W 6. kolejce La Liga po raz kolejny na Mallorce zęby połamał potentat (tym razem Barcelona), po raz kolejny bramkę strzelił Nilmar, po raz kolejny też swoje mecze wygrały zespoły Valencii i Villarrealu, które zajmują miejsca na samym szczycie tabeli. Tuż za nimi plasuje się Real, który rozniósł w pył Deportivo.
Trzy w słupek
W meczu Almeria – Malaga tyle razy w słupek strzelali piłkarze gospodarzy. Najpierw z ostrego kąta obił go Piatti, później Kalu Uche (swoją drogą zmarnował też rzut karny), a także Corona. Gdyby zawodnicy Juana Manuela Lillo mieli lepiej nastawione celowniki, pewnie pokonaliby Malagę (notabene na jej meczach nudzić się nie można, średnia goli w nich padających wynosi bowiem aż 4!).
Jeśli mowa o nieskuteczności, nie można nie wspomnieć o napastnikach Osasuny, którzy nie potrafili wykorzystywać dobrych zagrań kolegów z pomocy (szczególnie żałośnie wyglądały strzały głową, po uderzeniach nogą nieraz wykazywał się bramkarze Levante – Reina).
Pogrom
Powinno zgotować Herculesowi u siebie Getafe. Tylko świetne interwencje Calatayuda oraz dwukrotnie poprzeczka i raz słupek uchroniły beniaminka od straty połowy tuzina bramek. Pogrom zgotował również Deportivo La Coruna Real Madryt, wbijając mu sześć bramek, po raz pierwszy pokazując poziom, który chyba zawsze chcieliby oglądać madryccy kibice.
Pechowcy kolejki: Ivan Obradović i Jiri Jarosik
Piłkarze Realu Saragossa nie zaliczą meczu ze Sportingiem Gijon do udanych. Najpierw Obradović, próbując przeciąć płaskie dośrodkowanie Lory w pole karne, tak niefortunnie trącił piłkę, że ta wpadła tuż przy krótkim słupku bramki strzeżonej przez Toniego Doblasa. Zaraz po gwizdku sędziego oznajmującym rozpoczęcie drugiej połowy swoje „umiejętności” pokazał Jarosik, który w niegroźnej sytuacji dał się wyprzedzić Diego Castro, po czym musiał za nim gonić i ostatecznie brutalnie sfaulował zawodnika gości w polu karnym. Efekt: czerwona kartka dla Czecha i bramka z karnego dla Sportingu.
Bramka kolejki: Florent Sinama-Pongolle (Real Saragossa – Sporting Gijon, na 1:2)
Mimo gry w dziesiątkę, Real Saragossa potrafił nie tylko nawiązać walkę z wydawałoby się pewnymi punktów gośćmi, ale i uratować remis. Wszystko za sprawą Florenta Sinamy-Pongolle’a, który bramkę kontaktową zdobył w taki oto, kapitalny, sposób (na filmiku ok. 2:07):
Akcja kolejki: Hernandez – Soldado – Aduriz (Valencia – Athletic)
Świetna zespołowa akcja trójki zawodników Valencii. Najpierw tuż przed narożnikiem pola karnego piłkę wymienili dwaj pierwsi, następnie Soldado, wykazując się dobrą kontrolą futbolówki, jak i determinacją (wielu piłkarzom w polu karnym wystarczy najdrobniejszy kontakt, by padli jak rażeni piorunem) tuż sprzed linii dokładnie dośrodkował do Aduriza, który z najbliższej odległości wepchnął ją głową do bramki Iraizoza.
Jedenastka 6. kolejki:
Claudio Bravo – bez cienia przesady można napisać, iż golkiper Realu Sociedad wybronił zwycięstwo swojej drużynie. Chilijczyk obronił trudne strzały Osvaldo, Callejona, Garcii, Alfaro oraz Forlina, przy czym wykazał się znakomitym refleksem i wyczuciem, a także, co na tej pozycji równie istotne, sprzyjało mu szczęście. W 6. kolejce nieźle zaprezentowali się również Aouate i Ruben (wybronili remisy swoim drużynom), a także Calatayud (uchronił Herculesa od pogromu).
Sergio Ramos i Marcelo – boczni obrońcy Realu już po raz kolejny zaprezentowali poziom, jakiego trzeba oczekiwać na Santago Bernabeu, szkopuł w tym, że dopiero teraz dorównali im dosłownie wszyscy partnerzy. Spektakularny występ zaliczył przede wszystkim Ronaldo, ale nie można nie zauważyć tytanicznej pracy Hiszpana i Brazylijczyka. Niemal bezbłędni w obronie, często włączający się w akcje ofensywne, fantastycznie wyszkoleni technicznie – w tej chwili to bodaj najlepszy duet bocznych obrońców na świecie.
Ivan Ramis – na wyróżnienie zasługuje właściwie cała drużyna Mallorki, a już w szczególności defensywa, która dała sobie wbić na Camp Nou tylko jednego gola. Barcelona dochodziła do sytuacji bramkowych, ale w ostatniej chwili, jak spod ziemi, bardzo często wyrastał właśnie Ramis, dzięki któremu wyspiarze osiągnęli już drugi w tym sezonie remis z potentatem (w pierwszej kolejce 0:0 u siebie z Realem).
Carlos Marchena – pewnie dyryguje nie tylko defensywą „Żółtych Łodzi Podwodnych” (jeśli prowadzenie Valencii jest sensacją, to jak nazwać drugie miejsce Villarrealu?), ale i całością drużyny. Sprowadzony latem, z miejsca wywalczył sobie podstawowe miejsce w składzie i mocną pozycję w szatni. W meczu z Racingiem bezbłędny. Jego nazwisko można spokojnie wymienić w kontekście piłkarskiego powiedzenia: Stoper jest jak wino, im starszy, tym lepszy.
Xabi Alonso – najlepszy piłkarz od czarnej roboty w tej kolejce, a może i całej lidze. Do tego obdarzony niezwykłą precyzją, mocnym strzałem i przeglądem pola. Potrafi być niewidoczny, nieraz spowalniać akcje zespołu, ale w meczu z Deportivo to chyba w głównej mierze dzięki niemu Real odniósł tak przekonujące zwycięstwo. Kilkanaście odbiorów, dziesiątki fantastycznych podań, w tym asysta przy bramce Ronaldo. Kapitalny występ.
Cristiano Ronaldo – piłkarz kolejki. Mecz z Deportivo był pierwszym w tym sezonie, kiedy wszyscy uważający Portugalczyka za kuglarza, a nie wybitnego piłkarza, powinni posypać głowę popiołem. Ronaldo zdobył dwie bramki (w tym, o dziwo, głową, nie bojąc się o pieczołowicie układaną fryzurę – która zresztą i tak została zniszczona przez strugi deszczu), a mógł nawet więcej. Wreszcie w jego kontekście do rzeczownika „technika” można dodać określnik „użytkowa”. To był stary, dobry „Krycha” w dobrej (acz nie w wybitnej) formie.
Angel Di Maria – przepiękna (już kolejna!) bramka w meczu z Deportivo, do tego asysta przy golu Higuaina i ogólnie wyróżniająca postawa. Początki w Realu Argentyńczyk miał niezbyt udane, ale z meczu na mecz wydaje się, iż ugruntowuje swoją pozycję w zespole. Być może niebawem to od niego Mourinho zacznie ustalanie wyjściowej jedenastki.
Diego Perotti – niezwykle wysoka i równa forma od początku sezonu. Tak jak w przypadku Di Marii, występ w meczu z Atletico okrasił bramką z dystansu oraz asystą przy golu Negredo. Piłkarz, który miał największy udział w niespodziewanym zwycięstwie Sevilli ze stołecznymi.
Florent Sinama-Pongolle – w tak fatalnej sytuacji, w jakiej postawili Saragossę Jarosik i Obradović (patrz pechowcy kolejki), potrafił popisać się kapitalnym golem kontaktowym (patrz bramka kolejki) a kilka minut później również golem wyrównującym, zdobytym po wzorowym kontrataku. Niewykluczone, że tym dubletem uratował posadę Jose Aurelio Gayowi.
Gonzalo Higuain – tak jak Ronaldo, powoli wraca do dyspozycji z poprzedniego sezonu. Co prawda tylko raz wpisał się na listę strzelców (w dość ekwilibrystyczny sposób, co zwiastuje duży luz, wykończył podanie Di Marii), ale zaliczył również dwie asysty (odwdzięczył się skrzydłowemu, a także obsłużył Mesuta Oezila). Innymi słowy, połowa dorobku bramkowego Realu z meczu z Deportivo to jego zasługa. Jeśli utrzyma obecną dyspozycję, prędzej niż później zacznie gonić Nilmara w klasyfikacji Pichichi.
Miło się czyta :)
Hala Madrid!
racja aż 6-u piłkarzy Realu w jedenastce naprawde
miło