosłej karierze. Jest to osiągnięcie niebywałe, a ich symbiozę można chyba porównać tylko z legendarnym kwartetem Juventusu i reprezentacji Włoch. Mowa tutaj oczywiście o Barzaglim, Chiellinim, Bonuccim i Buffonem.
To porównanie najlepiej obrazuje, czy reprezentacja Belgii ma problem z wiekową obroną. Nie, wręcz przeciwnie – jest jej wartością dodaną poprzez mądre zarządzanie sztabu szkoleniowego. Linia defensywna będzie jej problemem. Jednak on bawi się przed mundialem w Katarze.
***
Bieżącym zaś bólem głowy staje się mecz w ćwierćfinale z Italią. To tam doświadczona defensywa będzie musiała postawić trudne warunki swojemu przeciwnikowi. Do tego, jak podaje Roberto Martinez, nie zagrają Kevin De Bruyne oraz Eden Hazard. Taka informacja z pewnością nie jest zbyt optymistyczna przed pierwszym gwizdkiem walki o półfinał na Wembley.