Zmiana gospodarza rozgrywek miesiąc przed rozpoczęciem turnieju. Wyrzucenie jednej z reprezentacji oraz wytypowanie za nią zastępstwa bez dodatkowych kwalifikacji. Piłkarz wracający w trakcie turnieju do europejskiego klubu na mecz ligowy, a następnie przylatujący na ćwierćfinał rozgrywek. Puchar Narodów Afryki U-20 miał w tym roku dla nas sporo niespodziewanych smaczków, wywołujących szeroką gamę odczuć.
Roszady
Turnieje kontynentalne mają to do siebie, że organizowanie ich jest wielką dumą dla kraju gospodarza. Naturalnie, jest też zobowiązaniem, wyzwaniem i misją, którą za wszelką cenę trzeba wypełnić. Okazało się, że zupełnie odmienne podejście do sytuacji miało Wybrzeże Kości Słoniowej. Kraj Didiera Drogby miesiąc przez turniejem bez słowa uzasadnienia ogłosił, że odpuszcza organizację rozgrywek. Szok, niepewność i stres owładnęły afrykańską konfederację piłkarską.
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że niemal automatycznie Egipt wyraził chęć bycia gospodarzem. Był on świetnym wyborem, bo jako jeden z niewielu krajów w Afryce ma infrastrukturę na wystarczająco wysokim poziomie właśnie na takie nagłe przypadki. A ten był wyjątkowym, bo mimo nagłego przejęcia turnieju, Kraj Faraonów nawet nie zawiesił swojej ligi państwowej. Odbywała się ona symultanicznie z mistrzostwami.
🚨In a surprising turn of events just weeks before the kick-off, the 9th edition of the Africa U20 Cup of Nations faces an unexpected setback. Ivory Coast, originally set to host the tournament from April 26 to May 18, 2025, has officially withdrawn from its role as the organizer pic.twitter.com/K7LSAaa2jz
— Ayisha Reports (@ayisha_reports) March 26, 2025
Dla Egiptu organizacja rozgrywek była dwoma pieczeniami na jednym ogniu. Reprezentacja tego kraju nie wzięła udział w kwalifikacjach do Pucharu Narodów Afryki U-20, więc gdyby nie ta sytuacja to by po prostu na nim nie wystąpiła. A w taki sposób przejęła miejsce Wybrzeża Kości Słoniowej, które zostało mu zapewnione jako gospodarzowi.
A propos roszad to warto wspomnieć o jeszcze jednej. Kongo, które zakwalifikowało się na turniej, zostało z niego wyrzucone. Krajowa federacja została zawieszona przez FIFA z powodu ingerencji osób trzecich w działania sportowe. CAF poszło po linii najmniejszego oporu. Nie zorganizowało dodatkowych kwalifikacji – po prostu zaprosiło do turnieju Republikę Środkowoafrykańską. Ona w pierwotnych eliminacjach przegrała w półfinale ze wspomnianym Kongiem. Jednak to co było bardziej nietypowe to fakt, że Republika Środkowoafrykańska przejęła rozstawienie Konga w losowaniu. Tym samym była losowana z pierwszego koszyka.
Zaskoczenia i oczywistości
Republika Środkowoafrykańska nie była debiutantem, ale kopciuszkiem na pewno. Natomiast pierwszy raz na turniej zakwalifikowało się Sierra Leone. I zdecydowanie nie miało zamiaru być chłopcem do bicia. Niby zaczęło niemrawo od remisu 0:0 z Zambią, ale już w drugiej kolejce absolutnie przejechało się po gospodarzach, pokonując Egipt aż 4:1! Trzeba uczciwie przyznać, że trochę pomógł w tym bramkarz Faraonów, który sumarycznie zagrał bardzo słaby turniej.
Samo Sierra Leone dotarło do ćwierćfinału i otarło się o awans na mistrzostwa świata! Go zapewniał półfinał Pucharu Narodów Afryki U-20. Było bardzo blisko, gdyż dopiero po dogrywce wspomniana reprezentacja przegrała z Marokiem – późniejszym wicemistrzem kontynentu.
Odnosząc się jeszcze do słabiutkiej formy bramkarza Egiptu – popis dał również w ćwierćfinale z Ghaną. Wówczas zaliczył kolejną wtopę wpuszczając słaby strzał z dużego dystansu oddany przez próbującego złapać formę zawodnika Barcelony, Abdula Aziza Issaha.
W tym samym meczu mógł już zagrać Jerry Afriyie, czy jest to czymś nieoczywistym? Poniekąd tak. Wspomniany zawodnik zagrał w pierwszych dwóch spotkaniach Ghany w fazie grupowej przeciwko Demokratycznej Republice Konga oraz Senegalowi. Na ostatni pojedynek – gdy losy jego reprezentacji nie były jeszcze pewne – nie był dostępny. Jego klub, hiszpańskie Lugo, zażyczyło sobie by wrócił i pomógł w walce o utrzymanie. Afriyie wrócił, strzelił bramkę na wagę remisu po czym ponownie poleciał do Egiptu i zjawił się w meczu ćwierćfinałowym.
Względnie młodzi, względnie tani
Puchar Narodów Afryki U-20 posiada zasadniczą różnicę względem turnieju U-17, który również niedawno było opisywany. Sęk w tym, że na zakończonych wczoraj rozgrywkach część zawodników posiadało już szanowany europejski klub. Dlatego w liście piłkarzy wartych do obserwacji nie zostaną uwzględnieni Othmane Maamma oraz Jones El-Abdellaoui. Oni już grają odpowiednio w Montpellier oraz Celcie Fortuna, więc ich przyszłość jest już poniekąd zapewniona.
Poniżej przedstawiamy zestawienie zawodników, którzy przykuli do siebie uwagę swoimi świetnymi występami, a jednocześnie można ich z pewnością wyciągnąć za grosze:
- Momoh Kamara – ofensywny pomocnik ze Sierra Leone. Zdobywca hat-tricka w sensacyjnym zwycięstwie z Egiptem. Posiada świetne przyjęcie kierunkowe, którym potrafi stworzyć sobie miejsce do dalszego rozprowadzania akcji. Alternatywną opcją jest strzał, gdyż nie boi się uderzać z dystansu. Piłkarz bardzo zwinny, prowadzący piłkę krótko przy nodze. Granice jego fantazji są bardzo szerokie i ekwilibrystyczne strzały nie są mu obce.
- Lazola Maku – defensywny pomocnik z Republiki Południowej Afryki. Zarówno postura jak i styl gry zbliżony do N’golo Kante. Piłkarz niski, ale niesamowicie uparty i uciążliwy. Podąża za każdym rywalem jak komar i kąsa, kąsa, kąsa. Fenomenalny w uprzykrzaniu życia przeciwnikom.
- Odinako Okoro – lewy obrońca z Nigerii. Piłkarz drugoligowego Sportingu Lagos, który po prostu musi po tym turnieju zmienić rozgrywki. Zawodnik niesamowicie szybki, a przy tym posiadana świetne czucie czasu i miejsca. Zawsze znajduje się w odpowiednim miejscu jeżeli chodzi o bronienie własnej bramki. W ofensywnie podłączam się głównie grając na obieg, co jest oczywistym wyborem przy jego prędkości biegu. Jednak nie jest to typ piłkarza robiącego ogromne liczby w ataku.