Raków Częstochowa wypunktował słabości Slavii i jest od krok od LKE!


Zespół Marka Papszuna jak nikt umie wykorzystywać gorsze momenty rywali

18 sierpnia 2022 Raków Częstochowa wypunktował słabości Slavii i jest od krok od LKE!
Tomasz Kudala / PressFocus

Raków Częstochowa wygrał przed własną publicznością ze Slavią Praga 2:1 po golach Iviego Lopeza i Frana Tudora. „Medaliki” dały do zrozumienia, że są lepszą drużyną, i w Czechach powinny dokończyć dzieła.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz Rakowa ze Slavią był różny: czasami otwarty, a czasami zamknięty. Jednak to polska drużyna okazała się nie tylko lepsza piłkarsko, ale i sprytniejsza.

Idealne przygotowanie pod rywala

W przeciwieństwie do prażan częstochowianie przystąpili do spotkania wręcz perfekcyjnie przygotowani. Co prawda Rakowowi brakowało kilka ważnych ogniw, ale w przeciwieństwie do Slavii ich zastępcy już od pewnego czasu byli wdrażani do jedenastki.

Możemy być niezadowoleni. Myślę, że powinniśmy mieć wyższą zaliczkę.Marek Papszun po meczu Raków – Slavia.

Gdy przyjrzymy się ekipie Jindricha Trpisovskiego, zobaczymy, że nie było tam koncepcji, jak poradzić sobie wobec plagi kontuzji wśród ważnych lub mniej ważnych piłkarzy. Czeski szkoleniowiec szczycił się na przedmeczowej konferencji prasowej szeroką kadrą, ale cóż – wydaje się, że to bogactwo go zgubiło. Samo w sobie, ale trochę też ze względu na zwyczajnie gorszy warsztat trenerski Czecha.

Ze względu na naszą gorszą jakość lub na to, że graliśmy „balonami”, nie zostaliśmy na połowie przeciwnika, co niepotrzebnie dużo nas kosztowało. Tomas Holes po meczu Raków – Slavia

Rakowiacy zaś nie tylko szlifowali zgranie oraz plan na mecz od dłuższego czasu (a nie od dzisiejszego poranka), ale także znali każdą cechę poszczególnych zawodników rywala. Świetną pracę w kwestii czytania graczy Slavii wykonał asystent trenera Dawid Szwarga. Z kolei trener Marek Papszun dopracował czujność swoich defensorów na okoliczność szybkich ataków „Czerwono-białych”.

Nie pozwolili niemalże na nic

I ta defensywa – na czele z Zoranem Arseniciem, który jako zastępczy kapitan wykazuje się od początku sezonu absolutną profesurą, jeśli pominiemy niektóre stałe fragmenty gry – była ponownie kluczem do sukcesu. Raków był w tym spotkaniu zarówno bardziej ruchliwy na bokach boiska, jak i przeważał w środkowej strefie, a jedna z bramek była wypadkową właśnie świetnego wyjścia spod pressingu obrońców i znalezienia sporo miejsca do przeprowadzenia akcji oraz uderzenia.

Prawdopodobnie swój najlepszy mecz w Rakowie zagrał Stratos Svarnas. Reprezentant Grecji otrzymał, zdaje się, najtrudniejsze zadania ze wszystkich piłkarzy „Czerwono-niebieskich”, bo musiał mierzyć się z Peterem Olayinką, który często napędzał grę gości. Jak wiemy, to z jego strony boiska padł gol wyrównujący, ale wziął się on raczej z przypadku niż z niewłaściwej organizacji prawej flanki RKS-u.

Swoje pokazał też Milan Rundić. Serb, który może czasem nie dociągał motoryką do swoich partnerów czy też przeciwników, znów potrafił zamurować lewą stronę bloku obronnego, świetnie zatrzymując zapędy kolejnych młodych skrzydłowych. I dlatego też 30-latkowi należą się pochwały: przy szybszych, bardziej technicznych ofensorach z wielkim ciągiem na bramkę wyzwala w sobie dodatkowe pokłady energii i skupienia.

Raków gotowy na poskramianie gigantów

Częstochowski Raków ponownie zaskoczył przeciwników: wynikiem, szybkością reakcji na utratę bramki, wysokością pressingu, intensywnością gry, nawet fizycznością oraz mentalnością i… tak moglibyśmy wyliczać w nieskończoność. Prawda jest taka, że dzisiaj polski klub wykonał kolejny, jeszcze większy krok na arenie europejskiej, która to dostała następny, naprawdę poważny sygnał, że rośnie na niej nowa siła.

Dzisiaj jest o Rakowie głośno i nie zanosi się, aby szybko miało się to skończyć. A wspomniane sygnały, które wysyłają nieustannie zawodnicy spod Jasnej Góry, mogą dochodzić coraz wyżej. Bo Raków stał się nie tylko zespołem dobrze grającym w piłkę, ze swoją filozofią i spiritem, ale również potencjalnym kandydatem do bicia się jak równy z równym przeciwko tym mocniejszym czy nawet najmocniejszym z możliwych.

I nie robią na tej drużynie wrażenia moc czy predyspozycje choćby najtrudniejszego rywala. Wyższy poziom i wyższa ranga wręcz dodaje skrzydeł całej grupie ludzi pracujących wokół. Najlepszym tego dowodem jest zachowanie sztabu, osób powiązanych z klubem na trybunach i rzeszy kibiców, którzy praktycznie grają razem z piłkarzami, do jednej bramki, dając sobie nawzajem mnóstwo wsparcia. To wszystko powoduje, że Raków ma w sobie tyle ikry, mądrości i jakości, iż dziś jest postrzegany jako poskramiacz faworytów.

Pozostał zatem jeden cel – przetrwanie w Pradze i zdobycie upragnionego, największego sukcesu w 101-letniej historii klubu powstałym jako Racovia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze