Puchar Ligi Angielskiej – wartość dodana czy zbędny dodatek?


5 grudnia 2015 Puchar Ligi Angielskiej – wartość dodana czy zbędny dodatek?

18. Do tylu drużyn, według zeszłotygodniowych doniesień „The Times”, chciałby zmniejszyć Premier League Greg Dyke, prezes FA. Rzecznik prasowy angielskiego związku piłkarskiego szybko uciął te spekulacje, twierdząc, że doniesienia gazety są błędne i nic takiego nie jest planowane, ale temat trafił do publicznego przekazu i na nowo rozpoczęła się dyskusja o tym, jakie można by podjąć działania co do organizacji rozgrywek, by lepiej wypadała reprezentacja Anglii i drużyny BPL grające w europejskich pucharach.


Udostępnij na Udostępnij na

Brak większych sukcesów kadry narodowej trwa już od dłuższego czasu, ale niemoc zespołów klubowych z Wysp to raczej nowość. Zła passa rozpoczęła się od momentu wygrania przez Chelsea Ligi Mistrzów w 2012 roku na Allianz Arena z Bayernem Monachium po rzutach karnych. Od tamtej pory tylko raz oglądaliśmy Anglików w półfinałach (Chelsea – Atletico w 2014 roku) i ani razu w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie.

Dlaczego? To temat na długą dyskusję, bo zdania są podzielone i przytacza się wiele różnych argumentów – poważnych i całkowicie błahych. Pewne jest to, że nie ma jednego konkretnego powodu. To zbiór wielu czynników sprawia, że sytuacja wygląda tak, a nie inaczej. Żeby było jasne, i tak najważniejszy jest etap szkolenia piłkarzy i trenerów. Tam Anglicy muszą się poprawić przede wszystkim, sprawa organizacji gry w tym obliczu schodzi na drugi, ale również ważny, plan.

Roberto Di Matteo, Chelsea Londyn, 2012
Roberto Di Matteo – człowiek, który wygrał z Chelsea Ligę Mistrzów w 2012 roku (fot. skysports.com)

Nawet jeśli FA nie ma takich zamiarów, to czy majstrowanie przy liczbie drużyn dałaby jakieś pozytywne efekty? Raczej nie. Wszyscy zwolennicy zmniejszenia do 18 zespołów powołują się na przykład Bundesligi. Widzą zależność między obecnym wzrostem popularności ligi niemieckiej a liczbą występujących w niej klubów, co jak wiadomo, nie jest zbyt logicznym tokiem rozumowania. Poza tym takie zmniejszenie liczby klubów na najwyższym szczeblu oznacza, że muszą one gdzieś trafić.

A niższe ligi i tak są bardzo duże – Championship, League One i League Two składają się z 24 ekip! Rozszerzanie ich o kolejne, zarazem powiększanie terminarza gier sprawiłoby, że gracze jeszcze więcej by grali, ale coraz mniej trenowali – a nie zapominajmy, że między tymi dwoma aspektami też musi być równowaga, która i tak według wielu ekspertów jest  obecnie zaburzona w niższych ligach, na rzecz meczów właśnie.

Jednak  faktem jest to, że wymagania dla czołówki BPL są coraz większe. Wzrastające  przychody z praw telewizyjnych najbardziej wzmacniają „klasę średnią” ligi, o czym już pisaliśmy. To, że Stoke, Swansea czy West Ham mogą sobie pozwolić odpowiednio na Shaqiriego, Ayew czy Payeta, automatycznie podnosi poprzeczkę średniego poziomu piłkarskiego, jaki muszą zaprezentować przedstawiciele czołówki, jak i wysiłku fizycznego. Gdy połączymy to z brakiem przerwy zimowej, to niewątpliwie mamy jeden z powodów europejskiego kryzysu Wyspiarzy.

Stąd pytanie – czy zamiast okrajać liczbę meczów ligowych, nie lepiej zlikwidować Capital One Cup lub ograniczyć go do drużyn poniżej szczebla BPL? Nie byłoby wtedy meczów pucharu krajowego aż do początku stycznia. Piłkarze mieliby więcej czasu na regenerację, a przede wszystkim na trening. Trenerzy tak punktowanej ze względu na naiwną i mało zaawansowaną taktycznie ligę dostaliby dodatkowe jednostki treningowe, które mogliby poświęcić na ćwiczenie tego elementu gry.

I byłby czas na przerwę zimową – nie byłoby półfinałów Pucharu Ligi w styczniu, więc po rozegraniu pierwszych spotkań FA Cup można by zarządzić dwa tygodnie przerwy i wrócić do grania ligowego w trzeci weekend pierwszego miesiąca roku.

Niskie premie za zwycięstwo w tych rozgrywkach, oscylujące (na przykładzie zeszłej edycji rozgrywek) wokół 100 tys. funtów, bardziej by się przydały klubom z niższych lig niż tym z Premier League, dla których takie kwoty są, powiedzmy sobie szczerze, drobnymi. To byłby też korzystny ruch dla FA Cup. Duże, medialne drużyny chcące wygrać krajowy puchar nie miałyby już dwóch do wyboru, tylko jeden, przez co rywalizacja by się zaostrzyła, a poziom podniósł.

Warto jednak dodać, że taki pomysł ma wady. Mniejsi gracze nie mieliby tak częstych okazji do goszczenia gigantów, co zawsze jest dla nich sporym wydarzeniem i często jedynym przypadkiem kompletu na stadionie przez cały sezon, mającym pozytywny wpływ na budżet. Zniknęłaby też jakaś tradycja – przecież Puchar Ligi jest rozgrywany od 1960 roku, czyli już 55 lat. A młodzi piłkarze z czołowych klubów straciliby szansę ogrywania się, bo tak te rozgrywki traktuje ostatnio chociażby Arsenal, co widać było po kadrze meczowej wybranej na przegrane starcie z Sheffield Wednesday w październiku.

Nie ma też żadnych spekulacji na temat tego, by taka zmiana miała miejsce. Ale warto rozważyć każde rozwiązanie, jego za i przeciw, w dyskusji o przyszłości angielskiej piłki. I podjąć jakieś działania. Bo porównywanie obecnej sytuacji z sezonami, w którym Anglikom dobrze poszło w pucharach (czyli z rozgrywkami 2007/2008 dla przykładu), i mówienie, że wówczas w tym formacie wychodziło, nie jest trafne, gdyż sytuacja na mapie piłkarskiej Europy i samej Premier League uległa od tamtej pory zmianie. A Polacy przy okazji mogą się cieszyć, że nie tylko u nich zagościła debata na temat formatu rozgrywek.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze