Do inauguracji mistrzostw Europy zostało dokładnie 70 dni. Kończące się właśnie zgrupowanie pokazało nam, a zwłaszcza trenerowi Nawałce, na jakim etapie przygotowań jest reprezentacja. Wnioski muszą być pozytywne: odnieśliśmy dwa zwycięstwa, obiecująco zaprezentowali się sprawdzani zawodnicy, wokół drużyny panuje naprawdę dobra atmosfera. Zastanówmy się jednak, czego nam brakuje, żeby być w pełni przygotowanymi do Euro.
Selekcjoner Nawałka przyzwyczaił nas do swojej systematycznej pracy. Jego niemal maniakalna dbałość o szczegóły wprowadza spokój i przekonanie, że reprezentacja podąża we właściwym kierunku. Nawet piłkarscy eksperci nie podejmują wielkich polemik z wyborami trenera. Wszyscy mamy przekonanie, że on sam wie lepiej, jest przecież najbliżej drużyny i jak nikt inny czuje jej możliwości i ograniczenia. Utwierdziły nas w tym wyniki, ale także odważne powołania. Przypomnę tylko, z jaką niechęcią podchodzono do nominacji dla Krzysztofa Mączyńskiego, jak niewielu wierzyło w „wypalonego” Sebastiana Milę czy obrońcę Rybusa. Wszystkie te pomysły pozytywnie zaskoczyły i miały swój znaczący wpływ na grę reprezentacji. Dodam tylko, że ulubieńcy kibiców – Milik i Kapustka – to także autorskie pomysły obecnego selekcjonera.
Biało-czerwony okręt jest dowodzony przez naprawdę kompetentnego sternika. Zmierza zgodnie z obranym kursem, prosto na francuski turniej. Może nikt nie przewiduje sztormu, jednak na wodzie trzeba być przygotowanym na najróżniejsze niespodzianki.
Wśród deficytów naszej reprezentacji można wymienić brak wartościowych zmienników dla kluczowych graczy. Gdyby, odpukać, urazy wyeliminowały naszych liderów – Lewandowskiego i Krychowiaka – cierpiałaby cała drużyna. Milik w meczu z Finlandią pokazał, ile jeszcze brakuje mu do naszego kapitana. Atakujący Ajaksu czerpie na współpracy z „Lewym”, gdy jednak ma go zastąpić, zwyczajnie blednie. Innych kandydatów nie widać, sprawdzany Teodorczyk nie zaprezentował nic, natomiast młody Stępiński dopiero poznaje reprezentację. Równie bolesna byłaby nieobecność Krychowiaka. Pomocnik Sevilli to prawdziwe serce drużyny, nie tylko doskonale wywiązuje się ze swoich zadań, ale stabilizuje całą środkową strefę boiska. To przy nim odważnej gry do przodu mogą próbować młodzi Zieliński czy Linetty.
Kolejne ograniczenie to brak turniejowego doświadczenia. Wielu spośród naszych reprezentantów miało już okazję zasmakować gry na mistrzostwach świata (Boruc, Fabiański, Mila) czy Europy (Szczęsny, Tytoń, Piszczek, Rybus, Wawrzyniak, Błaszczykowski, Grosicki, Lewandowski), jednak przygoda wszystkich kończyła się na zmaganiach grupowych, a zatem przed „prawdziwym” turniejem. Co ciekawe, sam trener także brał udział w mistrzostwach Europy. W 2008 roku był jednym z asystentów Leo Benhakkera, ale podobnie jak reszta zdążył rozegrać tylko trzy spotkania.
Zmorą naszych poprzednich turniejów okazywało się złe przygotowanie kondycyjne. Piłkarze byli albo poza formą, albo przetrenowani. Symbolem nieporadności zostały specjalne gumy do ćwiczeń. Ktoś coś podpatrzył od innych reprezentacji i bezrefleksyjnie starał się przełożyć na nasz grunt.
Poza kondycją problemem było także przygotowanie mentalne. Atmosfera turnieju i rosnące oczekiwania kibiców zwyczajnie przytłaczały naszych zawodników. Ci zamiast grać to, co potrafią, ulegali przeciętnym rywalom.
Na niewiele ponad dwa miesiące przed Euro 2016 Polska reprezentacja sprawia wrażenie poukładanej. Miejmy nadzieję, że podobnie będzie się prezentować na samym turnieju. By tak się stało, warto wyciągnąć wnioski z poprzednich startów oraz trzymać kciuki za zdrowie naszych najlepszych zawodników. Takim potencjałem personalnym „Biało-czerwoni” nie dysponowali bowiem już naprawdę dawno.