Całe Podlasie gra w niższych ligach... Całe? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych białostoczan, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie ekstraklasowym drużynom takim jak Legia, Lech, Piast, Cracovia...
„Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud”
W 2020 roku Jagiellonia Białystok obchodziła 100-lecie istnienia. Dla „Dumy Podlasia” sezon 2019/2020 miał być tym, w którym wrócą do walki o najwyższe ligowe cele, wszak setne urodziny wypada uczcić w sposób wyjątkowy. Drużyna ze Słonecznej nie zdołała spełnić pokładanych w niej oczekiwań i sezon zakończyła na 8. miejscu, a posilić by się można było o kontrowersyjną opinię, że tylko podział ekstraklasy po 30 kolejkach na dwie grupy i dobra postawa na początku sezonu sprawiły, że „Pszczoły” nie uwikłały się w upokarzającą dla nich walkę o utrzymanie. Jakie były powody tego stanu rzeczy?
„Quis custodiet ipsos custodes?”
W Białymstoku twardą ręką niepodzielnie rządzi Cezary Kulesza. Sprawuje piecze nad transferami, zatrudnia i zwalnia personel, jest jednocześnie prezesem, jak i dyrektorem sportowym. Były piłkarz „Jagi” na pewno zapisał się w annałach podlaskiego klubu złotymi zgłoskami. Za jego prezesury w końcu dla Jagiellonii nadeszły tłuste lata, jednak nawet poboczni obserwatorzy zauważą, że trzy ostatnie lata to droga ku ligowej przeciętności. Czy Jagiellonia podzieli los Korony Kielce?
Persona non grata
Nawet gracze Football Managera wiedzą, jak kluczowymi pracownikami sztabu szkoleniowego są skauci czy też analitycy sportowi. Odciążają oni trenera, biorąc na siebie część obowiązków, takich jak obserwacja zawodników pod kątem przydatności dla pierwszej drużyny, analiza rywali, dzięki której łatwiej dobrać taktykę czy też wybrać optymalne pozycje dla poszczególnych piłkarzy.
Ireneusz Mamrot po zwolnieniu z Jagiellonii twierdził, że skauting w klubie stoi na tak niskim poziomie, że o ewentualnym pozyskaniu piłkarza decydowały prywatne rozmowy z jego znajomymi albo kilka filmików na Instacie, zaś analizą musiał zajmować się sam. Były trener „Jagi” posuwa się nawet dalej. Uważa, że dla „Jagi” lepiej by było mieć w składzie dwóch piłkarzy mniej, a uzupełnić braki w sztabie szkoleniowym. O słabości skautingu mogą świadczyć ostatnie zagraniczne niewypały transferowe takie jak Mudriński czy Santini.
Przepływ młodzieżowców czy też wychowanków do kadry pierwszego zespołu również wydaje się być tłumiony przez brak odpowiedniego personelu. Udało się wprawdzie wypromować Patryka Klimalę (chociaż ojcem tego sukcesu za pewne był przepis o młodzieżowcu), ale oprócz etatowego młodzieżowca Bidy i pukającego dopiero do świata dorosłej piłki Dziekońskiego widać, że podlaska młodzież nie zyskuje uznania w oczach kolejnych trenerów (ciekawym przypadkiem jest Mikołaj Nawrocki, który dostaje powołania do kolejnych reprezentacji młodzieżowych, a w Jagielloni praktycznie nie podnosi się z ławki).
Tygiel narodowości, jaki rokrocznie fundują sobie w szatni białostoczanie, sprawia, że od czasów Michała Probierza, a więc wydawać by się mogło futbolowej prehistorii, szatnia białostockiego klubu jest bombą z bardzo krótkim zapalnikiem. Przekonać się o tym można było przez dwa ostatnie sezony, kiedy to „Jaga” mimo tego, że miała szansę powalczyć o coś więcej niż bezpieczne utrzymanie, po awansie do grupy mistrzowskiej kompletnie siadała. Piłkarze tracili resztki chęci i zaangażowania, a wręcz wydawało się, że tylko czekają na upragnione wakacje.
Arifović, Gorbacewicz, Rajalakso
Co łączy tych trzech piłkarzy? Wszyscy grali dla klubu ze Słonecznej, wszyscy, delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni atmosferą w nim panującą.
Pierwszy z nich zdobył uznanie na boiskach ekstraklasy, szczególnie miło muszą go wspominać kibice Łódzkiego Klubu Sportowego. W niedawno udzielonym Olgierdowi Kwiatkowskiemu wywiadzie pochodzący z Sarajewa napastnik nie ukrywał, że ma żal do białostockiego klubu, którego barwy reprezentował w sezonie 2008/2009. Arifović opowiada o prezesie bez klasy, który w momencie zakończenia jego kontraktu próbował oszukać piłkarza na pieniądze.
Arifovic o pobycie w Jagiellonii i prezesie bez klasy.
cc: @Jagiellonia1920 pic.twitter.com/oCnK3fDz1p
— Kardon1986_2 (@Kardon1986_2) September 7, 2020
Gorbacewicz, były kapitan rezerw Jagiellonii, zrzucił zasłonę milczenia dopiero dwa lata po opuszczeniu klubu, którego był wychowankiem. Zawodnicy rezerw reprezentowali Jagiellonię charytatywnie, nie pobierali żadnej pensji, a wręcz musieli dopłacać do swoich występów, sami sobie sponsorując buty, odżywki, dojazdy na mecz. Piłkarz skarżył się również na klubowego lekarza, który po przebadaniu go stwierdził, że nic mu nie dolega. Po prywatnej wizycie u specjalisty okazało się, że Gorbacewicz ma całkowicie zerwane więzadła.
Rajalakso na przełomie lipca i sierpnia stał się najpopularniejszym piłkarzem na Twitterze. Jego nazwisko odmieniane przez wszystkie przypadki stało się podwaliną pod dyskusję o patologiach trapiących podlaski klub. Szwedzki piłkarz skarżył się, że w momencie, w którym trener Stokowiec zanegował jego przydatność dla pierwszej drużyny, poddawany był noszącym znamiona tortur treningom indywidualnym, byle tylko zgodził się rozwiązać kontrakt.
https://twitter.com/Piotrowicz17/status/1287133861453889538
Z tych trzech przypadków wyłania się jedna dosyć bolesna konkluzja. Dopóki jesteś potrzebny Jagiellonii, nie musisz się martwić, w momencie kiedy przyjdzie gorszy czas, zostajesz zostawiony sam sobie. Tłumaczyć to może, czemu w Białymstoku przemiał piłkarzy jest tak duży i czemu zawodnicy, którzy zbliżają się do końca kontraktu, nie myślą o tym, żeby umierać za klub, tylko jak najszybciej pobrać swoją gażę i przenieść się w bardziej przyjazne miejsce do życia.
Pieśń o mej Jagiellonii
Klub, który jeszcze niedawno aspirował do bycia trzecią siłą piłkarską w kraju, z roku na rok zalicza regres. Juniorzy Jagiellonii, którzy osiągają przyzwoite wyniki w Centralnych Ligach Juniorów, muszą czuć się zawiedzeni, że mimo ich starań (które przynoszą klubowi realne pieniądze) raczej nie przebiją się do pierwszego składu. Atmosfera dookoła klubu z roku na rok robi się coraz bardziej niezdrowa, o czym opowiadają już byli pracownicy „Jagi”. Braki w sztabie szkoleniowym udaje się tuszować wynikiem sportowym, jednak jeśli sytuacja się nie zmieni, w końcu i wyników zabraknie. Skauting, który praktycznie nie istnieje, co sezon zalicza jakąś większą wpadkę, która obciąża budżet klubowy.
Jagiellonia Białystok z roku na rok rozmienia się na drobne i bez odpowiedniego impulsu kwestią czasu jest, kiedy podzieli los Korony Kielce. Nieomylny prezes, zaciąg zagranicznego szrotu, brak miejsca dla wyróżniających się juniorów, ubogi sztab szkoleniowy sprawiają, że drużyny te łączy ze sobą więcej niż tylko barwy na herbie. Bez odpowiedniego maszynisty, który zawróci podlaski pociąg na odpowiednie tory, okazać się może, że kluby te będą miały okazję spotkać się w tej samej lidze szybciej, niż się białostoczanom wydaje.