Błędy są po to, by je wyeliminować. Jednakże aby to uczynić, trzeba je najpierw popełnić. Jednym się zdarza popełnić błędy na początkowym etapie kariery, a są też tacy, którzy tych błędów starają się unikać, ale i tak prędzej czy później ten jeden raz zdarzy im się popełnić tak zwanego babola. Najtrudniej mają oczywiście bramkarze, którzy pomylić się nie mogą. Wczoraj dołączył do nich Radosław Majecki.
Złośliwcy oczywiście od razu przypominali chociażby o jego błędzie z meczu z Wisłą Płock, kiedy wówczas źle interweniował po rzucie wolnym wykonywanym przez Dominika Furmana. I o ile krytyka za te dwa babole się należała, o tyle zdecydowanie poszła w złym kierunku. – I takie coś robi bramkarz Monaco? – dziwił się jeden z internautów. – A podobno to najlepszy bramkarz w lidze. Ciekawe… – wtórował mu inny użytkownik Twittera. Tego typu opinii można było wczoraj znaleźć od groma. Na szczęście pojawiały się również głosy poparcia, którego golkiper Legii z pewnością obecnie potrzebuje.
Krytyka to nie hejt. I vice versa
Nie da się ukryć, że wczorajsza interwencja – lub jej brak – po strzale Jimeneza była fatalna. Natomiast Majecki jest człowiekiem. Tak samo jak inni bramkarze, w tym ci najlepsi na świecie, popełnił błąd. Zrobił coś, czego pewnie na treningu nigdy nie uczynił, ale mimo wszystko taki jest futbol. Niestety. Stało się. Teraz niedoszły golkiper AS Monaco musi z tego wyciągnąć lekcję. I być może to nawet dobrze, że popełnił taki błąd na tym etapie kariery. Jakby nie patrzeć, owa lekcja będzie niezwykle trudna. Wszyscy doskonale pamiętamy błąd Artura Boruca i jak sam zainteresowany to odczuł.
Fajny ten Majecki. Taki.. nie za dobry #MultiligaPLUS pic.twitter.com/Um8DzyHluu
— Paweł Liszka (@Paweu2000) June 14, 2020
Oczywiście – tamten błąd kosztował porażkę naszej reprezentacji. Błąd Majeckiego miał nieco mniejsze konsekwencje, choć trzeba przyznać, że nie wiadomo, jak wciąż młody golkiper zareaguje w następnym spotkaniu. I kto wie – być może Majecki oberwał od sympatyków gorzej niż Boruc. A to dlatego, że wówczas dostęp do mediów społecznościowych nie był tak duży jak dzisiaj. Dzisiaj każdy z nas może wyrazić opinię czy to na Facebooku, czy to na Twitterze, mając tak naprawdę gdzieś wszystkie konwenanse. W końcu w internecie wszyscy jesteśmy rzekomo anonimowi. A i pamiętajmy, że w Polsce jest 38 milionów ekspertów. Niemalże od wszystkiego. Od futbolu po siatkówkę czy – w najgorszym wypadku – politykę…
Dzisiaj wiele osób myli krytykę z tak zwanym hejtem lub, jak kto woli, mową nienawiści. Bardzo dobrym przykładem jest właśnie reakcja polskiego internetu na wczorajszy błąd Majeckiego. Idealne odzwierciedlenie tego, że nie odróżniamy hejtu od krytyki. I na odwrót. Pisanie, że taki błąd golkiperowi nie przystoi, jest jak najbardziej w porządku. Nie mamy nic przeciwko takim głosom. Jednakże szydercze wypisywanie „najlepszy bramkarz ligi” czy żarty z tego, że Monaco może już pozbyć się nowego „niedoszłego” nabytku, to zdecydowanie przegięcie. To już krytyką nie jest…
Bramkarz jak saper
Gdyby tak pozycje na boisku porównać z wojskiem, napastnik z pewnością byłby snajperem. Napastnicy mogliby pudłować kilka razy, ale wreszcie coś ustrzelą i nikt już o tamtych pudłach nie będzie pamiętał. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o golkipera. Ten jest niczym saper. I to dosłownie, i w przenośni. Jeśli popełni błąd, to nie ma zmiłuj.
Chyba że jakoś się uratuje lub pomogą mu jego kompani. Jednak z reguły tak jest, że błąd bramkarza bardzo często kończy się stratą bramki. Dzisiaj już pewnie mało kto pamięta o ostatnim meczu Legii z Lechem, w którym winowajcą jednej straty bramki był oczywiście bramkarz „Kolejorza” Mickey van der Hart. Chociaż jemu już kilka razy zdarzyło się zawalić. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda u Majeckiego.
Miłego dzionka👍🏻A jeżeli mówimy o błędach to bardzo proszę odstosunkować się od Majeckiego. Każdy może się pomylić, byle nie tendencyjnie😈 pic.twitter.com/Zfhgby4ro3
— Boguś Łobacz (@BogusLWAW) June 15, 2020
20-latek jest mocnym punktem drużyny. I choć jest rzesza osób, które nie są do niego zbytnio przekonane, to jednak warto dodać, że już nieraz uratował Legii komplet punktów. Najlepszy i najświeższy przykład? Wspomniany triumf nad Lechem. Gdyby nie interwencja Majeckiego w sytuacji sam na sam z 36. minuty, to różnie by się mecz potoczył. Ale bramkarze w najlepszych klubach bardzo często muszą w tym jednym jedynym momencie pozostać skoncentrowani, by ich ekipy dowiozły zwycięstwo do końca spotkania.
***
Jak już wiadomo, Radosław Majecki w lipcu ma przenieść się do AS Monaco, z którego obecnie jest wypożyczony. Oznacza to, że Majecki rozegra tylko trzy mecze w fazie finałowej oraz prawdopodobnie nie pomoże Legii w walce o Puchar Polski.