Radosław Majecki nie powiedział ostatniego słowa


Radosław Majecki, a właściwie jego kariera w ostatnich latach to jedna wielka równia pochyła. W Belgii nareszcie wraca do regularnej gry

21 października 2022 Radosław Majecki nie powiedział ostatniego słowa
Jacek Pietrasik

Chyba nie tak Radosław Majecki wyobrażał sobie swoją przygodę za granicą. Odchodził z Legii Warszawa do AS Monaco jako wielki talent. Nie przez przypadek pobił ówczesny rekord sprzedażowy ekstraklasy. Wówczas 20-letni bramkarz kosztował klub z księstwa aż 7 mln euro, a finalnie ta transakcja ewidentnie się nie zwróciła. Na dziś dzień obydwie strony mogą żałować jego przenosin do Ligue 1. Kariera Radka po odejściu z Polski to jedna wielka równia pochyła. Ostatnio natomiast nastąpił moment zwrotny. Polak ma coraz większe powody do optymizmu.


Udostępnij na Udostępnij na

Radosław Majecki nie sprawdził się w AS Monaco, co przyznaje każdy ze środowiska piłkarza. Nie jest to w sumie niczym odkrywczym. Młody bramkarz przychodził za dużą kwotę, a jednak 11 meczów w dwa lata (z czego tylko jeden w Ligue 1) to zdecydowanie za mało. Ruch na papierze od samego początku też nie był głupi. Przecież przychodził do klubu, w którym były problemy z obsadą bramki.

Tej tezy dowodzi fakt, iż żadnego z bramkarzy będących w kadrze AS Monaco w sezonie 2020/2021 (wtedy, kiedy Radosław Majecki przychodził do zespołu) już nie ma. Benjamin Lecomte obecnie broni dostępu do bramki Espanyolu, Vito Mannone jest rezerwowym golkiperem w Lorient, a omawiany Majecki udał się na wypożyczenie do Cercle Brugge. Na szczęście Polakowi zaczyna iść coraz lepiej.

Pierwsze kroki w piłce nożnej

Radosław Majecki pierwsze kroki w swojej karierze piłkarskiej stawiał w Arce Pawłów. Jak sam mówi, było to dla niego swoiste przetarcie w poważniejszym futbolu. Później transfer do KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, a następnie zauważenie jego potencjału przez Legię Warszawa. Na skutek tego w lutym 2016 roku pierwszy raz o zaledwie 14-letnim Polaku mogli usłyszeć przynajmniej kibice warszawskiego klubu. Od początku środowisko legijne przekonywało, iż w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo dużym talentem.

Zbyt długo zresztą na objawienie się jego osoby nie musieliśmy czekać. Szturmem przebił się do pierwszej drużyny warszawskiego klubu. Tam już tak łatwo by nie miał, więc dla ogrania został wypożyczony do wówczas pierwszoligowej Stali Mielec. Tam zaprezentował się na tyle solidnie, że mógł wrócić do macierzystego klubu z podniesioną głową. W końcu na poziomie prawie najlepszych rozgrywek w Polsce przebił się do składu wtedy średniaka ligi i zagrał aż 33 razy. Miał wówczas 17 lat!

Młody chłopak w wielkim klubie

Egzamin w Stali Mielec został zdany, więc na pozycji bramkarza w Legii nastąpiły czystki. Został wtedy już tylko Radosław Majecki, jeszcze młodszy od bohatera artykułu Cezary Miszta, a także dwójka weteranów w postaci Arkadiusza Malarza, który wówczas był jedynką, i Radosława Cierzniaka. Zaskakująco Majecki dużo grał w tamtym sezonie. Można powiedzieć, iż był to jedyny udany aspekt pracy Ricardo Sa Pinto w Legii. To Portugalczyk dał mu szansę i to jego pomysłem była zmiana obsady bramki. W pełnym perturbacji sezonie w ekipie „Wojskowych” Majecki wystąpił na boisku w sumie aż 26-krotnie. Mało tego, gdyby nie kontuzja, pewnie zaliczyłby nawet większą liczbę spotkań.

O ile w sezonie 2018/2019 młodziutki Radosław Majecki był zawodnikiem rotacyjnym, o tyle już w następnych rozgrywkach został bezapelacyjną jedynką i naturalnym następcą wcześniej wspomnianego Malarza. Zagrał aż 41 razy i często ratował Legię w momentach opresji. Między innymi za sprawą jego fenomenalnych parad udało się odzyskać mistrzostwo Polski po roku przerwy.

W międzyczasie po golkipera zgłosił się klub jeszcze większy i bardziej okazały niż Legia – AS Monaco zapłaciło za Majeckiego rekordowe jak na tamten czas w polskiej lidze 7 mln euro. Do dziś jest to historycznie najwyższa sprzedaż w historii klubu z Łazienkowskiej. „Wojskowi” potrzebowali pieniędzy, AS Monaco bramkarza do rywalizacji, a Radek rozwoju. Czas pokazał, że nie do końca mu się to opłaciło, choć na papierze ruch ten wyglądał naprawdę dobrze.

Misja „podbić Europę” nieudana

Radosław Majecki dograł sezon 2019/2020 w Legii już w ramach wypożyczenia, a następnie przeszedł do wspomnianego AS Monaco. Jak się tam sprawdził? Jak większość Polaków, którzy wyjeżdżają za granice naszego kraju – po prostu źle. W zespole z księstwa kompletnie przepadł, mimo że przecież na wejściu dostał kilka szans i zbierał nie najgorsze recenzje. Czas spędzony w Ligue 1 jednak brutalnie go zweryfikował. Co było przyczyną? Doprawdy było ich wiele, a pewnie dużo z nich jeszcze nie znamy. Na to pytanie starał się odpowiedzieć Kamil Tybor:

– Czy tu ktoś z otoczenia popełnił jakieś błędy? Raczej nie. Radek trafił do fajnej ligi, mocnego klubu, co więcej, takiego, który stawia na młodych piłkarzy, jednak może ten moment nie był idealny, bo rywalizacja była spora, a za piękne oczy nikt placu nie dostanie. Doszedł Alexander Nuebel i to na niego postawił trener, a Polak dostawał mało szans na zaprezentowanie się w meczach o stawkę – nie dziwi zatem, że ta sytuacja mocno go denerwowała.

Za wcześnie wyjechał do tak wielkiego klubu, a trenerowi bardziej do jego koncepcji pasował sprowadzony w tym samym sezonie Lecomte, a następnie wspomniany Nuebel. Tak naprawdę właśnie brak zaufania głównie tu zadecydował. Ówczesny trener Monaco, Nico Kovac, nie do końca wierzył w to, że były gracz Legii Warszawa może wskoczyć do podstawowego składu. AS Monaco zależało na sprowadzeniu Polaka. Minęły się jednak koncepcje obydwu stron. Majecki miał i chciał grać regularnie, ale takie same oczekiwania mieli jego konkurenci. Ci na starcie wygrywali.

Zagrał świetny mecz. Wykazał się dużym spokojem, był bardzo pewny swoich interwencji, wprowadzał spokój do obrony i pięknie interweniował. Mówimy więc o samych pozytywach. On te wszystkie cechy posiada, dlatego jest w AS Monaco.Niko Kovac o Majeckim po meczu z Olympique Lyon

Gdy Radosław Majecki grał, nie zawodził. Zwykle na boisko wychodził pełny sił i potrafił zaliczyć kilka dobrych interwencji na mecz. Pod względem sportowym nie odbiegał znacznie od swoich konkurentów. Czasem wręcz im dorównywał, ale jak już wcześniej wspomniałem – 20-latek nie cieszył się zbyt dużym zaufaniem. Grał dobrze, ale nie zaliczył żadnego zjawiskowego meczu, o co pewnie chodziło trenerowi. Udowodnił, że ma talent, ale również pokazał, iż jego forma nie jest równa. Dobre mecze przeplatał pojedynczymi błędami. Konkurenci byli pewniejsi.

W klubie ostatecznie nie wytrzymał ani Chorwat, ani też Polak. Kovac obecnie trenuje VfL Wolfsburg, a Radosław Majecki nie najgorzej prezentuje się w Jupiler League, gdzie w barwach Cercle Brugge nareszcie odzyskuje dawny blask.

W Cercle Brugge wychodzi na prostą?

Czy wypożyczenie Polaka było słuszną decyzją? To chyba pytanie retoryczne. Atmosfera wokół osoby Radosława Majeckiego była na tyle napięta, że innej opcji niż wypożyczenie lub definitywne odejście do innego klubu nie było. AS Monaco dalej jednak widzi w nim potencjał, więc tamtejszy właściciel postanowił oddać go na sezon do Cercle Brugge.

Radosław Majecki dalej się nie poddaje. Ma 22 lata, a to wiek, w którym bramkarz z ambicjami powinien grać lub przynajmniej myśleć o pierwszym składzie. Dwa lata stagnacji w końcu zostały u byłego gracza Legii Warszawa przełamane. W Cercle Brugge gra, ale jak? O to zapytaliśmy się eksperta od piłki belgijskiej, Mariusza Mońskiego:

– Formę ma nierówną, bo zdarzają mu się słabe mecze (np. z KAA Gent 3:4), jak i bardzo dobre (z Seraing 0:1). Chyba oczekiwano od niego więcej, bo to jednak gracz z Monaco. Raczej nie może czuć się zagrożony, bo sposób, w jaki wskoczył do składu, pozwala przypuszczać, że Monaco (jako właściciel Cercle) wypożyczyło go tylko pod warunkiem, że będzie grał.

Może nie gra idealnie, ale gra, i to dla jego rozwoju jest najważniejsze. Raczej nie zostanie z miejsca topowym graczem, ale zawsze taki sezon na solidnym poziomie w Jupiler League może mu bardzo pomóc w przyszłości. Cercle raczej go nie wykupi, więc pobyt w tym klubie można traktować jako jednorazową chwilową przygodę. Pytanie, czy udaną. To zależy od perspektywy. Udaną, bo w końcu zalicza minuty, a nieudaną, bo jednak oczekiwano po nim znacznie więcej. Radosław Majecki wykonał natomiast mały krok w przód, za co trzeba go pochwalić. Polak powoli łapie ciąg do gry, więc powinno być już tylko lepiej. Gorzej się raczej nie zapowiada.

Radosław Majecki a reprezentacja Polski

Teraz w kontekście Radosława Majeckiego pojawia się nowy wątek. Skoro 22-latek gra regularnie w solidnej europejskiej lidze, to czy może on liczyć na powołanie do reprezentacji Polski na mecze mistrzostw świata w Katarze? Bramkarz Cercle Brugge znalazł się w szerokiej kadrze, która ma szansę pojechać na mundial. Znalazło się tam pięciu bramkarzy. Czy Radosław Majecki jest w tej rywalizacji na przegranej pozycji? Konkurencja na bramce jest bardzo duża.

Pewniakiem do pierwszego składu jest Wojciech Szczęsny – nie oszukujmy się. Kto będzie dwójką? Raczej Łukasz Skorupski. Trójką będzie prawdopodobnie Bartłomiej Drągowski lub zachwycający ostatnio w Kopenhadze Kamil Grabara. Między nimi rywalizacja zapewne będzie największa. Gdzie w tym miejsce dla Radosława Majeckiego? Trudno patrzeć na to optymistycznie. Radosław Majecki z pewnością podejmie rękawicę, walcząc o wyjazd na mundial, ale aktualne prognozy raczej nie wskazują na jego obecność w wąskiej kadrze.

Majecki jest pod względem poziomu najgorszym z powołanych golkiperów, ale za to prawdopodobnie jednym z najlepszych spośród tych, którzy od Czesława Michniewicza ostatecznie nie otrzymają biletu do Kataru. Smutne, ale prawdziwe. Na zaistnienie w reprezentacji Polski z pewnością będzie miał jeszcze okazję. Choć nasz naród nie narzeka na obsadę bramki i na przyszłość na tej pozycji, wypożyczony z AS Monaco zawodnik ma papiery, aby stać się jednym z czołowych bramkarzy w naszym kraju. Oby tylko dalej grał, a powinno być dobrze. Forma z czasem też się ustabilizuje.

Przyszłość

Nie ma wątpliwości, że Radosław Majecki wychodzi na prostą w lidze belgijskiej. Trzeba myśleć w jego przypadku o przyszłości, bo to nie oldboy, a zaledwie 22-letni bramkarz. Przy dobrych wiatrach przynajmniej 15 lat gry przed nim. Jaka więc czeka go przyszłość? Na ten temat spekuluje Kamil Tybor:

– Jak widać, klub z księstwa jednak nie skreśla 22-latka, dlatego też dobrze, że wysłano go do klubu satelickiego, gdzie zbiera minuty, cenne doświadczenie i może udowadniać swoją wartość. Wychodzi mu to bardzo fajnie, ostatnio nawet jego interwencja została wybrana najlepszą podczas kolejki, a dzięki temu przypomina o sobie we Francji, gdzie możliwe, że wróci. Podobną drogę przechodzi choćby Jean Marcelin, również wypożyczony do Cercle. Nuebel na razie przebywa w ASM do czerwca 2023 i kto wie, jak wtedy będzie wyglądała obsada bramki ekipy ze stadionu Louisa II. Ja liczę na to, że Majecki okrzepnie w Belgii i przekona do siebie sztab Monaco.

Czy zatem Radosław Majecki zostanie w AS Monaco? Trudno powiedzieć. To zależy od sytuacji Nuebela. Niemiec już deklarował publicznie, że nie chce wrócić do Bayernu Monachium, jeżeli z ekipy mistrza Niemiec nie odejdzie Manuel Neuer. Zapowiada się na to, że legenda niemieckiej piłki nie chce jeszcze schodzić ze sceny, zatem wszystko zależy od klubu z Ligue 1. Czy mają powody, aby zatrzymać Nuebela na dłużej? Tak. Choć początek jego przygody w „Les Monegasques” był słaby, z biegiem czasu idzie mu coraz lepiej. Został nawet zawodnikiem miesiąca we wrześniu. Niestety Niemiec w rok zbudował sobie lepszą renomę niż omawiany w artykule Polak.

Wszystko zależy zatem od ruchu Nuebela i obydwu klubów, z którymi jest dziś związany Niemiec. Powalczyć można, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. W pojedynku Nuebel – Majecki jedynką byłby raczej golkiper wypożyczony z Bayernu. Trzeba więc liczyć na odejście konkurenta. Ewentualnie w grę wchodzi kolejne wypożyczenie lub definitywna sprzedaż Radosława Majeckiego do klubu słabszego, ale w którym miałby większe szanse na grę. Polak musi w końcu ustabilizować pozycję na lata. To jest najważniejsze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze