Cezary Kulesza nie może obecnie spać spokojnie. Po odkryciu, iż na pokładzie samolotu lecącego z kadrą Polski do Mołdawii znajdował się Mirosław Stasiak, w mediach zawrzało. W końcu jest to człowiek prawomocnie skazany za ustawienie bądź próbę ustawienia 43 spotkań piłkarskich. Sam oskarżony przyznał się do wszystkich czynów i poddał karze, a przez PZPN został zdyskwalifikowany do 2026 roku. Teraz Polski Związek Piłki Nożnej może mieć przez tę sytuację bardzo duże problemy.
Przez znalezienie się Mirosława Stasiaka w samolocie lecącym razem z reprezentacją Polski do Kiszyniowa prezes Kulesza narobił sobie ogromnych kłopotów. Trudno sobie wyobrazić, jak mogło dojść do sytuacji, w której człowiek zamieszany przed laty w korupcję jak gdyby nigdy nic leci z polskimi piłkarzami na mecz. Skutki zaistniałego zdarzenia już są mocno odczuwalne, a może być jeszcze gorzej.
Oświadczenie PZPN-u
W wydanym 13 lipca komunikacie przeczytać można, iż Polski Związek Piłki Nożnej odrzuca tezę, według której to na ich zaproszenie Stasiak znalazł się na pokładzie samolotu. Ich zdaniem został zaproszony przez jednego ze sponsorów, ale ze względu na zasady poufności nie podadzą, o którego dokładnie chodzi. Przy okazji zaznaczyli, że dla nich korupcja to niszczenie piękna sportu oraz że nie powinno być dla niej żadnego pobłażania.
[KOMUNIKAT] Polskiego Związku Piłki Nożnej ⤵
— PZPN (@pzpn_pl) July 13, 2023
PZPN zrzucił z siebie odpowiedzialność na jednego ze sponsorów, lecz nie wskazał, o którego chodzi, przez co każdy został zamieszany w sprawę. Na Twitterze głos na ten temat zabrał założyciel InPostu, Rafał Brzózka, który stanowczo zaprzeczył sugestiom, że to jego firma zaprosiła Mirosława Stasiaka. Dodał także, iż sugerowanie przez PZPN, że to przez któregoś ze sponsorów człowiek ten znalazł się na pokładzie samolotu, jest skandalicznym nadużyciem. Podobne oświadczenia wydały inne firmy wspierające reprezentację Polski.
Ostatecznie do zaproszenia niechcianego gościa przyznała się porównywarka ubezpieczeń Inszury. Problem jednak w tym, że według portalu Weszło to sam prezes Kulesza miał poprosić o dopisanie Stasiaka na ich listę gości. Doniesienia medialne dotyczące tego tematu z godziny na godzinę stają się coraz bardziej kuriozalne, ale nie nieprawdopodobne.
Pierwsze odejście
Po tak skandalicznym komunikacie nie trzeba było długo czekać na stanowcze kroki któregoś ze sponsorów. Prezes firmy Tarczyński S.A., Jacek Tarczyński, zapowiedział, iż nie przedłuży kończącej się 31 lipca 2024 roku umowy z PZPN-em. Dodał jeszcze, że jego dział prawny analizuje możliwość natychmiastowego zerwania kontraktu. W takiej sytuacji nie powinno dziwić, jeśli za moment do producenta popularnych kabanosów dołączą inne marki. W końcu nikt nie chciałby być łączony z człowiekiem, który był zamieszany w korupcję i otrzymał przez to karę trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.
Prezes firmy Tarczyński S.A. zapowiada zakończenie współpracy z PZPN‼️
" Traktujemy aktualną sytuację bardzo poważnie, dlatego podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule"
(źródło @WPSportoweFakty) pic.twitter.com/LJ7jS5EMOp— Kanał Sportowy (@Sportowy_Kanal) July 14, 2023
Kolejna kompromitacja Kuleszy
Prezes Cezary Kulesza na swoim stanowisku znajduje się już prawie dwa lata, podczas których zrobił dużo więcej złego niż dobrego. Początek był co prawda zaskakująco dobry, gdyż zostały zlikwidowane ewidencje wyników i tabel w rozgrywkach Skrzatów i Orlików. Potem było jeszcze pożegnanie się z Paulo Sousą na dość korzystnych dla PZPN-u warunkach i właściwie na tym pozytywy się kończą.
Choć trzeba jeszcze wspomnieć o odmowie gry z reprezentacją Rosji podczas baraży do mistrzostw świata w Katarze, jednak tu na początku pojawiła się pewna rysa na wizerunku. Nie każdy może pamięta, ale zanim nie zgodzono się na grę z Rosjanami, proponowano rozegranie spotkania barażowego na neutralnym terenie. Dopiero później wydano oświadczenie, w którym zakomunikowano, iż reprezentacja Polski nie ma zamiaru rozgrywać spotkania ze „Sborną” gdziekolwiek.
Przechodząc do samego mundialu, nie można zapomnieć o aferze premiowej. Sporo zamieszania, brak komentowania sprawy i po raz kolejny zła atmosfera wokół kadry. Wersje były różne: piłkarze nie rozmawiali o premii, rozmawiali, ale tylko przez pięć minut, kończąc na tym, iż niektórzy zawodnicy się pokłócili i z tego powodu ze sobą nie rozmawiali. Pozostawiło to wszystko po sobie bardzo duży niesmak, w dodatku przyćmiewając pierwsze od 36 lat wyjście reprezentacji Polski z grupy mistrzostw świata.
Jeżeli jesteśmy w temacie kadry, wspomnieć trzeba jeszcze o ochroniarzu Roberta Lewandowskiego. Jak się później okazało, Dominik G. (pseudonim „Grucha”) był powiązany z neonazistowskim gangiem, który zajmował się bójkami i uprowadzeniami. Sam ochroniarz został zatrudniony przez prezesa Kuleszę i przebywał z zawodnikami i sztabem reprezentacji Polski podczas meczów i wydarzeń, które organizował PZPN. W trakcie konferencji po ogłoszeniu tej informacji nikt nie chciał zabrać głosu na ten temat. Trzeba było czekać parę dni, aby związek podał do opinii publicznej, iż odsuwa tego człowieka od kadry.
„Ochroniarz Lewandowskiego ma zdjęcia z kolegami trzymającymi ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. W jego domu zabezpieczono faszystowskie materiały” https://t.co/iBwgBghTAt
— Bertold Kittel (@Bertold_K) November 9, 2022
Następną sprawą jest zmiana przepisu o młodzieżowcu. Wcześniej zakładał on, iż każdy klub w PKO BP Ekstraklasie musi wystawiać co najmniej jednego młodzieżowca w podstawowym składzie. Od sezonu 2022/2023 zmodyfikowano tę zasadę i obecnie każda drużyna musi wypełnić limit 3000 minut, podczas których na boisku mają znajdować się gracze do 22. roku życia. Dodajmy, że w ciągu jednego spotkania można zebrać maksymalnie 270 minut.
Zmiana tego przepisu sprawiła, iż bogatsze kluby są w dużo lepszej sytuacji od tych biedniejszych, co było widać po niedawno zakończonych rozgrywkach. Raków Częstochowa ledwo przekraczając granicę 1000 minut, musiał zapłacić dwa miliony złotych kary. Problem w tym, że „Medaliki” wszystko wrzuciły sobie w koszta i wyliczyły, że bardziej niż grać młodzieżą opłaca im się wygrać ligę i z tych pieniędzy opłacić grzywnę. Na takie zagrania nie mogą sobie pozwolić zespoły z dużo mniejszym budżetem.
Tych wpadek za kadencji Cezarego Kuleszy było jeszcze więcej, ale nie chodzi tu o opisanie każdej, a pokazanie, ile wtop można zaliczyć w dość krótkim okresie. Patrząc na obecną sytuację, sprawa z Mirosławem Stasiakiem może być gwoździem do trumny prezesa PZPN-u. Na tę chwilę wygląda to tak, że albo prezes Kulesza poda się do dymisji, albo od kadry odejdą wszyscy sponsorzy. Sytuacja jest rozwojowa i jeden z tych scenariuszy trzeba jak najbardziej zakładać.
Bardzo zły PR
Kompromitacje, błędy i wpadki są wręcz nieodłączną częścią kadencji Cezarego Kuleszy. Jednak po takich sytuacjach jak afera premiowa, lot piłkarzy na mecz wraz z człowiekiem skazanym za korupcję czy odkrycie mrocznej strony ochroniarza Lewandowskiego kibic oczekuje jakiegoś stanowiska ze strony ludzi z PZPN-u. I tu pojawia się zamiatanie sprawy pod dywan, unikanie odpowiadania na uciążliwe pytania czy zrzucanie winy na innych. Nikt nie pomyślał, żeby wyjść do fanów i powiedzieć „przepraszamy, popełniliśmy błąd”.
Jeśli już jednak komunikat się pojawi, to jest on wydawany stosunkowo późno. Zamiast szybko zareagować, fani muszą czekać po kilka dni, aby otrzymać oświadczenie od PZPN-u. Do tego wszystkiego dochodzi słaba forma reprezentacji Polski w ostatnich miesiącach. Przegrana z Czechami 1:3 (dwie bramki stracone w trzech pierwszych minutach) i porażka z Mołdawią dobitnie pokazują, jak czarne chmury znajdują się nad polską kadrą.
Wstyd i kompromitacja! Polska przegrała z Mołdawią 2:3 po katastrofalnych błędach obrońców. Gole "Lewego" i Milika to za mało https://t.co/ewDcPM7uw4
— wPolityce.pl (@wPolityce_pl) June 20, 2023
Czy w takim razie nie ma tam człowieka, który zapanowałby nad tym wszystkim i nie dopuścił do takich wpadek wizerunkowych? W teorii jest. Na stanowisku dyrektora ds. mediów i komunikacji w PZPN zasiada Aleksandra Rosiak. Z tym że patrząc po ostatnich komunikatach wydawanych przez Polski Związek Piłki Nożnej, wydaje się, jakby nie panowała ona nad sytuacją. Drugą osobą, która powinna dopilnować, aby nie dochodziło do takich sytuacji, jest rzecznik prasowy Jakub Kwiatkowski. Jednak gdy ktoś na konferencji chce zadać pytanie dotyczące jakiejś niewygodnej sprawy, często jest proszony o nieporuszanie tego tematu.