Za nami losowanie pierwszych rund eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Polskie drużyny poznały już swoich rywali, pozostaje tylko przygotowywać się do zbliżających się spotkań. Kim są przeciwnicy Lecha, Jagiellonii i Śląska? Poniżej krótka analiza zespołów z Bośni i Hercegowiny, Litwy i Słowenii.
FK Sarajewo
Zaczynamy od rywala Lecha Poznań, a więc mistrza Bośni i Hercegowiny. Stołeczny klub po raz trzeci w swojej historii zdobył tytuł u siebie w kraju. Pierwsza myśl? Niezłe losowanie, dużo się ostatnio opowiadało o innym potencjalnym rywalu Lecha – kazachskiej Astanie, która zainwestowała bardzo duże pieniądze w to, by zacząć się liczyć w Europie. Gdy się jednak przyjrzymy Bośniakom, jasne staje się, że nie będzie to wcale najłatwiejsza przeprawa.
Zacznijmy od najbardziej znanej osoby w klubie. Właścicielem FK Sarajewo jest… Vincent Tan. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa – chodzi o ekscentrycznego i kontrowersyjnego singapurskiego miliardera, właściciela Cardiff City FC. Ma on w planach zrobienie w Bośni lokalnej potęgi, konkurującej z gigantami bałkańskiej piłki – Dinamem Zagrzeb, Partizanem czy Crveną Zvezdą Belgrad. Mistrz Bośni stał się filią walijskiego klubu występującego w Championship rok temu, niewykluczone, że przed potyczką z Lechem ktoś z Cardiff dołączy do zespołu w celu wzmocnienia go.
Co można powiedzieć o kadrze FK Sarajewo? Najbardziej znanym zawodnikiem w tym sezonie był wypożyczony z Chelsea Londyn bramkarz Matej Delać, ale raczej nie zostanie w klubie na dłużej. Interesujący się na co dzień naszą ekstraklasą powinni pamiętać lewego obrońcę Bojana Puzigacę, który przez dwa lata grał w Cracovii (2011-2013). Trzydziestolatek osiągnął w ubiegłym sezonie życiową formę, zwłaszcza w ofensywie. Dziewięć bramek i pięć asyst w dwudziestu sześciu spotkaniach to wynik więcej niż godny.
Groźnym zawodnikiem jest Macedończyk Krste Velkoski. Ofensywny gracz zdobył w minionym sezonie jedenaście bramek. Gra też w swojej reprezentacji. Jego partnerem w ataku jest były reprezentant Chorwacji – Leon Benko. Odkąd przyszedł do Sarajewa, zdążył wbić dziewięć bramek w czternastu meczach. Piłkarzem, na którym mistrz Bośni i może zarobić w niedługim czasie sensowne pieniądze, jest Gojko Cimrot. 22-letni reprezentant Bośni znalazł się bowiem na celowniku klubów grających w Bundeslidze. Nie wiadomo więc, czy defensywny pomocnik będzie jeszcze w drużynie w czasie rywalizacji z Lechem.
Reasumując, Lechowi trafił się rywal, który jak najbardziej leży w jego zasięgu (w końcu to polski klub jest rozstawiony), ale nie należy spodziewać się spacerku. „Kolejorz” jest w tym pojedynku nieznacznym faworytem.
Kruoja Pakruojis
O wiele bardziej poszczęściło się Jagiellonii Białystok. Na pierwszy rzut oka wszystko w tym losowaniu wygląda idealnie. Wicemistrz Litwy (po raz pierwszy w swej krótkiej historii) wygląda na typowy meteor – w obecnych rozgrywkach (nasz północno-wschodni sąsiad gra systemem wiosna-jesień) Kruoja zajmuje dopiero ósme miejsce, nie potrafi wygrać meczu od dziesięciu spotkań. Porażka byłaby wielkim wstydem.
Największą gwiazdą zespołu jest z pewnością Ricardas Beniusis. Dziewiętnastokrotny reprezentant Litwy, napastnik, przymierza się jednak do zakończenia kariery – ma już 35 lat. Innym znaczącym zawodnikiem jest Tautvydas Eliošius, środkowy pomocnik, który niedawno zadebiutował w kadrze. Podstawowym stoperem jest Donatas Strockis, który zaliczył kiedyś rundę w… trzecioligowym Podlasiu Biała Podlaska. Jak więc widać, nie ma się czego obawiać.
Litwini nawiązali w ostatnim czasie sporo kontaktów międzynarodowych, o czym świadczy kilku zawodników wypożyczonych z rezerw takich klubów, jak: Sporting Lizbona, Boavista Porto czy Torino. Ich statystyki w lidze nie powalają jednak na kolana – widać, że mowa o piłkarzach, którzy nawet w rezerwach swoich klubów nie wybijali się ponad przeciętną.
Podsumowując, Kruoja nie ma prawa zagrozić Jagiellonii. Na dobrą sprawę powinniśmy oczekiwać wręcz dwucyfrowego wyniku dwumeczu. Biorąc jednak pod uwagę pojedynki Lecha czy Wisły z rywalami z krajów bałtyckich – zadowoli mnie zwyczajne odfajkowanie zadania i przejście do następnej rundy.
NK Celje
Najgorzej jak mógł trafił Śląsk Wrocław. Wicemistrz Słowenii to bez wątpienia o wiele lepszy zespół niż np. College Europa z Gibraltaru, na który mogli trafić wrocławianie. Celje ma za sobą świetny sezon – 70 punktów zdobytych w 36 spotkaniach i finisz jedynie za lokalnym gigantem – Mariborem, który w zeszłym sezonie grał przecież w Champions League.
Najlepszą wiadomością dla Śląska jest odejście zdecydowanie największej gwiazdy klubu – Benjamin Verbić od przyszłego sezonu będzie straszył bramkarzy rywali FC Kopenhaga. 21-letni skrzydłowy zakończył sezon z 15 bramkami i 11 asystami na koncie. Celje zarobiło na nim 1,2 miliona euro.
Świetnym ruchem było sprowadzenie w ubiegłym sezonie Nigeryjczyka Sunny’ego Omoregie. Występujący wcześniej na Malcie zawodnik był drugim strzelcem zespołu z dziesięcioma bramkami na koncie. Wspierać go będzie bardzo zdolny albański dwudziestolatek, Valon Ahmedi. W tej chwili to najbardziej łakomy kąsek dla zagranicznych klubów spośród wszystkich grających w Celje zawodników. Na uwagę zasługuje też solidny defensywny pomocnik – Blaz Vrhovec.
https://youtu.be/WDpKsiPQImY
Śląsk czeka więc niełatwe zadanie. Jeśli kadra nie ulegnie szybkiemu wzmocnieniu (na to się nie zanosi), to raczej Słoweńcy będą faworytem dwumeczu. Z drugiej strony, Club Brugge był o wiele lepszym rywalem przed dwoma laty, a Śląsk potrafił sprawić wielką i miłą niespodziankę. Na niemiłe w tym roku definitywnie nie czekamy.