Puchar Narodów Oceanii – gwiazdy Pacyfiku


Po ośmiu latach nieobecności wraca najważniejszy turniej międzypaństwowy najsłabszego piłkarsko kontynentu – Puchar Narodów Oceanii

14 czerwca 2024 Puchar Narodów Oceanii – gwiazdy Pacyfiku
oceaniafootballcenter.org

Takich turniejów nie ogląda się dla poziomu piłkarskiego. Trudno w nim znaleźć również zorganizowany doping na trybunach, chociaż kibice potrafią dodać kolorytu spotkaniu. Tym, co zachęca do oglądania rozgrywek w Oceanii, jest sceneria boiskowa i okołoboiskowa. Dodając do niej absolutną niekonwencjonalność planowanych – lub nie – zagrań przez zawodników, nieprzewidywalność wynikową i sporą liczbę bramek, otrzymujemy eliksir miłości do regionu. Puchar Narodów Oceanii wraca po ośmiu latach przerwy, więc przygotowaliśmy dla Was listę piłkarzy – po jednym z każdej reprezentacji – którym warto się przyjrzeć w tegorocznych rozgrywkach.


Udostępnij na Udostępnij na

Samoa – Kyan Cahill

Nazwisko zapewne bardzo dobrze znane nawet tym, którzy na egzotyczne kierunki nie spoglądają zbyt często. Kyan Cahill jest synem Tima Cahilla – najprawdopodobniej najwybitniejszego piłkarza w historii reprezentacji Australii. Mało spopularyzowany jest fakt, że wieloletni zawodnik Evertonu grał dla samoańskich młodzieżówek. Kyan poszedł o krok dalej. Mecze w reprezentacjach U-20 i U-23 już ma, a Puchar Narodów Oceanii będzie jego pierwszym przetarciem z seniorską reprezentacją Samoa.

mlssoccer.com

Za dziecka wróżono mu jednak karierę… estradową. W wieku 10 lat zaśpiewał hymn Stanów Zjednoczonych przed meczem Atlantic Cup. W samym spotkaniu bohaterem został… Tim Cahill, który zdobył decydującą bramkę.

Kyan nie poszedł dalej w artyzm, lecz w sport. W swojej karierze był w takich szkółkach piłkarskich, jak: Lusail FA, Rayo Vallecano czy Leganes. Teraz nadszedł czas, by pokazać światu, czego się w nich nauczył.

Papua Nowa Gwinea – Alwin Komolong

W Oceanii na porządku dziennym jest fakt, że w klubie bądź reprezentacji gra kilku członków jednej rodziny. Środek obrony w kadrze Papui Nowej Gwinei od kilku lat jest zdominowany przez braci – Alwina i Felixa Komolongów. Pierwszy z nich osiągnął w życiu trochę więcej i wydaje się, że jeszcze będzie miał szansę coś ze swojej kariery wycisnąć. Jako nastolatek szkolił się w niemieckich i australijskich młodzieżówkach. Potem wrócił do Papui, by po chwili… znowu pojechać do Niemiec.

Rozegrał kilka spotkań w Stuttgarter Kickers oraz Fortunie Koeln, ale z perspektywy trzech spędzonych tam lat nie wygląda to imponująco. Niemniej od 2020 roku, kiedy przeszedł ponownie do ligi papuaskiej, razem ze swoim bratem rządził w rozgrywkach. Wspólnie doprowadzili Lae City do upragnionego mistrzostwa.

Aktualnie gra na zapleczu australijskiej ekstraklasy, w której jest ostoją obrony Lions FC. Jego drużyna aktualnie znajduje się na drugim miejsce w tabeli, co pokazuje, że nie jest to klub z pierwszej łapanki.

Ze względu na słabszą formę pozostałych formacji reprezentacji Papui wydaje się, że Alwin będzie miał bardzo dużo roboty podczas tego turnieju. Jednak jest na nią dobrze przygotowany i jeżeli ktoś ma dać Papuasom podryg do osiągnięcia czegoś w Pucharze Narodów Oceanii, to właśnie on.

Vanuatu – Brian Kaltak

Drugi z rzędu środkowy obrońca w zestawieniu. Jednak można frazeologicznie powiedzieć „co jeden, to lepszy”. Brian Kaltak jest absolutnym liderem zarówno swojej reprezentacji, jak i mistrza Australii – Central Coast Mariners. A to już przelewki nie są.

Kaltak jest silnym i postawnym środkowym obrońcą. Mógłby mieć kilka centymetrów wzrostu więcej (mierzy 1,80 m), ale przynajmniej jak na stopera jest naprawdę zwrotny. Zresztą jego skoczność niweluje wspomniany wcześniej defekt.

W tym sezonie rozegrał 30 spotkań w barwach Central Coast Mariners, z którym zdobył zarówno mistrzostwo kraju, jak i Puchar AFC – azjatycki odpowiednik Ligi Europy.

Poza tym piłkarz otworzył już własną akademię piłkarską w Vanuatu. Człowiek instytucja.

