Drużyna Fiorentiny sprawiła sporego kalibru niespodziankę, wygrywając na Stadionie Narodowym w Warszawie w tak zwanym „Super Meczu” 2:1 z Realem Madryt. W zespole z Madrytu wyróżnił się przede wszystkim Cristiano Ronaldo, który uraczył kibiców pięknym golem już na początku spotkania. W 76. minucie na murawie pojawił się Rafał Wolski, który jest piłkarzem Fiorentiny i do końca drugiej połowy nosił opaskę kapitańską. Dla 22-latka był to powrót do stolicy naszego kraju po ponad roku – w 2013 odszedł z Legii Warszawa. Jednak bramka „CR7” i występ młodzieżowego reprezentanta Polski to nie wszystkie atrakcje, jakie miały miejsce podczas tego jakże wyjątkowego wieczoru w Warszawie. Ze swojej strony drodzy czytelnicy postaram się przybliżyć wszelkie zakulisowe smaczki, ale nie tylko te, które miały miejsce podczas tego specjalnego wydarzenia.
Wydarzenie w postaci meczu towarzyskiego pomiędzy Realem Madryt a Fiorentiną na Stadionie Narodowym w Warszawie w naszym kraju nie zdarza się zbyt często. Starcie pomiędzy „Królewskimi” a drużyną „Violi” było dopiero drugą edycja tak zwanego Super Meczu. Pierwsza edycja miała miejsce 30 lipca 2013 roku na PGE Arenie w Gdańsku, w którym to meczu mierzyły się ze sobą Lechia Gdańsk i FC Barcelona. Chcąc skupić się na kulisach spotkania triumfatora ostatniej Ligi Mistrzów z Fiorentiną, warto wspomnieć, że dla przeciętnego zjadacza chleba w naszym kraju chęć uczestniczenia w owym wydarzeniu nie była tanim przedsięwzięciem, a to dlatego że cena biletów na to spotkanie oscylowała w granicach od 190 do nawet 450 złotych. Organizator wydarzenia z uwagi na to, że spora część biletów nie została rozprowadzona po pierwotnej cenie, na trzy dni przed meczem postanowił obniżyć cenę wejściówki o 30 procent. Z drugiej zaś strony dla prawdziwych fanów futbolu zobaczenie na żywo popisów m. in. Cristiano Ronaldo czy Garetha Bale’a cena wejściówki nie powinna być aż tak ważna. Dla wszystkich fanów wracających z Super Meczu szczególny bonus przygotowała jedna ze spółek Polskiej Kolei Państwowej, która to zaoferowała powrotną podróż za darmo. Aby jednak przynajmniej raz w życiu wracać pociągiem za darmo, należało spełnić pewnie kryteria, którymi było posiadanie biletu na spotkanie Realu z Fiorentiną, a także należało w dniu meczu kupić bilet do stolicy naszego kraju. Teraz postaram się przedstawić Wam, drodzy czytelnicy, wszystko to, co zaobserwowałem przed w trakcie oraz po meczu, a także jak przebiegało owe starcie pomiędzy ekipą z Hiszpanii i Włoch.
Przyjeżdżając do stolicy naszego kraju przed meczem na ulicach Warszawy, można było się poczuć jak w stolicy Hiszpanii, gdyż duża część kibiców spacerował w białych koszulkach Realu Madryt, momentami aż można było dostać oczopląsu od nadmiernego widoku białych trykotów. Za nim rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, okazało się że stewardzi mieli ręce pełne roboty, a to dlatego, że nastąpił szum komunikacyjny przy jednej z bram wejściowych. Nagle okazało się, że wszyscy kibice muszą wejść jedną bramą, mimo że na biletach mieli inne numery wejścia. U większości było widać sporą frustrację na twarzach, ale musieli zaakceptować ową decyzję i ruszyć w wyznaczone miejsce. Na przedmeczowej rozgrzewce kibice zgromadzenia na trybunach Stadionu Narodowego bardzo entuzjastycznie powitali piłkarzy Realu, w szczególności Ikera Casillasa, a także Cristiano Ronaldo. Z perspektywy widza murawa pozostawiała wiele do życzenia, ale za to sam stadion mógł robić wrażenie. Na meczu spodziewanych było 40 tysięcy kibiców i pomimo obniżki cen biletów, na trybunach było sporo wolnych miejsc.
Jeżeli zaś chodzi o sam mecz, to szkoleniowiec Realu Carlo Ancelotti na ławce rezerwowych pozostawił Ikera Casillasa oraz Garetha Bale’a. W pierwszym składzie „Królewskich” wyszedł za to Cristiano Ronaldo. Na ławce Fiorentiny znalazł się były zawodnik Legii Warszawa, Rafał Wolski. Większość kibiców przybyłych na stadion nie ukrywała, że wybiera się tam, by zobaczyć Cristiano Ronaldo na żywo. Portugalczyk wynagrodził im to w najlepszy i dość szybki sposób, bo już w 4. minucie popisał się pięknym uderzeniem. Po objęciu prowadzenia przez „Królewskich” wydawało się, że kwestią czasu są kolejne bramki dla drużyny ze stolicy Hiszpanii. Ale niestety, ku rozczarowaniu kibiców, obie drużyny z minuty na minutę grały coraz wolniej, co jeszcze bardziej przypominało, że spotkanie jest meczem towarzyskim, a nie grą o wysoką stawkę. Obrazu gry nie zmieniła nawet bramka wyrównująca zdobyta przez Mario Gomeza. W pierwszej odsłonie z dobrej strony oprócz Cristiano Ronaldo pokazał się Angel Di Maria, który zaliczył asystę przy golu Portugalczyka. Dobre spotkanie zaliczył debiutujący w bramce Realu Keylor Navas, który przy straconym golu nie miał za bardzo nic do powiedzenia. Słabszy występ zanotował za to król strzelców mundialu, James Rodriguez. W zespole „Violi” za pierwszą połowę trudno było kogoś wyróżnić, bo żaden zawodnik nie wybijał się ponad przeciętność, ale jeśli trzeba by było wystawić komuś laurkę, to na pewno Mario Gomezowi, który powraca do składu Fiorentiny po długiej kontuzji.
W drugiej odsłonie w obu zespołach nastąpiło kilka roszad w składach, na murawie Stadionu Narodowego w barwach Realu pojawili się m.in. Karim Benzema oraz Toni Kroos. Na zwycięzcę tego pojedynku czekał stalowy puchar i tym samym podopieczni Carlo Ancelottiego od początku drugiej połowy ruszyli do szaleńczych ataków, czego efektem była bramka Benzemy, ale sędzia tego spotkania, Daniel Stefański, odgwizdał pozycje spaloną. Niestety dla fanów zgromadzonych na trybunach Stadionu Narodowego w dalszej części drugiej odsłony tempo meczu spadało, nie pomogła nawet zdobyta przez pomocnika zespołu z Florencji Marco Alonso bramka. Piłkarze z Madrytu po stracie gola nie kwapili się już do szybkiego wyrównania. Najlepszą okazję na czwartą bramkę w tym meczu zaprzepaścił wicemistrz świata, Angel Di Maria.
Przez to, że na boisku większość czasu wiało nudą, pewien kibic w 80. minucie meczu postanowił zostać…mistrzem kamuflażu, a to dlatego, że przebrany w strój Cristiano Ronaldo postanowił wtargnąć w pole karne zespołu z Florencji i czekał, aż gracze Realu wykonają rzut rożny. Ochrona przez dłuższą chwilę nie wiedziała, co się dzieje, a tym samym żartowniś mógł choć na chwilę pobyć z wielkimi gwiazdami piłkarskiej sceny. Jednak po tym, jak ochroniarze w końcu dostrzegli nieproszonego gościa, wyprowadzili go z murawy, a sam kibic dostał brawa od zgromadzonych na tym meczu widzów. Po tym incydencie wznowiono spotkanie, które już do końca nie wzbudziło większych emocji. Tym samym w starciu dwóch włoskich trenerów wygrał ten mniej doświadczony, czyli Vincenzo Montella. Po zakończeniu meczu inni kibice postanowili zobaczyć, jak prezentuje się murawa Stadionu Narodowego i wbiegali na boisko. Jeden z sympatyków „Królewskich” zaczepił nawet Sergio Ramosa.
Druga edycja „Super Meczu” już za nami. Niestety tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać, nie było to porywające spotkanie, wszak obie drużyny czekają dopiero na rozpoczęcie sezonu w swoich ligach. Z jednej strony kibice mogą czuć się rozczarowani poziomem spotkania, ale z drugiej strony mogli poczuć ogromną satysfakcję, widząc wspaniałe popisy Cristiano Ronaldo na żywo. Po meczu było jednak widać smutek na twarzach kibiców, którzy w zdecydowanej większości przybyli na stadion w koszulkach Realu, ale na pocieszenie fanom zespołu ze stolicy Hiszpanii pozostaje triumf ich drużyny w Superpucharze Europy. Jeżeli chodzi zaś o sprawy organizacyjne, no cóż, dla osób, które były odpowiedzialne za organizację tego wydarzenia był to taki mecz-test, aby przy następnym takim wydarzeniu usprawnić wszelkie działania organizacyjne. Kibicom pozostaje mieć nadzieję, że podczas finału Ligi Europy, który odbędzie się 27 maja 2015 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie, wszystko będzie zorganizowane na tip-top i nie nastąpią żadne zmiany przy wejściu na stadion.
Podsumowując mój wywód na temat tego specjalnego wydarzenia, jakim był Super Mecz na Stadionie Narodowym w Warszawie, posłużę się cytatem z „Pana Tadeusza”, który to będzie lekko zmodyfikowany – „A ja tam byłem, sok pomarańczowy i wodę piłem, a co żem widział, w tym tekście umieściłem”.
Ze Stadionu Narodowego w Warszawie
Piotr Brodowski