Real Madryt, jeden z najbogatszych – jeśli nie najbogatszy – klub świata, od sześciu sezonów czeka na awans do 1/4 Ligi Mistrzów. Rok temu na drodze „Królewskich” do ćwierćfinału stanął Lyon. W tym sezonie sytuacja się powtórzy? Czy znów drużyna z Francji zatrzyma Ronaldo i spółkę? W drugim wtorkowym spotkaniu kopciuszek z Kopenhagi podejmie na własnym boisku bestię z Londynu. Sen FC Kopenhaga o Lidze Mistrzów wcale nie musi się skończyć, bo Chelsea gra ostatnio fatalnie.
Klątwa Realu
Dziewięć lat, tyle czekają kibice Realu Madryt na triumf w Lidze Mistrzów. 15 maja 2002 roku w Glasgow, po emocjonującym meczu, „Królewscy” pokonali Bayer Leverkusen. Wtedy też po raz ostatni wygrali najbardziej elitarne rozgrywki w Europie. Od tamtego czasu wiele się w światowej piłce, ale i w samym Madrycie zmieniło. Tylko jedna rzecz pozostała, oczekiwania. Real zawsze uważany jest za jednego z faworytów rozgrywek i piłkarze przywdziewający biały trykot mają walczyć o najwyższe cele. Nie inaczej jest w tym sezonie.
Drużyna prowadzona przez Jose Mourinho ma wygrać wszystko. Liczba wpompowanych w nią pieniędzy jest kilkakrotnie wyższa niż budżet wszystkich klubów polskiej Ekstraklasy razem wziętych. Mecz z Lyonem ma być wielkim rewanżem za poprzedni sezon, kiedy to piłkarze z Francji wyeliminowali madryckiego giganta z Ligi Mistrzów. Chyba nikt w Madrycie nie wierzy w to, że historia z zeszłego sezonu może się powtórzyć. Problem w tym, że nikt nie wierzył też w zeszłym sezonie.
Szczególny wymiar ten pojedynek będzie miał dla Karima Benzemy, który trafił do Realu właśnie z Lyonu. – Fantastycznie jest wrócić do miejsca, w którym zaczynałem swoją karierę. Mam bardzo dużo miłych wspomnień z Lyonu, ale też nadzieję, że tym razem ich pokonamy. Nie możemy powtórzyć błędu z poprzedniego sezonu, kiedy trochę zlekceważyliśmy mój były klub. Wszyscy myśleli, że Lyon to drużyna, którą z łatwością pokonamy. Teraz jesteśmy mądrzejsi o doświadczenia z zeszłego roku i wiemy, że to dobry zespół i musimy zagrać bardzo dobrze, żeby się z nimi uporać – powiedział Benzema.
Wracając do wydarzeń historycznych, to gdy Real ostatni raz triumfował w Lidze Mistrzów, Lyon zdobywał swoje pierwsze mistrzostwo Francji. Później, nieprzerwanie, przez siedem sezonów kontynuował swoją passę. Jeżeli jednak chodzi o rozgrywki na arenie europejskiej, to największym sukcesem piłkarzy z miasta położonego nad Rodanem jest półfinał Ligi Mistrzów, do którego udało im się awansować w poprzednim sezonie.
Podopieczni Claude’a Puela zdają sobie sprawę z tego, że nie są faworytami w dwumeczu z Realem. Mają jednak w pamięci pojedynek z zeszłego roku i na pewno przewaga psychologiczna leży po ich stronie. Zresztą większość ekspertów wychodzi z założenia, że Lyon może, ale nie musi awansować. W przeciwieństwie do Realu.
W awans swojej drużyny wierzy Yoann Gourcuff. – To wielki klub z wielkim trenerem. Oni są faworytem, ale w piłce nożnej jest coraz mniej logiki, a to czyni ją naprawdę fantastyczną. Każdy może wygrać z każdym. Mam nadzieję, że wykorzystamy naszą szansę i przejdziemy do następnej rundy. Będziemy musieli zagrać mądrze i na luzie. Czeka nas spory napór Realu. Musimy grać swoje, dużo się ruszać, być zrelaksowanym i nastawionym ofensywnie, ale nie ślepo. Musimy zagrać dobrze z tyłu, ponieważ znamy możliwości ofensywne Realu – powiedział pomocnik Lyonu.
Tak czy inaczej, pojedynek Realu z Lyonem zapowiada się fascynująco. Co prawda faworytem do awansu są „Królewscy”, ale dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe.
Sen kopciuszka
FC Kopenhaga, to chyba największa sensacja obecnej edycji Ligi Mistrzów. Sam występ drużyny ze stolicy Danii w tych elitarnych rozgrywkach uznawany był za olbrzymią niespodziankę. To jak w takim układzie nazwać awans do fazy pucharowej? Nie będę się w to bawił, bo gra piłkarzy prowadzonych przez Stale’a Solbakkena w fazie grupowej zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i wiem, że znaleźli się w 1/8 finału nie przez przypadek. A że z Duńczykami nie jest łatwo, boleśnie przekonała się Barcelona, która w spotkaniu wyjazdowym zremisowała z Kopenhagą 1:1. Trzeba dodać, że gospodarze w tym meczu wcale nie murowali bramki, wręcz przeciwnie, byli bliscy sensacyjnego zwycięstwa.
Los przydzielił dzielnym wikingom drużynę londyńskiej Chelsea. I chyba możemy tu mówić o… szczęściu, podopieczni Carlo Ancelottiego ostatnio grają bowiem bardzo słabo. Co nie zmienia faktu, że nawet w takiej formie londyńczycy są w stanie wyeliminować Skandynawów.
Największą przeszkodą dla zespołu Solbakkena może być brak ogrania, sezon w Danii jeszcze się bowiem nie rozpoczął, a gry sparingowe to jednak inny typ rywalizacji niż walka w Lidze Mistrzów. Najlepszy zawodnik duńskiej drużyny, Jesper Gronkjaer, w przeszłości występował na Stamford Bridge. Teraz przed meczem ze swoim byłym klubem jest umiarkowanym optymistą. – Chelsea jest jednym z tych zespołów, z którymi nie chcieliśmy się zmierzyć, gdyż prezentuje bardzo fizyczny styl gry. Oczywiście ma w składzie wielu fantastycznych zawodników, którzy grają w nieco podobny sposób jak my. To będzie trudne spotkanie, pełne walki, ale na szczęście dla nas najpierw zagramy u siebie. Na własnym stadionie i przy naszych kibicach możemy osiągnąć dobry wynik – powiedział Gronkjaer.
W obozie Chelsea panuje raczej nerwowa atmosfera. Ostatnie wyniki nie napawają optymizmem, a sobotnia porażka po rzutach karnych z Evertonem w Pucharze Anglii kosztowała podopiecznych Carlo Ancelottiego sporo sił. I pewnie gdyby była to pojedyncza wpadka, to kibice „The Blues” mogliby spać spokojnie, ale kryzys ich drużyny trwa już od jakiegoś czasu.
Z trudnej sytuacji w swoim zespole zdaje sobie sprawę szkoleniowiec londyńskiego klubu. Po wspomnianej porażce z Evertonem Ancelotti bez ogródek stwierdził, że na ten moment ma w kadrze dwóch piłkarzy, którzy są w formie. Chodzi o Branislava Ivanovicia i Johna Terry’ego. Reszta zespołu, według opinii włoskiego trenera, jest daleka od swojej optymalnej dyspozycji.
Petr Cech, bramkarz Chelsea, nie wyobraża sobie, że jego zespół może odpaść na tym etapie rozgrywek. – Jeżeli nie przejdziemy dalej, będzie to dla nas wielki cios. I nie chodzi tu o brak szacunku do rywala, tylko o etap rozgrywek. Żaden wielki klub nie może sobie pozwolić na to, żeby odpaść w tej fazie. Poza tym zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza sytuacja w lidze jest nieciekawa i Liga Mistrzów to jedyne rozgrywki, w których mamy szansę na końcowy triumf – powiedział Cech.
Czy piękny sen duńskiego kopciuszka będzie trwał nadal? Czy może jednak zwycięży doświadczona w bojach drużyna z Londynu? Wiele wyjaśni się w pierwszym spotkaniu, ale bardzo możliwe, że ta rywalizacja rozstrzygnie się dopiero w stolicy Anglii.
Zapraszamy do oglądania spotkań Ligi Mistrzów w Multikinie.
Real jest zbyt słaby na lyon:d
REALLLLL !!!!!!!!!!!
CO ?????????????????
1/8 !!!!!!!!!!!!!!!!
Hala MAdrid !!!! real najlepszy, puta barca farsa
Real musi przełamać tą złą passę... W końcu
mamy Mourinho :D On wie jak wygrywać dwumecze.
Real może wygrać.
Czym się różnią gwiazdorzy realu od gwiazd
barcelony. A tym że gwiazdorzy najlepsi są z
reklamach z szamponem do włosów. A gwiazdy
sprawiają że piłka nożna jest piękna.
No racja :D
VéB
Wasza Srarca przegrała 2.1 wiec 1/8 co srarca haha
śmieszne.
MADRID MADRID ARRIVA MADRID!!! ;)
# Raath i VeB morda w kubeł!
(22-02-2011 18:41, ~Pablo"madryt"))
Wasza Srarca przegrała 2.1 wiec 1/8 co srarca haha
śmieszne.
nie zapominaj o 2 meczu 8.03 ;]