Tahiti – Teanoui Tehau

Zawodników, którzy strzelili bramkę zarówno na mistrzostwach świata, jak i w Pucharze Narodów Oceanii, można policzyć zapewne na palcach rąk. Wśród nich jest Tahitańczyk Teanoui Tehau. Jednak jak to możliwe, skoro drużyna z Polinezji nigdy nie zagrała na mundialu? Otóż Teanoui oprócz klasycznej odmiany piłki reprezentuje swój kraj też… w beach soccerze.

Tehau w bieżącym i w 2021 roku zagrał na mistrzostwach świata. W obu przypadkach jego reprezentacja dotarła do ćwierćfinału mistrzostw. Warto jednak zauważyć, że Tehau był też członkiem składu reprezentacji Tahiti w 2012 roku, kiedy to została ona pierwszą – i jak do tej pory jedyną – kadrą poza Australią i Nową Zelandią, która wygrała mistrzostwa Oceanii!

Tehau jest absolutną bestią Pacyfiku. Jego problem polega jednak na tym, że wyłącznie Pacyfiku. Nie jest on skory do wyjazdu z kraju, mimo że oferty na pewno się pojawiały. Nie ukrywajmy – jeżeli zdobywasz 217 bramek w 123 meczach ligowych, to musisz wywierać wrażenie.

W Tahiti również nie mogło zabraknąć konotacji rodzinnych. Teaonui spróbuje wygrać Puchar Narodów Oceanii razem ze swoim kuzynem – Alvinem. Jednak to i tak nic w porównaniu z 2012 rokiem, kiedy to mistrzostwo zdobyło aż… czterech członków rodziny Tehau. Teaonui, Alvin, Lorenzo i Jonathan.

Wyspy Salomona – Raphael Lea’i

Młoda nadzieja piłki na Pacyfiku, która ową nadzieją jest już od kilku lat. Lea’i ma dopiero 20 wiosen, a już przynajmniej od czterech jest o nim głośno. Raphael wywodzi się z futsalu, więc jest nieprawdopodobnie dobrze wyszkolony technicznie jak na warunki w Oceanii.

W jednym ze swoich pierwszych meczów w reprezentacji Wysp Salomona zdobył hat-tricka. I to w spotkaniu kwalifikacji mistrzostw świata przeciwko Tahiti. Miał wówczas zaledwie 18 lat.

Rozgrywki ligowe absolutnie zdominował. W 44 meczach w barwach Henderson Eels zdobył… 93 bramki. Abstrakcyjny wynik. Zapewnił mu on ofertę z Bośni i Hercegowiny, którą przyjął, stając się jednocześnie pierwszym zawodnikiem ze swojego kraju, który podpisał kontrakt z klubem z najwyższego poziomu rozgrywkowego w Europie.

Jednak niestety – w Velez się nie zaaklimatyzował. Mimo naprawdę niezłego wejścia, w którym w 12 meczach zanotował dwie bramki i asystę, nie bawił się aż tak grą jak wcześniej. Tęsknota za rodziną dobiła zawodnika, który zdecydował się opuścić Bośnię. Z powodu ważnego kontraktu przez prawie rok nie mógł grać dla żadnego innego klubu.

Kilkanaście dni temu przeszedł do australijskiego Adelaide City. Ruch ten brzmi na optymalny, jednak nie zwróci mu straconego roku.

Fidżi – Roy Krishna

Chodząca fidżyjska legenda. Piłkarz, który nikomu już absolutnie nic nie musi udowadniać. W swojej 36-letniej karierze najbardziej zabłysnął, grając dla nowozelandzkich Waitakere United i Wellington Phoenix. To pozwoliło mu wyjechać do Indii, by teoretycznie odcinać kupony ze swojej kariery. Jednak tylko teoretycznie.

Mimo że w Indiach gra naprawdę wielu znanych w Europie piłkarzy, to właśnie Roy Krishna dwukrotnie w ciągu ostatnich pięciu sezonów zdobył koronę króla strzelców. A to tylko dwie z jego wielu nagród indywidualnych.

W kontekście reprezentacji jest absolutnie najlepszym piłkarzem w historii. Ze względu na stabilną formę kadry Fidżi – co nie jest częste w kontekście drużyn z Oceanii – może to być dla Roya niepowtarzalna okazja, by zagrać przynajmniej w finale rozgrywek. Wcześniej reprezentacja tego kraju nigdy tego nie dokonała, a Puchar Narodów Oceanii był dla niej fatalną passą niepowodzeń. Czas to przerwać.

Nowa Zelandia – Liberato Cacace

Najbardziej rozpoznawalny zawodnik z aktualnego składu Nowej Zelandii. Oczywiście pod nieobecność Chrisa Wooda, który na Puchar Narodów Oceanii nie przyjechał z powodu… własnego ślubu.

Liberato Cacace jest zawodnikiem włoskiego Empoli, więc może być znany nawet kibicom nieszczególnie często spoglądającym w stronę egzotyki. W swoim klubie niejednokrotnie tworzył blok obronny razem z… Sebastianem Walukiewiczem oraz Bartoszem Bereszyńskim.

23-letni Cacace mimo gry na lewej stronie defensywy nie ma zbyt wielkich ciągot ofensywnych. Naturalnie w grze przeciwko słabszym rywalom może się to zmienić, aczkolwiek jego zadaniem będzie zabezpieczenie bramki, co Nowej Zelandii wychodzi lepiej niż atakowanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze