W Legii Warszawa kończy się pewna epoka. Po 12 latach spędzonych w klubie żegna się z nim Miroslav Radović, prawdziwa ikona legijnego sportu. Okres spędzony przez Serba w stolicy obfitował w wiele sukcesów, a on sam stał się ulubieńcem warszawskiej publiczności, która utożsamia go ze wspieranym przez siebie zespołem. Odejście popularnego „Rado” to dobry moment, aby przypomnieć najlepsze momenty tego zawodnika.
Historia Radovicia w Warszawie zaczęła się w lipcu 2006 roku, kiedy wówczas 22-letni pomocnik dołączył do ekipy prowadzonej przez Dariusza Wdowczyka – kupiony z FK Partizan Belgrad za około 600 tysięcy euro. Swój pierwszy mecz z „elką” na piersi rozegrał 29 lipca tegoż samego lata a przeciwnikiem Legii była Cracovia. Serb wszedł na murawę w 77. minucie spotkania (zmienił Sebastiana Szałachowskiego) i mimo początkowych trudności w drużynie ze stolicy rozpoczął się jego marsz na szczyt… ku sukcesom i po szacunek kibiców. Został także wieloletnim kapitanem zespołu i wzorem dla wielu młodych legionistów.
Radović stał się jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w całej historii warszawskiego klubu, dla którego rozegrał 391 meczów – pod względem liczby występów zajmuje miejsce w czołówce tej klasyfikacji (trzecia lokata). Zawsze waleczny, zawsze pomocny, oddający serce za swoją drużynę. Stał się bohaterem fanów z Łazienkowskiej 3, dla których zostanie już wiecznie docenianym „Rado”.
Gracz ten to także – mimo kilku incydentów – postać bardzo sympatyczna. Radović równa się Legia, a Legia równa się Radović, jednak… Wszystko, co dobre, musi mieć swój koniec i właśnie takowy nadchodzi w relacjach serbskiego dżentelmena z wicemistrzem Polski. 35-latek żegna się z Warszawą i swoim klubem, który jest obecnie w fazie przebudowy.
Miroslav Radović, który z 391 spotkaniami plasuje się trzecim miejscu w klasyfikacji wszech czasów ze wszystkich zawodników Wojskowych, odchodzi z klubu w roli piłkarza. Na zawsze pozostaniesz ikoną Legii Warszawa, dziękujemy kapitanie!
➡️ https://t.co/zXbYF358wV pic.twitter.com/uJYQpH5Sxo
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) June 15, 2019
– Ech, Radović… Co to był za piłkarz. Facet, który przebył drogę od jednego z najbardziej irytujących skrzydłowych ligi, ciągle symulującego faule i mającego jeden średnio udany zwód, do absolutnego lidera Legii i człowieka, który zapracował na status legendy. Czy „Rado” osiągnął wystarczając dużo przy Łazienkowskiej? Cztery mistrzostwa i sześć Pucharów Polski mówią same za siebie. Biorąc pod uwagę staż, osiągnięcia i wpływ na cały zespół, uważam Serba za najważniejszego zawodnika Legii w XXI wieku. Nie zmienia to faktu, że decyzja o rozstaniu z Radoviciem jest moim zdaniem słuszna. W ostatnim sezonie „Rado” już tylko męczył sam siebie i kibiców, nie mogąc odnaleźć formy choćby sprzed dwóch sezonów. Niech pogra jeszcze sezon i wraca w zupełnie innej roli – mówi nam Patryk Motyka, dziennikarz portalu Onet.pl.
Legijne początki
Serb przyjeżdżając do Polski, nie miał łatwo i trochę zajęło, zanim w pełni się zaaklimatyzował. Przyjechał tu sam, nie znając praktycznie nikogo i niczego. W wywiadzie dla Sport.pl oceniając swoje pierwsze wrażenia, mówił swego czasu tak: – To było gorące lato, a w moim pokoiku nie było nawet zasłon. Łazienka też była w stanie dalekim od ideału. W rogu pokoju stał miniaturowy telewizor. Gdy chciałem coś obejrzeć, musiałem siadać tuż przed nim. Na dodatek w hotelu codziennie odbywała się impreza. Byłem tam tydzień, ale nie wiem, czy normalnie przespałem dwie noce.
