Real Madryt odmieniony. Czy wreszcie wrócą wielcy Królewscy?


Liga Mistrzów wiosną jest marzeniem dużej liczby drużyn. Dla Realu Madryt jest obowiązkiem, nawet w kryzysie

10 grudnia 2020 Real Madryt odmieniony. Czy wreszcie wrócą wielcy Królewscy?

Po odejściu Cristiano Ronaldo Real Madryt nie jest już takim hegemonem europejskich rozgrywek. W zeszłym sezonie potrafił wygrać, czy może raczej wymęczyć, mistrzostwo Hiszpanii. Ale w Lidze Mistrzów już nie było tak kolorowo, bo odpadł już w 1/8 finału, przegrawszy dwa razy po 1:2 z Manchesterem City. Ten sezon zaczął się słabo. Porażka z Szachtarem 2:3 oraz remis 2:2 z Borussią Moenchengladbach nie napawały optymizmem. Dodatkowo oprócz wyników sama gra madrytczyków bardzo męczyła oko. Potem przyszły dwa zwycięstwa nad Interem, czyli teoretycznie najsilniejszym rywalem w grupie, ale potem znów potknięcie z Szachtarem. Wczoraj udało się pokonać Borussię 2:0 i awansować z pierwszego miejsca dalej.


Udostępnij na Udostępnij na

Jednak to nie jest wyczyn, który może cieszyć madryckich kibiców. Ale jest coś, co jednak może obudzić nadzieję na lepsze jutro. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że był to najlepszy mecz Realu Madryt od czasów wybuchu epidemii. Może rywal nie był zespołem z europejskiego topu, ale gra madrytczyków naprawdę mogła się podobać. Kolejne ataki, ostrzeliwanie bramki rywala, pewność w defensywie i pełna kontrola – dawno nie widzieliśmy tego wszystkiego w jednym meczu Realu. Pytanie tylko, czy to mecz, który będzie przebudzeniem i zwiastunem rosnącej formy, czy jednak świąteczny prezent pod choinkę dla kibiców.

Mentalność

Wydaje się, że to jest kluczowe w ekipie ze stolicy Hiszpanii. Po to też był w trybie awaryjnym ściągany z powrotem Zinedine Zidane. Przecież Real Madryt nie ma piłkarzy, których trzeba szkolić i uczyć. To są zawodnicy, którzy wygrywali już wszystko w Europie i na świecie. Potrzebny był ktoś wielki, z wielkim nazwiskiem i autorytetem, tak by spoić szatnię i wydobyć z nich chęć wygrywania. Zidane był pierwszym trenerem, który potrafił wyjaśnić Cristiano, że ten nie musi grać w każdym meczu od początku do końca.

W tym sezonie jest w Madrycie problem z mentalnością. Real potrafi się spiąć na ważne mecze z Barceloną, Sevillą czy wczorajszy decydujący o awansie z Borussią. Warto zauważyć, że wskazane ekipy są zespołami z wysokiej półki i grają otwarty futbol. Real Madryt ma przede wszystkim kłopoty z drużynami słabszymi. Z jednej strony nie potrafi się zmotywować. Futbol jest takim sportem, że bez ciężkiej pracy i chęci wygrywania można polec z każdym. Jednak z drugiej strony czemu się dziwić. Tacy zawodnicy, jak: Kroos, Modrić czy Benzema mierzyli się już z Bayernem, Barceloną, Manchesterem City czy Liverpoolem. Niełatwo się zmotywować na Szachtar czy Cadiz.

Real Madryt i FC Barcelona – co się dzieje z gigantami hiszpańskiej piłki?

Stabilność

Kolejny problem to kwestia podnoszenia się. Kiedy Real Madryt pierwszy traci bramkę, trudno jest mu odrobić straty. Od zawsze mistrzowie Hiszpanii byli znani z genialnych, szybkich, zabójczych kontrataków. W przypadku kiedy szybko tracą gola po błędach w defensywie, giną ich atuty. Przeciwnicy zamykają się we własnym polu karnym, stawiają autobus i bronią wyniku. A Real nie ma pomysłu na sforsowanie takiej zmasowanej obrony i wali głową w mur.

Wydaje się jednak, że kwestia, z którą Real Madryt ma największy problem, to stabilność. Piłkarze ze stolicy Hiszpanii nie są w stanie zagrać dwóch dobrych meczów z rzędu. We wczorajszym spotkaniu świetnie wyglądali Kroos i Modrić, zawodnicy, którzy ostatnio byli najczęściej rugani przez kibiców i fachowców. Varane był bezbłędny, a jeszcze niedawno potrafił podawać do rywali i przelatywać między napastnikami jak pospieszny do Warszawy. Wczoraj cały zespół zagrał bezbłędnie i wreszcie ofensywnie, z tym głodem do zdobywania bramek, którego tak dawno w tej drużynie nie widzieliśmy. Jednak pytanie, czy to znak przebudzenia czy jednorazowy wyskok.

Nowe boki

Po odejściu Cristiano wiadomo było, że zbliża się czas przebudowy drużyny. Siłą Realu Madryt zawsze byli boczni obrońcy. Carvajal i Marcelo oprócz poczynań defensywnych przede wszystkim wyróżniali się podłączaniem do akcji ofensywnych. Asysty i bramki były zaliczane przez tę dwójkę regularnie. Obecnie na bokach defensywy występują Vazquez i Mendy. Mimo że do niedawna wyborem nr 1 w przypadku nieobecności w defensywie na każdą pozycję był Nacho.

Jeżeli chodzi o Hiszpana, gdyby wydał kiedyś swoją biografię, mógłby ją zatytułować „Baśnie o tysiącu i jednej wrzutce”. Nikt z innych piłkarzy nie dośrodkowuje tak często jak on. Jednak wszystkie te dośrodkowania były niedokładne i beznadziejne. Aż przy tysiąc drugiej wrzutce, odnosząc się do wcześniejszego tytułu, coś się przestawiło. We wczorajszym meczu zanotował asystę, idealnie dośrodkowując na głowę Benzemy, a gdyby Francuz był skuteczniejszy, mógłby mieć takich asyst kilka. I w ostatnich spotkaniach w tym elemencie wydaje się regularny. Jeżeli chodzi o Mendy’ego, to wszyscy zastanawiają się, czy wytrzyma ten sezon fizycznie, bo wpuszczenie na boisko Marcelo w obecnej formie może przynieść opłakane konsekwencje.

Stara ofensywa

Środek pola wygląda ciągle tak samo. Trio Kroos – Casemiro – Modrić jest nie do ruszenia. Mimo że został ściągnięty z wypożyczenia Oodegard, który miał kreować grę tak samo, jak robił to w zeszłym sezonie w Realu Sociedad. Kontuzjowany jest Fede Valverde i wydaje się, że to on zajmie miejsce w podstawowej jedenastce jednego z wymienionej trójki. Najbliżej pożegnania się z podstawowym składem był Luka Modrić. Kontrakt Chorwata dobiega końca i wydawało się, że pożegna się z Madrytem. Po ostatnich meczach i formie, jaką prezentował od początku sezonu, włodarze klubu z łatwością pożegnaliby zdobywcę Złotej Piłki z 2018 roku. Jednak na złość wszystkim Modrić się obudził i zaczął grać na miarę swoich umiejętności. W meczu z Borussią był dosłownie wszędzie. Czy koniec kontraktu tak zmotywował rozgrywającego Realu? Na brak pieniędzy nie może narzekać, zdobył w piłce praktycznie wszystko. A jednak wydaje się, że nadal chce zostać w Madrycie i wygrać coś jeszcze.

Jeśli chodzi o ofensywę, to tutaj od lat nie do ruszenia jest Karim Benzema. Po odejściu Ronaldo to na niego spadła odpowiedzialność za strzelanie bramek. I daje sobie radę. We wczorajszym meczu zdobył oba gole, które były trafieniami numer 68 i 69 w rozgrywkach Ligi Mistrzów. To oznacza stratę tylko dwóch bramek do trzeciego miejsca, na którym są nasz snajper Robert Lewandowski i legenda Realu Madryt – Raul.

Na skrzydłach zagrali młodzi Brazylijczycy, którzy kariery mają dopiero przed sobą, czyli Vinicius i Rodrygo. Marco Asensio jest w słabej formie i wciąż po kontuzji nie może dojść do swojej dawnej dyspozycji. No i jest ogromny problem z Edenem Hazardem. Belg był kreowany na następcę Cristiano Ronaldo, jednak wciąż jest kontuzjowany i głównie czas spędza w gabinetach lekarskich. Więcej mówi się o jego problemach z wagą niż o asystach i bramkach, których po prostu brakuje. Wiadomo, że Florentino Perez nie wydaje pieniędzy na transfery, bo odkłada każde euro na transfer Kyliana Mbappe. Jednak czy Francuz będzie chciał przyjść do Realu Madryt, który nie jest już galaktyczny? A może właśnie ściągnięcie skrzydłowego PSG rozpoczęłoby nową erę „Galacticos”? Gdyby dołączył do niego Haaland, to Real Madryt być może wróciłby na sam szczyt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze