Rafał Gikiewicz – wczoraj niechciany w Śląsku, dziś uwielbiany w Brunszwiku


3 maja 2016 Rafał Gikiewicz – wczoraj niechciany w Śląsku, dziś uwielbiany w Brunszwiku

Zapewne wielu z Was łapało się za głowę, kiedy w kwietniu 2014 roku Rafał Gikiewicz dopiął transfer do Eintrachtu Brunszwik. Zespół z Dolnej Saksonii walczył wtedy heroicznie o pozostanie w Bundeslidze, ale walka ta zakończyła się niepowodzeniem i klub wylądował w 2. Bundeslidze. W niej bramkarzem numer jeden został urodzony w Olsztynie Gikiewicz, który kilka miesięcy wcześniej został odstawiony od pierwszego składu Śląska Wrocław, a wielu kibiców wieszczyło, że będzie to koniec jego przygody z piłką na wysokim poziomie.


Udostępnij na Udostępnij na

Stało się zupełnie inaczej. Po zakończeniu sezonu 2013/2014 z klubu odszedł dotychczasowy golkiper pierwszego wyboru – Daniel Davari (dzięki dobrym występom w Brunszwiku dostał powołanie na MŚ 2014, był tam jednak rezerwowym). Polak przychodził więc jako następca mającego polskie korzenie (jego matka była Polką) reprezentanta Iranu. O miejsce w bramce miał powalczyć z jedną z ikon ostatnich tłustych lat w Brunszwiku – Marjanem Petkoviciem. Niemal do samego końca trwała zażarta rywalizacja łeb w łeb z Niemcem mającym serbskie korzenie. Ostatecznie przed meczem z Fortuną Düsseldorf trener Torsten Lieberknecht zakomunikował, że to właśnie olsztynianin wystąpi w wyjściowym składzie.

Jak już wskoczył do jedenastki, miejsca w niej nie oddał do końca sezonu (nie wystąpił tylko w jednym meczu – w ostatniej kolejce z Unionem Berlin, kiedy zagrał żegnający się wówczas z zespołem Petković). Bilans pierwszego sezonu: bardzo przyzwoity, rozegrane 33 mecze i średnia not 3,00 (najlepszy wynik w całym zespole). Dodatkowo z miesiąca na miesiąc jego kunszt zaczęli doceniać kibice, wśród których coraz mocniej zaczęło się przewijać następujące zdanie: Takiego bramkarza nie mieliśmy od wielu lat. Nagrodą za dobrą passę był też nowy kontrakt obowiązujący do 2017 roku.

Jego położenie nie zmieniło się również latem mimo przyjścia Bośniaka, Jasmina Fejzicia, który był regularnie powoływany do kadry narodowej, a renomę na zapleczu wyrobił dzięki dobrym występom w VfR Aalen. Okazał się on słabszy w rywalizacji z Polakiem, który notował kolejne spektakularne momenty, a po meczu Pucharu Niemiec ze Stuttgartem otrzymał przydomek „ściana” (w tamtym spotkaniu miał aż 16 interwencji, wybronił rzut karny Alexandru Maxima, ale koniec końców Eintracht Brunszwik odpadł, przegrywając po dogrywce 2:3).

Owocem wspaniałych miesięcy było kilka wyróżnień i miłych dla oka statystyk:

– na 19 meczów jesienią 2015 roku aż w 10 (!) zachowywał czyste konto

– imponująca nota w „Kickerze” za pierwszą część rozgrywek – 2,58

– przez dziennikarzy tejże gazety został uznany za najlepszego bramkarza 2. Bundesligi

– przez kibiców na jednym z portali został wybrany drugim najlepszym bramkarzem w historii klubu, ulegając tylko legendzie – Berndowi Franke, który przez 14 lat gry w Dolnej Saksonii zagrał w ponad 400 meczach

Wiosną co prawda nieznacznie obniżył loty (m.in. nie spisał się dobrze w meczu z Freiburgiem, kiedy de facto zawinił przy dwóch golach dla rywali), ale mimo to ciągle możemy wliczać go do czołówki bramkarzy na tym poziomie. Skąd się wziął więc fenomen Gikiewicza, z którego jeszcze nie tak dawno wyszydzano i który miał problemy z regularną grą w polskiej ekstraklasie? Kwestią najważniejszą dla rozwikłania tej zagadki jest z pewnością dobra aklimatyzacja. Tuż po transferze w żołnierskich słowach stwierdził, że jego obowiązkiem jest nauczenie się języka (Niemcy dbają o detale, dlatego w klubie są ludzie, którzy pilnują lingwistycznego wykształcenia zawodników). Po kilkunastu miesiącach możemy powiedzieć, że z obietnicy wywiązał się bardzo dobrze. Dowodem mogą być posty publikowane na różnych portalach, a także wywiady, które udzielał już niemieckim mediom. Wokół klubu panuje też ogromne kibicowskie szaleństwo, które powoduje, że każdy zawodnik czuje się członkiem wielkiej, lokalnej, piłkarskiej społeczności. Akcje promocyjne czy spotkania z fanami są wręcz na porządku dziennym. Dzięki bardzo dobrej postawie na boisku nasz rodak został w pełni zaakceptowany i dziś jest uważany za bardzo ważnego członka tej wspólnoty.

https://www.youtube.com/watch?v=tKCc-abDkpM

Chcecie jeszcze raz delektować się interwencjami naszego bohatera? Jeśli tak, nie pozostaje Wam nic innego, jak obejrzeć tę składankę

Co dalej?

Dobra postawa nie umyka także skautom, a media coraz częściej spekulują, jaki będzie następny krok. Ostatnie doniesienia: transfer do Werderu Brema. Ruch, który wygląda logicznie i który może wypalić.

A no dlatego, że jednym z powodów może być osoba trenera Lieberknechta. Najprawdopodobniej to właśnie on obejmie latem pogrążony w marazmie (choć w poniedziałek zwycięski aż 6:2 ze Stuttgartem), walczący o ligowe przetrwanie Werder Brema. Jednym z priorytetów transferowych miałby być nowy bramkarz, który wzmocniłby tę pozycję, która jest piętą achillesową bremeńczyków, ponieważ duże wahania formy notuje obecny nr jeden, Felix Wiedwald, który jednego dnia potrafi zagrać bardzo poprawnie, by następnego dnia zrobić poważnego babola. Lieberknecht mógłby ściągnąć Gikiewicza, którego zna niemal jak własną kieszeń i o którym wielokrotnie bardzo pochlebnie wypowiadał się, a następnie postawić na niego, jak zrobił to w Eintrachcie. Polak natomiast miałby życiową szansę na pokazanie się w Bundeslidze.

04.02.2011 Zgrupowanie reprezentacji Polski w Portugalii
Już Franciszek Smuda powołał Gikiewicza na zgrupowanie kadry. Debiutu w niej bramkarz Eintrachtu jeszcze nie doczekał

Co z reprezentacją? Gikiewicz nie ukrywa swoich reprezentacyjnych ambicji. Jego problem można zamknąć w jednym słowie: konkurencja. W kraju, gdzie funkcjonuje mityczne już pojęcie „polskiej szkoły bramkarzy” i gdzie selekcjoner ma do dyspozycji takie nazwiska jak: Szczęsny, Fabiański, Boruc czy Tytoń, bardzo trudno jest dostać się do reprezentacyjnego koryta. Ewentualne przejście o klasę wyżej (z Eintrachtem to się już na pewno nie uda, bo klub stracił szanse na awans) mogłoby spowodować, że Adam Nawałka wyśle powołanie i da szansę zadebiutować 28-latkowi (Gikiewicz był już bliski debiutu w grudniu 2011 roku, ale wtedy całe spotkanie z Bośnią i Hercegowiną przesiedział na ławce, Polacy grali wtedy tylko w składzie ligowym).

Jedno jest pewne. Im bliżej okna transferowego, tym spekulacji wokół dalszej przyszłości byłego bramkarza Śląska i Jagiellonii będzie na pewno coraz więcej. Kto wie, być może już niedługo to właśnie Bundesliga będzie trampoliną do dalszej owocnej kariery, którą kiedyś w Manchesterze United robił legendarny Peter Schmeichel.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze