Raków – Karabach 3:2. Rollercoaster w pierwszej bitwie


Podobnie jak przed rokiem mistrz Polski lepszy od mistrza Azerbejdżanu o jedną bramkę w meczu domowym

27 lipca 2023 Raków – Karabach 3:2. Rollercoaster w pierwszej bitwie
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Raków Częstochowa w dramatycznych okolicznościach pokonał Karabach FK w pierwszym spotkaniu drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mimo prowadzenia 2:0 dał przeciwnikowi doprowadzić do remisu, aby ostatecznie samemu cieszyć się ze zwycięskiej bramki. Z nieba do piekła – ale jeszcze nie z powrotem. Najtrudniejsza część zadania dopiero przed podopiecznymi Dawida Szwargi. Na dzisiaj jednak trzeba szanować rezultat, nabytą naukę i doświadczenie.


Udostępnij na Udostępnij na

Pod względem mentalnym, fizycznym i piłkarskim ekipy Rakowa i Karabachu stoją na zbliżonym poziomie. Dwumecz o zapewnienie rozgrywek grupowych europejskich pucharów w sezonie 2023/2024 toczy się przede wszystkim w aspekcie taktycznym. Nastawienie obu stron nie zamyka się na defensywie lub ofensywie – oglądamy zawody sportowych szachów, których pierwszą partię minimalnie wygrali „Czerwon0-niebiescy”.

Co za ulga, Raków jednak z zaliczką! [OCENY POMECZOWE]

Środek i boki – za wolno i za szybko

Aby w tak równej walce skończyć ten krok przed rywalem, każdy element układanki musi ze sobą współgrać. Pod względem komunikacji i współpracy starcie z Azerami było niestety najgorsze z pięciu rozegranych w tym sezonie przez „Medaliki”. Złoci medaliści ubiegłej kampanii PKO Ekstraklasy funkcjonowali na dwa tempa. Zawodnicy ze środkowej strefy zbyt często spowalniali akcje i ociężale reagowali na wydarzenia boiskowe, a skrzydła działały zbyt pośpiesznie i nerwowo.

Po znakomitym starcie sezonu swojego dnia tym razem nie miał Ben Lederman, który razem z Giannisem Papanikolaou wielokrotnie przysypiał w fazie obronnej, a także w fazie z piłką przy nodze. Nie popisał się również Vladyslav Kochergin, który wskutek ponownego powrotu po długiej przerwie na pozycję numer dziesięć nie przyswoił należytych poleceń i nie był zwyczajnie przygotowany do meczu takiej wagi.

O ile w przypadku wspomnianej trójki możemy mówić o spóźnieniu, o tyle w kontekście wahadłowych, ze wskazaniem na Frana Tudora, o zapędzeniu i delikatnym przemotywowaniu. Chorwat notorycznie przeceniał swoje możliwości i rzucał siebie oraz kolegów na głęboką wodę, zamiast wykonywać swoją pracę w takim stopniu, jaki cotygodniowo oglądamy z jego strony na boiskach ekstraklasy.

Karabach znów przywdział rozwścieczoną maskę

Po dziewięciu połowach bez straty bramki, kiedy wydawało się, że Raków, co prawda po dwóch dość fartownych trafieniach, jest na świetnej drodze do wyrobienia konkretnej zaliczki przed rewanżem, przypomnieliśmy sobie, dlaczego Karabach jest drużyną z największych koszmarów naszych klubów. Przyjezdni ruszyli z podwójną mocą, każdy piłkarz w białej koszulce był naładowany jak kabanos, a miejscowych po prostu zamurowało.

Tak jak w przeszłości Azerowie przybrali postać walca, któremu trudno się przeciwstawić. Zostaje jednak poczucie, że tego przeistoczenia dało się uniknąć. Na tym poziomie nie ma miejsca na pomyłki, a w przypadku graczy Gurbana Gurbanova każdy następny tylko napędza zespół z Kaukazu. Jeden przegrany pojedynek główkowy, jedna strata przy kole środkowym i losy potrafią się natychmiast odwrócić.

W wielu spotkaniach, gdzie grają dwie dobre drużyny, dochodzi do sytuacji, że dany zespół ma swoje momentum i trzeba je przetrwać. Myślę, że przy momentum rywala między 70. a 80. minutą mogliśmy zachować się lepiej – komentował na pomeczowej konferencji prasowej Dawid Szwarga. Niepokoi jedynie, że stuprocentowych sytuacji rywale ze Wschodu mieli więcej – czy to po wypadach skrzydłami, czy po niezebranych piłkach we własnym polu karnym.

Sonny Kittel – debiut marzenie

Jeśli mamy mówić o czynnikach, które dają nadzieję na przetrwanie w bakijskim piekle i poskromienie wiecznego, przeklętego kata polskich drużyn, to takim jest niewątpliwie nowa jakość w postaci świeżo sprowadzonej gwiazdy 2. Bundesligi i głównego bohatera wczorajszego widowiska. 30-latek polskiego pochodzenia wszedł z ławki rezerwowych i od razu zaznaczył się na murawie przepięknym golem z dystansu, który jest po części jego znakiem firmowym.

Bomba niedoszłego (na razie) reprezentanta naszego kraju może wprawić w niemały popłoch mistrzów Azerbejdżanu, którzy przed rewanżem będą świadomi, że przy pozostawionych przestrzeniach i nie najpewniejszym bramkarzu między własnymi słupkami niekoniecznie wywiążą się z roli faworyta. Możliwe, że przez całe 90 minut będziemy oglądać wymianę ciosów, a możliwe, że obie strony będą zmuszone do przeorganizowania.

Kolejną sprawą są wybory personalne szkoleniowca częstochowskiego Rakowa, do których wielu kibiców, jak i postronnych obserwatorów miało zastrzeżenia. To zmiennicy, chwaleni przez szkoleniowca odegrali decydującą rolę: bramki Piaseckiego i Kittela, asysta Sorescu. – Wydaje mi się, że często ważniejsze będzie, kto na boisku kończy mecz, a nie kto zaczyna – podsumował sprawę Dawid Szwarga.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze