Puchar Mistrzów CONCACAF – zmieniona nazwa, stare porządki


Meksykańska Pachuca wygrała wracający po szesnastu latach Puchar Mistrzów CONCACAF

3 czerwca 2024 Puchar Mistrzów CONCACAF – zmieniona nazwa, stare porządki
prosoccerwire.usatoday.com

Prześmiewczym „kiedyś to było” można zwizualizować sobie sytuację z gabinetów federacji CONCACAF. Zapadła tam decyzja, która przemianowała Ligę Mistrzów CONCACAF na Puchar Mistrzów CONCACAF – nazwę używaną już w latach 1962-2008. W ślad za nią doszło do kilku reform strukturalnych, aczkolwiek niezmienna została meksykańska dominacja w najważniejszych klubowych rozgrywkach na kontynencie.


Udostępnij na Udostępnij na

Handicap za performance

Tegoroczna edycja została rozszerzona z 16 do 27 drużyn. W kontekście ostatnich lat takie zmiany kojarzone są ze zwiększeniem liczby krajów (lub drużyn z tych krajów), które mogą wziąć udział w rozgrywkach. Ma to na celu zwiększenie popularności sportu w miejscach, w których nie jest on dyscypliną narodową. Jednak w tym przypadku niekoniecznie tak to wyglądało, gdyż w rokrocznym porównaniu, liczba zespół ze Stanów Zjednoczonych zwiększyła się z czterech do… dziewięciu.

W przypadku Meksyku do rozgrywek dołączyły „tylko” dwie drużyny. Jednakowoż w finalnym rozrachunku niewiele uległo zmianie. Już w fazie półfinałowej była szansa na to, by w Pucharze grały wyłącznie drużyny z Meksyku. Mimo bardzo trudnej sytuacji Columbus Crew podniosło się z kolan w meczu z Tigres UANL i wygrało po rzutach karnych. Amerykanie zaskoczyli jeszcze raz, kiedy to wyeliminowali Monterrey. Jednak doza szczęścia została wykorzystana i finał z Pachucą był bardzo jednostronnym meczem. Gospodarze wygrali 3:0, nie dając żadnych złudzeń komu należy się tytuł.

A czemu gospodarze? Od tego sezonu ponownie finał rozgrywany jest w postaci jednego spotkania. A odbywa się ono na stadionie drużyny, która przed ostateczną fazą miała lepszy bilans. Pachuca miała na koncie cztery wygrane i dwa remisy, natomiast Columbus Crew trzy wygrane i trzy remisy.

Wenezuelska, polska i nikaraguańska nadzieja

Jeden z zawodników szczególnie zdominował rozgrywki. Salomón Rondón w finale z Columbus Crew zdobył dwie bramki, czym zapewnił sobie tytuł króla strzelców Pucharu Mistrzów CONCACAF. 34-letni Wenezuelczyk niekoniecznie był rozpatrywany w takim kontekście przed rozpoczęciem rozgrywek. Nie da się jednak ukryć, że jest on jednym z najlepszych zawodników w historii swojego kraju i są to najprawdopodobniej ostatnie lata, kiedy może błyszczeć formą na najwyższym poziomie. Więc jeżeli miał coś zdobyć, to właśnie teraz.

Puchar Mistrzów CONCACAF jednak nie jest tym, co zaspokoi apetyt Salomóna Rondóna. Za kilkanaście dni zagra on na rozszerzonym Copa America, w którym Wenezuela może otwarcie walczyć o wyjście z grupy. Trudno jednak jednoznacznie określić czy ważniejszy będzie ten turniej, czy kwalifikacje do mistrzostw świata, na które jego reprezentacja będzie chciała dostać się pierwszy raz w historii. Wenezuela jako jedyna kadra z CONMEBOL nigdy nie zagrała na mundialu.

W kontekście Columbus Crew warto natomiast zwrócić uwagę na Cole’a Mrowke. Puchar Mistrzów CONCACAF nie należał w tym sezonie do osiemnastolatka, gdyż nie zagrał w nim chociażby minuty. Aczkolwiek zadebiutował już w zmaganiach ligowych. A posiada on polskie obywatelstwo i w opublikowanym kilka miesięcy temu w wywiadzie Przemysława Chlebickiego dla TVP Sport opowiedział, że chciałby grać dla biało-czerwonych.

Tegoroczna edycja była też wyjątkowa dla Nikaraguańczyków. Po fenomenalnym występie Realu Esteli w CONCACAF Central American Cup, klub podążył za ciosem. Co prawda odpadł w pierwszej rundzie z mistrzem Meksyku, ale wygrał pierwszy mecz w historii w Pucharze Mistrzów CONCACAF. Udało się to dopiero w 27. meczu drużyn z tego kraju!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze