Znamy już pierwszego finalistę klubowych mistrzostw świata. Został nim brazylijski Santos, który w dzisiejszym półfinale pokonał Kashiwa Reysol 3:1. Po spotkaniu szkoleniowiec Santosu nie krył jednak swych obaw.
Architektami zwycięstwa w dużej mierze okazali się Neymar i Borges, którzy wpisali się na listę strzelców. Zwłaszcza bramka tego pierwszego była szczególnej urody. Neymar popisał się precyzyjnym uderzeniem z 25 metrów, a ponadto był wyróżniającym się piłkarzem spotkania. Nie wszystko jednak wygląda tak, jak oczekuje tego szkoleniowiec Santosu, Muricy Ramalho.
– Nie uważam, że to kwestia szczęścia. Jesteśmy przecież dobrym zespołem. W Brazylii koncentrujemy się głównie na ofensywie, a nie obronie, a więc to normalne, że stwarzaliśmy sobie sytuacje – podkreślił Ramalho, który w tej beczce miodu odnalazł jednak łyżkę dziegciu.
– Posiadanie piłki nie jest tożsame z wynikiem, ale oczywiście musimy z Barceloną zagrać lepiej. To fantastyczna drużyna, która potrafi utrzymać się przy piłce. Jeśli to właśnie z nimi zagramy w finale, będziemy musieli zaprezentować się lepiej, ponieważ oni są silniejsi niż Reysol – podsumował szkoleniowiec Santosu.
Obawiam że Santos jeśli zagra lepiej to i tak
przegra bo wystarczy że się przeczyta napis Barca i
już wszyscy się boją;) Haha xD
VeB!!
Wole aby Santos wygral. Przynajmniej ladne bramki
strzelaja. Ci z barcy chyba z dalszej odleglosci niz
10 nie umieja dokopnac