Mogło być pięknie. Miało być historyczne zwycięstwo, Lech prowadził do przerwy, grał dużo mądrzej. Przecież taki mecz to doskonała okazja do zmazania ogromnej plamy na honorze Kolejorza, która pojawiła się wraz z porażką przeciwko Lincoln Red Imps. Ale na boisko weszli Agnero, Lisman (choć jego przygoda na murawie był bardzo krótka), Ismaheel i Gumny. Po raz kolejny udowodnili, że nie są w stanie dać choćby połowy tej jakości, którą dysponuje wyjściowy skład. Lech Poznań znowu na deskach, poznańscy kibice znowu przez swój ukochany zespół doznają niemałego cierpienia.
Lech Poznań nie polubił się z Rayo Vallecano
Gorąco było już przed meczem. Lech Poznań w swoich mediach społecznościowych opublikował film pokazujący szatnię gości na stadionie Rayo Vallecano. Hiszpańskie środowisko kibicowskie podzieliło się – jedni zarzucali Lechowi pogardę dla rywala, inni cieszyli się, że wreszcie ktoś powiedział prawdę o hiszpańskiej ekipie. Zarzuty o umniejszanie hiszpańskiemu rywalowi są groteskowe.
Piłkarze Lecha przyjechali na rozpadający się stadion, w pomieszczeniu dla trenerów brakowało lamp, warunki sanitarne pozostawiały wiele do życzenia. Polskie stadiony przyzwyczaiły nas do pewnych standardów, gościnności. Piłkarze „Dumy Wielkopolski” przyjechali do zespołu z La Liga, który w poprzednim roku napisał piękną historię w La Liga, zachwycał w jednej z lepszych lig na świecie – generuje to jednak także pewną odpowiedzialność i profesjonalizm. Rayo Vallecano ewidentnie nie dojechało do europejskich standardów.
Szybki tour po naszej szatni 👀 pic.twitter.com/AbS0tQqRCG
— Lech Poznań (@LechPoznan) November 5, 2025
Świetny początek Kolejorza
Zmagali się także z problemami w swojej grze. Dojście do strzału nie stanowiło być może wielkiego wyzwania, jednak próby ofensywnych graczy Rayo pozostawiały wiele do życzenia. „Kolejorz” nie tracił zbyt dużo sił na dominacje w ofensywie. Cierpliwie czekał na swoje okazje, choć w pierwszych minutach spotkania już kilkukrotnie zaznaczył swoją obecność na murawie. Rywale dostali sygnał – łatwo nie będzie. W 11 minucie kapitalną wrzutkę Joela Pereiry wykorzystał Luis Palma.
4 goal involvements in 3 games for Luis Palma 🔥#UECL pic.twitter.com/wAIeVO0kBj
— UEFA Conference League (@Conf_League) November 6, 2025
Rayo próbowało odzyskać kontrolę nad meczem, jednak waliło głową w mur. Zanotowało jedną groźniejszą sytuację w 27 minucie – wówczas Mrozek nie dał rady złapać piłki, wybijając ją wpadł w Alfonso Espino. Fani gospodarzy ewidentnie domagali się rzutu karnego, jednak zupełnie niesłusznie. Nie doszło do przewinienia. Parę minut później w dogodnej sytuacji znalazł się Fran Perez, zamiast przymierzyć na dalszy słupek, trafił w boczną siatkę.
6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry w pierwszej części kapitalną bramkę z dystansu strzelił Antoni Kozubal. Spokojnie, z zimną krwią, nie był to strzał wybitnie mocny, ale techniczny. Wydawało się, że Rayo Vallecano znalazło się w sytuacji bardzo niekomfortowej, jednak z czasem pokazało mental i zaczęło wyciągać więcej wniosków. W pierwszej połowie to jednak Lech był ekipą konkretniejszą.
LECH PODWYŻSZA PROWADZENIE W MADRYCIE!!! 💙
Antoni Kozubal zdobywa pierwszego gola w tym sezonie! 2:0 dla Kolejorza! 🔝💪
📺 Polsat Sport 1 | Polsat Sport Premium 1 | Polsat Box Go! pic.twitter.com/AKfMKP0tDa
— Polsat Sport (@polsatsport) November 6, 2025
Lech skuteczniejszy w pierwszych 45 minutach
Skuteczność. To z pewnością zadecydowało o tym, że pierwsza połowa przebiegła w taki, a nie inny sposób. Nie da się ukryć, to Rayo Vallecano wyszlifowało współczynnik xG do aż 0,72, jednak z czterech strzałów Lecha to aż trzy były celne. Palma i Kozubal słyną z mocniejszego, technicznego kopnięcia. Doświadczony Augusto Batalla, bramkarz Rayo, nie miał zbyt wiele do powiedzenia.
Po raz kolejny potwierdziła się sytuacja, że Lech bez piłki, to Lech solidny. Kolejorz cierpliwie wyczekiwał swoich momentów, gdy było trzeba był głęboko cofnięto, z pewnością irytował rywala. Tym razem to „Kolejorz” grał inteligentny, sprytny futbol, oszczędził energię, był pewniejszy siebie, dawał więcej konkretów.
Zmiany, które pogrążyły Lecha
Do czasu. Rayo długo czaiło się, dokonywało rekonesansu, szukało sposobu jak zagrozić bramce Bartosza Mrozka. Impas udało przełamać się w 58 minucie spotkania. Isi Palazon trfaił po wrzutce Pedro Diaza, którego nie dopilnował Joel Pereira. Niels Frederiksen zareagował zmianami. Murawę opuścili Pablo Rodriguez, Leo Bengtsson i Mikael Ishak. Za nich weszli Taofeek Ismaheel, Kornel Lisman i Yannick Agnero. Ani jeden z nich szczególnie się nie wyróżnł. W drugiej części brakowało ofensywnego Lecha. Od czasu do czasu Joel Pereira popisał się jakimś rajdem, jednak po raz kolejny – Yannick Agnero z łatwością był neutralizowany. Epatował bezradnością i brakiem piłkarskiej jakości. Kolejny mecz, zero progresu.
Niewidoczny był także Kornel Lisman, raczej unikał wchodzenia w pojedynki, gdy jednak już to miało miejsce, nie był dostatecznie przekonany co do swoich decyzji, w efekcie piłkę tracił. Nie wychodził do kontr, wprowadzał chaos, gdy Lech musiał się bronić. Otrzymał „wędkę”, w jego miejsce w 82 minucie spotkania na murawie zameldował się Robert Gumny.
Lisman: pic.twitter.com/wcnDttfKsV
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) November 6, 2025
Problemy z wrzutkami
Z kolei Rayo Vallecano po bramce kontaktowej zrozumiało, że Lech potrafi się pogubić, gdy widzi unoszącą się nad jego polem karnym piłkę. Zaczęli zatem próbować częściej zagrozić bramce rywali poprzez wrzutki. Te rzeczywiście potrafiły zestresować kibica Lecha, w ich obliczu defensywa nieco się gubiła.
Ostatnie dziesięć minut regulaminowego czasu gry, chwila utraty koncentracji i Lech traci głupią bramkę. Winowajcą Ismaheel, który na wysokości własnego pola karnego stracił posiadanie. Zdezorganizowana defensywa Lecha nie zdążyła za atakiem rywala. Piłka odbiła się od Antonio Milicia, trafiła pod nogi niepilnowanego Jorge de Frutosa, a ten oddał bezbłędny strzał.
I po raz kolejny Lech odebrał sobie szansę na zwycięstwo zmianami. Żaden ze zmienników (może poza Jagiełłą) nie dał dziś oczekiwanej jakości, a wręcz osłabił zespół.
Ciężko nie mieć do Nielsa Frederiksena pretensji o zarządzanie meczem.#RAYLPO
— Antek Malinowski (@AntMalinowski_) November 6, 2025
Taofeek Ismaheel parę razy potrafił, że jest w stanie grać efektownie z piłką przy nodze, jednak po raz kolejny – kulała decyzyjność. Piłkarze Rayo Vallecano nie dali mu także wystarczająco przestrzeni, by ten mógł wykreować solidną kontrę. To ewidentnie nie był jego dzień. Wciąż brakuje w jego dyspozycji stabilności. Poza meczem z Rapidem Wiedeń, Nigeryjczyk nie jest w stanie stworzyć większego zagrożenia, jest także dość przewidywalny.
Ostatnia minuta, Rayo ze zwycięstwem
Gol wyrównujący był czymś na rodzaj motoru napędowego dla Rayo. Kolejorz, owszem, był w stanie parę razy postraszyć na skrzydłach, ale co z tego, skoro brakowało napastnika? Yannick Agnero był beznadziejny. Dysproporcja między wyjściową jedenastką a ławką rezerwowych bardziej uwidoczniła się, gdy Rayo w doliczonym czasie gry wbiło gola na 3:2. Pokazali mental, większą jakość, po raz kolejny uwypuklono wszystkie problemy Lecha Poznań. Zapach mokrej ściery wciąż unosi się nad Poznaniem, widmo europejskich kompromitacji znów wzięło Polskę w swoje objęcia.