Puchar Narodów Oceanii turniejem niespodzianek z jedną stałą


Nowa Zelandia szósty raz w historii wygrała Puchar Narodów Oceanii

30 czerwca 2024 Puchar Narodów Oceanii turniejem niespodzianek z jedną stałą
nzfootball.co.nz

Turnieje w Oceanii mogą się wydawać monotonne. Niezależnie od tego, co się dzieje, zazwyczaj triumfatorem jest drużyna z Nowej Zelandii. Tym razem jednak miała wyjątkowo niskie prawdopodobieństwo końcowego triumfu. Na podstawie wyliczeń statystycznych profilu FootballRankingsInfo było to jedynie około 62%. Zwyciężyć się udało, ale w rozgrywkach nie brakowało dziwactw i absurdalnych decyzji. Oceania nie zawiodła i dowiozła dawkę emocji.


Udostępnij na Udostępnij na

Grupa śmierci grupą śmiechu

Przed rozpoczęciem turnieju wydawało się, że w grupie A znajduje się najsilniejsze zestawienie oceańskich reprezentacji w historii turnieju – a przynajmniej od momentu odłączenia się Australii od OFC.

  • Niemal niezwyciężona Nowa Zelandia,
  • Wyspy Salomona będące kandydatem do sprawienia niespodzianki,
  • Nowa Kaledonia, która parę miesięcy wcześniej wygrała Igrzyska Pacyfiku,
  • Gospodarz Vanuatu z gwiazdą australijskiej piłki klubowej w składzie.

Jednak jak to w Oceanii bywa, coś zawsze musi pójść nie tak. Zaczęło się od Nowej Kaledonii, która z powodu wzmagającego się zaogniania sytuacji politycznej z Francją zrezygnowała z udziału w turnieju. Ogłosiła to kilka dni przed startem rozgrywek, więc OFC nie było w stanie znaleźć za tę drużynę zastępstwa. Nim zapewne byłyby Wyspy Cooka, które zajęły najwyższe miejsce w kwalifikacjach, które nie dawało awansu.

Jako następne swoje „show” rozpoczęły Wyspy Salomona. Znaną powszechnie informacją jest fakt, że największa gwiazda od prawie roku nie gra w piłce klubowej. Raphael Lea’i z powodu problemów z aklimatyzacją i tęsknoty za rodziną wynegocjował rezygnację z świadczenia usług zawartych w jego kontrakcie z bośniackim Velezem Mostar. To jednak naturalnie wstrzymało jego rozwój oraz uniemożliwiło zbudowanie formy na turniej. A gdyby tego było mało – Wyspy Salomona kilka dni przed turniejem… musiały szukać trenera.

Tymczasowym szkoleniowcem został Jacob Moli, który absolutnie nie podołał zadaniu. Nie powołał na turniej Micaha Lea’alafy, który jeszcze na Igrzyskach Pacyfiku był kapitanem kadry. W decydującym o życiu meczu posadził na ławce Raphaela Lea’ia, który nawet bez formy jest wiodącą postacią kadry. Skończyło się zatem na dwóch gładkich porażkach i zajęciu ostatniego miejsca w grupie przez drużynę, która miała zdetronizować Nową Zelandię. Ku zaskoczeniu – mimo względnie dobrej formy – z grupy awans wywalczyło Vanuatu.

Dwie fazy – dwa oblicza

W grupie B głównym kandydatem do zajęcia 1. miejsca było Fidżi. I reprezentacja ta postanowiła nie zostawiać żadnych wątpliwości. Już w pierwszym meczu rozgromiła 5:1 wicemistrza poprzedniej edycji – Papuę Nową Gwineę. Po niej spodziewano się słabego występu, ale jej postawa przeszła wszelkie oczekiwania. Drużyna nie istniała w meczu z Fidżi, a co więcej – do ostatniej sekundy musiała drżeć o wynik w wygranym 2:1 spotkaniu z Samoa. Samoa, które nigdy nie zdobyło jakiegokolwiek punktu podczas Pucharu Narodów Oceanii. W tym meczu było go najbliżej w historii.

Fidżi to samo Samoa rozwalcowało aż 9:1. Ofensywa, w której znajdowali się Roy Krishna, Nabil Begg, Thomas Dunn czy Setareki Hughes funkcjonowała wyśmienicie. Po tych meczach to właśnie Fidżi wyrosło na głównego kandydata do detronizacji Nowej Zelandii. Nadzieję na taki zbieg wydarzeń mogły być naprawdę żywe, gdyż reprezentacja ta trafiła w półfinale na Vanuatu, dla którego wyjście z grupy było sukcesem. Fidżi jednak niespodziewanie uległo 1:2, głównie przez fantastyczną postawę defensywy gospodarzy.

Dominatorom z grupy B został jedynie mecz o 3. miejsce, w którym… wystawiony został absolutnie rezerwowy skład. Roy Krishna, Nabil Begg, Thomas Dunn, Setareki Hughes i Tevita Waranaivalu usiedli na ławce pomimo bycia trzonem podstawowej jedenastki. Przyniosło to swoje efekty i Fidżi skończyło turniej bez medalu. W meczu o brąz uległo 1:2 Tahiti, dla którego obie bramki zdobyła legenda kadry – Teaonui Tehau.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze