W poprzednim sezonie zwolnienie trenera w trakcie rozgrywek okazało się strzałem w dziesiątkę i rzutem na taśmę uchroniło Southampton przed spadkiem z Premier League. Czy tym razem będzie podobnie?
W dotychczasowej kampanii doszło już do kilku zmian na ławce trenerskiej. Obok londyńskiego Fulham i Manchesteru United na taki krok zdecydował się klub z St Mary’s Stadium, gdzie Walijczyka Marka Hughesa, pracującego z zespołem od marca bieżącego roku, zastąpił 51-letni Ralph Hasenhuettl. Stał się on w ten sposób pierwszym Austriakiem prowadzącym ekipę z angielskiej elity.
Schritt für Schritt
Krok po kroku – bo właśnie to oznaczają te trzy niemieckie słowa – to idealne streszczenie dotychczasowej drogi szkoleniowca urodzonego w austriackim Grazu. Pierwszy sukces odniósł, prowadząc VfR Aalen, które w ciągu dwóch lat wywindował z dna tabeli 3. ligi do historycznego awansu do 2. Bundesligi. O Austriaku zrobiło się jednak głośniej w Niemczech podczas jego pracy w drugoligowym Ingolstadt. Pobyt w bawarskiej drużynie to bliźniacza sytuacja jak w Aalen. Szkoleniowiec przejął ekipę z dna tabeli zaplecza Bundesligi, by już w następnym sezonie, po raz pierwszy w historii klubu, awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Nagrodą za świetne wyniki w Ingolstadt stała się posada w bogatym i mającym mocarstwowe plany RB Lipsk, gdzie swoim warsztatem zwrócił na siebie uwagę nie tylko ekspertów śledzących Bundesligę. W pierwszym roku pracy Hasenhuettla zespół z Saksonii został wicemistrzem Niemiec, ustępując jedynie wielkiemu potentatowi z Monachium. W drugim sezonie zajął natomiast szóste miejsce w lidze oraz znalazł się w najlepszej ósemce Ligi Europy. Po zakończeniu sezonu Austriak zdecydował się rozwiązać kontrakt z klubem, który miał obowiązywać do czerwca 2019 roku. Jedną z głównych przyczyn rozstania miał być konflikt trenera z ówczesnym dyrektorem sportowym, a obecnie szkoleniowcem RB Lipsk, Ralfem Rangnickiem oraz brak oferty długoterminowej umowy, na którą liczył.
Niemiecka szkoła
Hasenhuettl uczył się fachu razem z Juergenem Kloppem, co też widać w sposobie gry ich zespołów. Futbol obu trenerów oparty jest na tzw. gegenpressingu, czyli połączeniu dobrego przygotowania fizycznego z agresywnym, wysokim pressingiem. Ten atrakcyjny dla oka styl menedżerów wyróżnia jednocześnie szybkie przejście z obrony do ataku oraz częste wsparcie drużyny w ataku przez bocznych obrońców. Podobna filozofia piłkarska oraz charakterystyczne dla nich ekspresyjne zachowania w trakcie meczów stały się pretekstem do porównywania Austriaka z Niemcem. Najlepszym na to dowodem jest nadana Hasenhuettlowi ksywka „Alpejski Klopp”, za którą, delikatnie mówiąc, nie przepada.
Powrót do przeszłości
Włodarze ekipy z St. Mary’s Stadium oferując Hasenhuettlowi 2,5-letni kontrakt, w tym sezonie stawiają przed nim jako priorytetowe zadanie utrzymanie się w Premier League oraz odpowiednią przebudowę zespołu, umożliwiającą w dalszej perspektywie walkę o lokaty gwarantujące europejskie puchary. Zatrudniając Austriaka, Southampton pragnie wydostać się z marazmu i nawiązać do dobrych rezultatów z czasów, gdy ich menedżerami byli Mauricio Pochettino czy Ronald Koeman.
Hasenhuettl to gwarancja ofensywnego stylu, który zaszczepiał wszystkim swoim drużynom od prowincjonalnego Aalen po ambitne i bogate RB Lipsk. Początki wydają się więcej niż obiecujące, gdyż „Święci” potrzebowali pod jego wodzą jedynie trzech spotkań, by odnieść dwa zwycięstwa, czyli więcej, niż udało się osiągnąć poprzednikowi przez pierwsze 15 kolejek bieżącej kampanii.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe sukcesy i warsztat nowego trenera, kibice „Świętych” mogą patrzeć w przyszłość z optymizmem. Uważa się powszechnie, iż Hasenhuettl to idealny kandydat do powierzonego mu zadania i to tylko kwestia czasu, gdy nawiąże do dobrych wyników z czasów Argentyńczyka czy Holendra. O tym, że nie jest to człowiek z przypadku, niech świadczy fakt, iż był wymieniany w kontekście zastąpienia Niko Kovaca w Bayernie Monachium po serii słabszych wyników Bawarczyków. Jest to jednak jego pierwsza praca poza granicami Niemiec, dlatego też pojawia się pewien znak zapytania. Przekonamy się niebawem, czy „Alpejski Klopp” przeorganizuje tak szybko i sprawnie klub z hrabstwa Hampshire na własne podobieństwo, zapewniając przy okazji niemieckiemu koledze po fachu kolejne perełki na Anfield, jak to się działo chociażby w przypadku Sadio Mane, Adama Lallany czy Virgila van Dijka.
Moze zabawic,chociaz ni musi.Ang liga jest bardzo trudna i nawet Murinio wywalony zostal