Marek Papszun wracając do Rakowa Częstochowa miał przede wszystkim udowodnić całej piłkarskiej Polsce, że zna się na rzeczy. Miał od razu osiągać znakomite wyniki i albo zostać selekcjonerem reprezentacji, albo otworzyć sobie szerzej rynek zagranicznych. A jak na razie daleko mu do roli selekcjonera, tak samo jak daleko mu do porządnego klubu zagranicznego. Jednym zdaniem: chyba nic nie idzie po jego myśli.
Potencjalnie Raków Częstochowa nie znajduje się aż w tak słabej sytuacji. Jeśli wygrałby zaległe spotkania, miałby na koncie 12 punktów, co na ten moment dałoby mu 6. miejsce w ligowej tabeli. Jednak polskie rozgrywki znają już taki przypadek gdzie doliczano sobie niezdobyte punkty. A potem o mało co nie skończyło się spadkiem. Obecnie Raków Częstochowa zajmuje miejsce w strefie spadkowej. Zważywszy na to, że dzisiaj gra z Legią Warszawa, raczej nikt nie wróży mu sukcesu.
Poprzedni sezon
Autostrada do mistrzostwa w kontekście poprzedniego sezonu Rakowa to mimo wszystko przesada. Raków miał bardzo ułatwioną drogę do mistrzostwa. Z „czołówki” tylko Raków, Lech oraz Pogoń nie grali w europejskich pucharach. „Portowcy” dopiero co byli po przegranej w finale pucharu Polski z Wisłą Kraków, a „Kolejorz” był po kiepskim sezonie Mariusza Rumaka. Z tej trójki to Raków miał najłatwiejszą sytuację. Wrócił zasłużony dla tego klubu szkoleniowiec, kadra nie była na słabym poziomie, a do tego właściciel nigdy nie szczędził grosza na transfery. W teorii wszystko powinno się udać. A nawet na wiosnę się udawało. W pewnym momencie to Raków był najczęściej typowanym kandydatem do mistrzostwa. Jednak wypuścił pozycję lidera w ostatnich kolejkach, a sam trener jawnie przyznał, że Raków walczy tylko o wicemistrzostwo. Nie ma to jak dobra mentalność klubu. Prawda?
Mistrzostwo Polski dla Marka Papszuna to nie tylko kolejny puchar w CV. To szansa na pokazanie się w europejskich pucharach. Oczywiście tych poważniejszych, bo pokazanie się w Lidze Konferencji w 2025 roku to chyba nie robi na nikim wrażenia. Marek Papszun pokazałby się w Europie i być może otworzyłby sobie furtkę do przejęcia jakiejś zagranicznej drużyny. A tak to zagra między innymi z: Universitatea Craiova oraz Sigmą Ołomuniec. Po tych starciach Marek Papszun raczej nie zostanie sigmą polskiej trenerki.
Obecny sezon
Raków Częstochowa w tym sezonie prezentuje się w kratkę. Nie można mu zarzucić, że nie wygrywa spotkań. 6:1 w dwumeczu z Ziliną, 3:1 w dwumeczu z Ardą czy wyeliminowanie Maccabi Haify to dotychczasowe pozytywy z tego sezonu Rakowa. Jednak oprócz tych zwycięstw, Raków zanotował aż cztery ligowe porażki w sześciu spotkaniach. Jeśli „Medaliki” mają w planach postawić wszystko na jedną kartę, czyli wygrywać w Lidze Konferencji, a w lidze niech się dzieje wola nieba, to nawet Jasna Góra im nie pomoże.
Marek Papszun
Nie od dziś wiadomo, że Marek Papszun miał chrapkę na reprezentację, bądź na klub zagraniczny. Przez te niespełnione ambicje, podczas jego drugiej kadencji w Rakowie można odnieść wrażenie, że trenuje ten klub jak za karę. Tu narzeka na wyjazd na Węgry, tu niepotrzebna sprzeczka z dziennikarzami, a na dokładkę głupia polityka kadrowa/transferowa. To trochę wygląda tak, jakby Marek Papszun myślał, że wszystko w tym klubie wygra się za niego.
Przewidywalność
Najgorszą cechą Rakowa Częstochowa stała się przewidywalność. Odpalając mecz Rakowa chyba każdy wie, że „Medaliki” zagrają 1-3-4-3, założą pressing, a wysoki napastnik z przodu będzie od wygrywania pojedynków główkowych. Problem polega na tym, że oprócz tych aspektów, Raków nie prezentuje nic ekstra. Ciężko jest zaskoczyć rywala ciągle prezentując te same schematy. Raków jest do bólu przewidywalny. W tego typu sytuacjach są dwie „proste” opcje. Pierwsza — Marek Papszun powinien wpuścić Rochę i kolokwialnie mówiąc nakazać „pałować” wrzutki w pole karne. Jednak Marek Papszun wolał pół roku po transferze Portugalczyka oddać go do Zagłębia. Druga — wpuścić skrzydłowego z dobrym dryblingiem, który potrafi wziąć grę na siebie i wnieść to „coś”. Czyli przykładowo w momencie, gdy każdy myślał, że on będzie strzelał, ten wejdzie w drybling i poda do lepiej ustawionego kolegi. Musi po prostu być nieprzewidywalny.
Oczywiście są jeszcze „trudniejsze” opcje. Zaskoczenie przeciwnika taktyką na mecz. Zaskoczenie przeciwnika formacją, w jakiej ustawia się zespół. Jest ich naprawdę mnóstwo. Jednak nie od dziś wiadomo, że ciężkie mecze czasem przepycha się najprostszymi metodami. A Raków Częstochowa jak na razie jest na etapie przegrywania tych ciężkich spotkań.
***
Raków Częstochowa znajduje się w niekomfortowej sytuacji. Drużyna Marka Papszuna mimo awansu do fazy ligowej Ligi Konferencji i łatwego losowania, znajduje się w strefie spadkowej ekstraklasy. Ewidentnie zawodzi gra na kilku frontach, a przede wszystkim zawodzi polityka transferowa oraz przewidywalność, jaką prezentuje ten zespół. Jeśli Marek Papszun nie wygra starcia z Legią Warszawa, być może pożegna się z pracą przy Jasnej Górze. Czy ktoś wymyśliłby taki scenariusz jeszcze rok temu?