Na szczęście dla niego i klubu dość szybko znalazł mieszkanie i mógł się skupić tylko na grze w piłkę. Pierwsze średnie wrażenie też poszło w zapomnienie, bo dziś Radović to warszawiak pełną gębą. Mówi po polsku, dobrze czuje się w mieście i naszym kraju, a Legia między innymi dzięki jego postawie jest bogatsza o kilka trofeów.
Wracając do boiskowych osiągnięć Serba, na swoją pierwszą bramkę w koszulce z „elką” nie musiał czekać zbyt długo. Zdobył ją 12 sierpnia w przegranym 1:2 ligowym meczu z GKS-em Bełchatów. Wspomniana zmiana hotelu na mieszkanie wyszła na dobre i w swoim premierowym sezonie 2006/2007 we wszystkich rozgrywkach zagrał 33 razy, zdobył sześć goli i zaliczył osiem asyst – statyski bardzo przyzwoite i obiecujące. Legia nie wywalczyła tytułu, zdobyło go Zagłębie Lubin Czesława Michniewicza, a „Rado” na swój pierwszy drużynowy sukces musiał jeszcze poczekać. Dodać należy jeszcze, że swój debiutancki sezon wychowanek Mladost Rogatica uświetnił pojawieniem się w jedenastce rozgrywek plebiscytu organizowanego przez tygodnik „Piłka Nożna”.
Pierwsze zwycięstwo w Pucharze Polski 2008 (i kolejne zdobycze)
Legii w lidze wiodło się różnie. Początki Radovicia w tej drużynie to okres ligowej dominacji krakowskiej „Białej Gwiazdy” albo dobre momenty innych zespołów jak choćby wspomnianego Zagłębia czy GKS-u Bełchatów. Na zdobycie mistrzostwa kraju Radović musiał poczekać i trochę wody w Wiśle upłynęło. Wcześniej, bo w swoim drugim sezonie w barwach „Wojskowych” Miroslav podniósł do góry Puchar Polski, a w rozgrywkach tych był ważną częścią zwycięskiego teamu.
W finale rozgrywanym 13 maja 2008 roku na stadionie w Bełchatowie Legia spotkała się z Wisłą Kraków. Mecz z powodu awantur na trybunach został na pewien czas przerwany, a przebieg spotkania nie dostarczał wielu emocji. Po regulaminowym czasie gry na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia, o którym zadecydował dopiero konkurs „jedenastek” – wygrany przez warszawiaków.
W bełchatowskim finale obok Radovicia zagrali choćby Wojciech Szala, Roger czy Chinyama – proszę uzmysłowić sobie zatem, jak dawno temu miało to miejsce. W piłce nożnej szmat czasu, a później Miroslav sięgał po złote medale w tych rozgrywkach pięciokrotnie: w sezonach 2010/2011, 2011/2012, 2012/2013, 2014/2015 i 2017/2018.
Mistrz Polski
Radović ugruntował swoją pozycję w klubie bardzo szybko, stał się jednym z najlepszych graczy ekstraklasy, ale na premierowy tytuł mistrza kraju czekał aż do sezonu 2012/2013. Wtedy to Legia z 67 punktami na koncie sięgnęła po krajowy prymat, wyprzedzając Lecha Poznań i Śląsk Wrocław. Radović w lidze rozegrał 27 spotkań, w których pięć razy trafiał do bramki rywali i 12 razy asystował przy golach swoich kolegów.
W kolejnych rozgrywkach Legia także sięgnęła po majstra, a „Rado” został wybrany najlepszym graczem całych rozgrywek (2014 rok, zgarnął wtedy również statuetkę dla najlepszego pomocnika ligi). W bramkowym dorobku swojego zespołu zapisał się z 14 trafieniami. Ogółem razem z klubem wywalczył złoty medal mistrzostw Polski czterokrotnie, ostatnio w kampanii 2017/2018, o mniejszych sukcesach – jak zajęcie drugiego miejsca – już nawet nie wspominając.
Europejska przygoda
Będąc zawodnikiem drużyny z Łazienkowskiej, Radović kilkukrotnie miał okazję zaprezentować się w europejskich pucharach, w których udało mu się zdobyć kilka ważnych bramek…
Jedyny gol Radovicia zdobyty w dwumeczu z tureckim Gaziantepsporem dał Legii awans do rundy play-off Ligi Europy, w której nadszedł pamiętny mecz ze Spartakiem Moskwa. W pierwszym spotkaniu przeciwko moskiewskiej drużynie to „Rado” zdobył dwie bramki dające domowy remis, który był zalążkiem sukcesu. W batalii tej zawodnicy trenera Skorży pokonali Rosjan i awansowali do fazy grupowej (2011 rok), w której Serb dołożył trzy trafienia.
„Rado” zapisał się również w pechowym pojedynku z Celtikiem Glasgow. To on trafił na 1:0 w pierwszym, wygranym wysoko meczu ze Szkotami. Niestety później wiemy, jak to się skończyło… Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo w w sezonie 2016/2017 Radović był częścią piekielnie mocnej drużyny, która zdołała awansować do elitarnej fazy grupowej Ligi Mistrzów, a nasz bohater dwukrotnie pokonał bramkarza Realu Madryt. Co prawda wyniki Legii w tych rozgrywkach wszyscy dobrze znają – choćby klęski z Borussią Dortmund, ale patrząc z perspektywy Miroslava był to spory sukces.
W Warszawie będą o nim pamiętać
Pomijając już wszystkie piłkarskie osiągnięcia i sukcesy, Radović prezentowaną przez siebie postawą i charakterem zaskarbił sobie ogromny szacunek kibiców Legii. Kiedy odchodził do Chin, część miała mu to za złe, jednak po jego powrocie wszystkie stare grzeszki odeszły w zapomnienie.
– W tym roku minęło 40 lat, jak regularnie chodzę na Legię. Uwierz mi, że widziałem dużo bardzo dobrych piłkarzy w barwach tego klubu. „Rado” od początku dla Legii był bardzo ważnym ogniwem. Bardzo dobry drybling plus strzał robiły z niego piłkarza nietuzinkowego jak na nasze warunki. Potrafił sam rozstrzygać o losach meczu. Z Ljuboją stworzyli niesamowity duet, który był jednym z najlepszych w historii Legii. Dzięki niemu moglismy świętować mistrzostwo Polski w 2017 roku, gdy grając jako napastnik, miał wielki udział w zdobyciu tego trofeum.
Dla mnie jeden z pięciu najlepszych graczy Legii w historii, jakich na żywo oglądałem w koszulce mojego klubu. Poza boiskiem wesoły, wiem, że pomagał finansowo chłopakom niepełnosprawnym i kibicom naszej drużyny. Człowiek z „k(L)asą”! Dziękują Bogu, że grał w mojej drużynie! Moja piątka najlepszych piłkarzy w historii Legii to: 1. Ljuboja, 2. Dziekanowski, 3. Pisz, 4. Wdowczyk i na piątym miejscu właśnie Radović – mówi poproszony o komentarz wieloletni sympatyk „Wojskowych”, Piotr Burzec.
Inny fan stołecznej ekipy, Krzysztof, opiniuje Serba następująco: – Myślę, że przez tyle lat był ważną częścią Legii i polskiej piłki. Grał z tym klubem w Lidze Mistrzów, zdobywał mistrzostwa czy Puchary Polski. Jak go odbieram? Myślę, że pozytywnie. Mam taką możliwość, żeby chodzić na treningi Legii i tam „Rado” zawsze miał dla nas, kibiców, czas i pogadał z nami. Oceniam go pozytywnie.
Jak widać, Radović jest w Warszawie postacią kultową. Dla wielu synonim sukcesów Legii, dla innych po prostu porządny człowiek. Zawodnik ma już swoje lata i z biegiem czasu musiało dojść do tego rozstania. W stolicy chcieliby jednak, żeby 35-letni piłkarz nie mówił „żegnam”, tylko „do zobaczenia”.
Rado najlepszy piłkarz legii jakiego widziałem chociaż nienawidzę tego klubu 7