Zwyciężając ze Śląskiem (3:0) Wisła Kraków ustanowiła nowy rekord klubu. „Biała Gwiazda” wygrała ósmy mecz z rzędu na swoim stadionie, czego w historii rozgrywek jeszcze nigdy nie udało się im dokonać. Śląsk Wrocław odnotował za to kolejną porażkę i coraz bardziej zbliża się do strefy spadkowej.
– Oczywiście cieszymy się z tego rekordu. Dla nas najważniejsze było jednak zwycięstwo. Ten rekord był bardziej dla kibiców i dziennikarzy. Mówiłem Wam tydzień temu, że zagramy lepiej i chyba nam to się udało – mówił po meczu Paweł Brożek.
Napastnik Wisły, podobnie jak jego koledzy z zespołu, zaznaczał, że pomimo wysokiego zwycięstwa mecz wcale nie należał do najłatwiejszych, a Śląsk nie był dużo gorszym zespołem na boisku. O wyniku zadecydowały jednak dwie kluczowe akcje gospodarzy, po których w ciągu dwóch minut padły dwa gole.
– Mieliśmy trochę szczęścia przy bramce Łukasza, ale przez pierwsze 20 minut to my dominowaliśmy i stwarzaliśmy sobie sporo sytuacji. Druga połowa dobrze rozpoczęła się za to dla Śląska. Później jednak nasze dwie akcji i dwie bramki sprawiły, że było po meczu – zaznaczał piłkarz.
Powodów do radośni po „meczu przyjaźni” w Krakowie nie mieli oczywiście gracze Śląska. Kolejna porażka sprowadza zespół z
Wrocławia w coraz niższe rejony tabeli. – Przegrywamy, i każdy jest za to odpowiedzialny. Na pewno wiele czynników wpływa na to, że się straci bramki. Po raz kolejny musimy się podnieść, jak to u nas ostatnio często bywa. Trzeba to przezwyciężyć i grać swoją piłkę – mówił po spotkaniu pomocnik Śląska Przemysław Kaźmierczak.
W następnej kolejce Wisła zmierzy się z Jagiellonią, a Śląsk zagra z Pogonią Szczecin.