Co dalej z Wisłą? To pytanie w ostatnich dniach pada coraz częściej i to nie tylko z ust kibiców „Białej Gwiazdy”, ale też całej piłkarskiej Polski. Zmiana właściciela przyniosła do tej pory więcej problemów, mimo że miała być ich rozwiązaniem. Jakub Meresiński „nawywijał” i tak naprawdę nie wiadomo, jaki będzie finał tego przeciągającego się niemożliwie serialu z nowym włodarzem Wisły w roli głównej. My zaś mamy pięć alternatywnych propozycji.
Wariant 1: Udawać, że nic się nie stało
To chyba „najlepsza” opcja dla Jakuba Meresińskiego. Wszak czego nie zrobi, będzie źle. Chyba nigdy Wisła nie straciła wizerunkowo tak dużo jak w te kilkanaście dni po przejęciu klubu przez częstochowskiego przedsiębiorcę. Mleko już się wylało i nie ma sensu nad nim płakać, ale należy jak najszybciej to posprzątać. Z tym że Meresiński najchętniej zamiótłby sprawę pod dywan. I to właśnie zakłada ten wariant. W zasadzie takie rozwiązanie staje się coraz bardziej prawdopodobne, ponieważ w ubiegły wtorek został powołany nowy wiceprezes, którym został Włoch, Espedito Fabio Esposito, oraz (podobno) wysłano przelewy dla pracowników, wobec których klub miał zaległe zobowiązania.
Chyba nigdy Wisła nie straciła wizerunkowo tak dużo jak w te kilkanaście dni po przejęciu klubu przez częstochowskiego przedsiębiorcę.
Na pierwszy rzut oka sytuacja ulega poprawie, ale Wisła nadal nie ma pełnego składu zarządu z prezesem na czele. Do tej roli przymierzany ma być aktualny szef Towarzystwa Sportowego Wisła, Piotr Dunin-Suligostowski, który całkiem niedawno piastował już urząd prezesa, ale przede wszystkim były wiceprezes Wisły Kraków, Rafał Smalcerz. O sponsorze na koszulkach już nawet nie wspominamy, ponieważ nadal go nie ma. Tak czy owak problemów bez liku i możliwe, że nad wszystkimi pan Meresiński przejdzie do porządku dziennego, zdając się ich nie dostrzegać. Dlaczego nie?
Wariant 2: Meresiński pójdzie do szkoły
Skoro nowy właściciel przyznał się do posiadania wykształcenia zaledwie gimnazjalnego, warto byłoby pójść drogą odkupienia win i skończyć jakąś poważną szkołę. Ziemia nosiła już w swojej historii kilku geniuszów, którzy nie mieli żadnego wykształcenia, ale nie czarujmy się – Meresiński nim nie jest. Choć kto wie, może to taki nasz polski Henry Ford, ale do tej pory bardzo dobrze skrywa swoje talenty? A nuż 30-letni biznesmen pójdzie do „Smyka”, wybierze jakiś twarzowy plecak i uda się do liceum? Na naukę nigdy nie jest za późno.
Może to być pierwszy krok na ścieżce odkupienia win. Meresiński niczym sienkiewiczowski Kmicic dążący do rehabilitacji za popełnione przewinienia… cóż za niesamowita wizja. Większość pewnie traktuje ten pomysł jako absurdalny, ale, jak powiedział kiedyś Heraklit z Efezu, kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie.
Wariant 3: Powrót króla
Na taki wariant liczą chyba wszyscy stali sympatycy „Białej Gwiazdy”. Kiedy Bogusław Cupiał władał klubem, czasem pojawiały się głosy, że jego postępowanie nie do końca przypada do gustu krakowskim obserwatorom. Jednak zmiana sternika przy Reymonta przypomniała wszystkim o znanym powiedzeniu „z deszczu pod rynnę”. W mediach od jakiegoś czasu przewijają się informacje o rzekomych staraniach unieważnienia sprzedaży Wisły przez myślenickiego biznesmena. I w taki oto sposób pan Meresiński odszedłby w zapomnienie.
Gdyby ekswłaściciel krakowskiego klubu powrócił, Wisła odzyskałaby twarz, jednak prawdopodobieństwo, że tak się stanie, jest minimalne.
Wariant ten zapewniłby sympatykom „Białej Gwiazdy” jedno – ich klub byłby w rękach osoby, która go kocha miłością prawdziwą i bezgraniczną. Cupiał jaki był, taki był, ale miał swoje zasady, zawsze stronił od nieczystych zagrań. No i oczywiście zawsze płacił na czas, mimo finansowych problemów. Gdyby ekswłaściciel krakowskiego klubu powrócił, Wisła odzyskałaby twarz, jednak prawdopodobieństwo, że tak się stanie, jest minimalne.
Wariant 4: Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady
A gdyby tak pan Meresiński znużył się całą tą niezbyt ciekawą sytuacją i postanowił rzucić ręcznik? W sumie podobnie jak swego czasu Radosław Osuch w Zawiszy – wyjechał, sprzedał klub i przez długi czas nikt nie wiedział komu. Jakiś tam wzór do „naśladowania” jest.
Propozycja mało prawdopodobna, gdyż gdyby miało do tego dojść, dawno by doszło. Jeśli Meresińskiego nie złamały kolejne medialne doniesienia uderzające w jego osobę, nie złamie go już nic. Wydaje się, że kibice Wisły powinni powoli przyzwyczajać się do nowego właściciela. No i pamiętać o starej maksymie, którą pozwolimy sobie sparafrazować: Szanuj właściciela swego, możesz mieć gorszego.
Wariant 5: Kocia zagrywka i jazda „Biała Gwiazda”
Z tą kocią zagrywką chodzi o spadanie na cztery łapy. Jakub Meresiński poradzi sobie z trudnościami, jakie spotkały go na początku jego przygody z krakowskim klubem. Zarzuty mu postawione w prokuraturze okażą się albo bezpodstawne, albo młody biznesmen ze wszystkiego się wyplącze. Następnie pozyska sponsorów, Wisła znajdzie w końcu prezesa i klub wyjedzie na autostradę do poważnego futbolu. Natomiast Marek Citko zbuduje przy Reymonta zespół na miarę mistrza kraju, który poprowadzi do glorii Tomasz Hajto.
Może opis to zbyt przesadny, ale poza kwestiami sportowymi Wisła rzeczywiście może za jakiś czas odzyskać organizacyjny porządek. To nasz ostatni wariant i na dzisiaj wydaje się najbardziej prawdopodobny. Co prawda, jak mówi sam Meresiński, niczego nie przesądza i jeśli zajdzie potrzeba, usunie się w cień, jednak biorąc pod uwagę smykałkę częstochowianina do interesów, postanowi w Krakowie „coś zbudować”.
***
Trudno powiedzieć, co czeka Meresińskiego i Wisłę w najbliższej przyszłości. Każdy scenariusz jest możliwy, przecież mowa o człowieku, który zrobił wyższe studia, nie posiadając matury. A gdzie nie przyłożyć ucha, tam często sprzeczne informacje dotyczące sytuacji w krakowskim klubie. Przed Wisłą sądne dni, a jak zakończy się ten nudny już serial, zobaczymy niedługo.