Puchar UEFA: Hiszpański finał


Espanyol Barcelona, mimo, że od 4. minuty przegrywał z Werderem Brema 0:1, wygrał 2:1 i pokonał pewnie Bremeńczyków w dwumeczu 5:1. FC Sevilla z kolei zdołała odrobić starty z Pampeulny i wygrała u siebie z Osasuną 2:0. 19 maja do Glasgow zawitają więc tysiące przybyszów z Hiszpanii. Finał Pucharu UEFA będzie bowiem wewnętrzną rywalizacją klubów z La Liga.


Udostępnij na Udostępnij na

Sevilla jak Real?

FC Sevilla miała prawo obawiać się rewanżu ½ finału Pucharu UEFA z Osasuną Pampeluna. W końcu w pierwszym meczu, na El Sadar przegrała 0:1, w dodatku w Sevilli, zespół Jose Manuela Zigandy nie raz wygrywał w ostatnim czasie w Primera Division. Podopieczni Juande Ramosa udowodnili jednak, że nie bez kozery, uznawani są w tej chwili za jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, team na Starym Kontynencie.

W Pampelunie zawiedli wszyscy gracze Ramosa. Sevilla nie była sobą. Oddała zaskakująco małą ilość strzałów na bramkę Ricardo, sama na wiele w ofensywie pozwalała gospodarzom. Wynik 1:0 był najniższym wymiarem kary dla zdobywcy Pucharu UEFA, jednocześnie dawał nadzieję, że w rewanżu jest jeszcze szansa na pokonanie Osasuny. Pod warunkiem, że Andaluzyjczycy zagrają w nim o niebo lepiej niż na El Sadar.

Zrobię co w mojej mocy, byśmy ponownie zagrali w wielkim finale Pucharu UEFA– zapowiadał napastnik gospodarzy, Frederic Kanoute. Reprezentant Mali od dłuższego czasu zmagał się z kontuzją pachwiny, przez co nie był do dyspozycji Ramosa w ostatnich spotkaniach La Ligi. – Zagram bez względu na uraz. Jeśli pachwina będzie mnie strasznie bolała, zacisnę zęby i będę starał nie myśleć o bólu– mówił.

Mimo kłopotów zdrowotnych Kanoute, podobnie jak jego koledzy, rozegrał wspaniałe spotkanie. Sevilla rozgrywała kapitalne zawody, ani przez moment nie oddając inicjatywy gościom, który stać było tylko na strzał Patricka Webo, w dodatku oddany już przy stanie 0:2 dla miejscowych. Gole dla zespołu Ramosa strzelali Luis Fabiano i Renato. Trafień dla zespołu z Ramon Sanchez Pizjuan mogło być jednak znacznie więcej. Świetnie bronił jednak bramkarz Osasuny, Ricardo. Jedyny czwartkowego wieczoru gracz, który zagrał na poziomie godnym półfinału Pucharu UEFA. Jego koledzy zagrali niczym amatorzy, zupełnie nie przypominając drużyny, który w pierwszym meczu mogła rozbić w pył Sevillę. Duży wpływ na słabą postawę Osasuny miała niewątpliwie nieobecność strzelca jednego gola w pierwszym meczu, Roberto Soldado. Z drugiej strony zespół marzący o grze w finale PU nie może opierać swojej siły na jednym piłkarzu.

Tym samym Sevilla staje przed szansą powtórzenia osiągnięcia Realu Madryt, który w historii Pucharu UEFA jako jedyny wygrał to trofeum dwa razy pod rządu (w 1985 i 1986 r.). – Występ dwa razy pod rząd w finale PU to rzecz którą dokonało niewielu. A nam się to udało! Stać na drugie z rzędu zwycięstwo. Możemy po raz drugi zdobyć Puchar UEFA– nie krył po meczu radości Juande Ramos.

Werder nie dał rady

Po pierwszym półfinałowym spotkaniu rozegranym w Barcelonie, pojedynek Espanyolu z Werderem Brema miał być tylko formalnością. Tak też było, mimo że po czterech pierwszych minutach wydawało się, że piłkarzy z Niemiec stać jeszcze na stworzenie małej sensacji.

Podopieczni Thomasa Schaafa od początku spotkania rzucili się do ataku i już w czwartej minucie objęli prowadzenie po lobie Hugo Almeidy, który w dość przypadkowy sposób otrzymał piłkę od Diego. Wszyscy czuli, że Werder złapie wiatr w żagle i pójdzie za ciosem, lecz zapał gospodarzy został zgaszony w 20. minucie, kiedy to sędzia spotkania – Bertrand Layec pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Miłosławowi Klose. Mimo osłabienia, piłkarze z Niemiec cały czas starali się panować na boisku i nie oddawać pola gry rywalowi. Wszystko jednak na nic się zdało, bo zmuszony do obrony zespół Espanyolu, dosyć dobrze wywiązywał się z defensywnych obowiązków. Wszelkie marzenia bremeńczyków pękły w 50. minucie. Po fatalnym wybiciu piłki przez Andreasa Reinke, prezent wykorzystał Ferrana Corominasa. W tym momencie piłkarze Schaafa musieli strzelić cztery gole, co przy tak dysponowanych Hiszpanach, było rzeczą niemożliwą. Przysłowiowy gwóźdź do trumny wbił wicemistrzom Niemiec Jose Maria Lacruz, który bezbłędnie wykorzystał dośrodkowanie Luisa Garcii i strzałem głową pokonał Andreasa Reinke. Do końca spotkania Werder atakował bez przekonania, tylko po to by uratować swój własny honor i bardziej się nie pogrążyć.

Szkoleniowiec gospodarzy – Thomas Schaaf – po meczu miał największe pretensje do sędziego. Szczególnie niemiecki trener zbulwersował się po czerwonej kartce dla Mirosława Klose. – Nie sądzę by sędzia był świadomy swojej odpowiedzialności. Czerwona kartka i zredukowanie naszego składu do 10 zawodników bardzo utrudniło nam życie. Nie rozumiem pierwszej żółtej kartki, która była jedną z wielu decyzji, których nie rozumiałem. – powiedział po meczu Schaaf. Espanyol wygrał dwumecz aż 5:1, przez co udowodnił, że jak najbardziej zasługuje na przepustkę do finału, który odbędzie się w Glasgow.

Maciej Kanczak, Tomasz Banasiuk

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze