Blask – do niego przyzwyczaił nas Roberto Firmino. Błyszczał zarówno formą, jak i śnieżnobiałym uśmiechem. O ile z uzębieniem 29-latka nadal wszystko jest w porządku, to nad jego dyspozycją na boisku możemy się zastanawiać. Brazylijczyk w ostatnim czasie mocno przygasł i nie chodzi tutaj tylko o zdobycze bramkowe.
Błyszczy za to nowy nabytek Liverpoolu, Diogo Jota. Portugalczyk zaliczył świetne wejście do zespołu, strzelając siedem goli w dziesięciu meczach. Były zawodnik Wolverhampton ma zatem pełne prawo domagać się gry w wyjściowej jedenastce „The Reds”. Pytanie tylko, czyim kosztem? Jeżeli spojrzymy na suche liczby, to naturalnym kandydatem do zmiany powinien być Roberto Firmino. Brazylijczyk od dłuższego czasu niemal w ogóle przestał zdobywać bramki. Oczywiście, 29-latek nigdy nie był typem snajpera, który seryjnie pakował piłkę do siatki, jednak gwarantowł przynajmniej kilkanaście trafień w sezonie. Mimo wszystko forma strzelecka „Bobby’ego” nie jest największym zmartwieniem Liverpoolu. Firmino od początku roku zanotował spory regres w odgrywaniu swojej roli na boisku, która praktycznie ciągnęła całe poczynania ofensywne „The Reds”.
Nietypowa rola
Czym w takim razie zajmuje się Firmino na boisku? Na to pytanie możemy odpowiedzieć praktycznie jednym słowem – wszystkim. Reprezentant „Canarihnos” odpowiada za kreację, strzelanie goli, a nawet za pomoc w defensywie. 29-latek nie jest typową „dziewiątką”, która siedzi tylko w polu karnym rywala i czeka na podania od kolegów. Pozycję Brazylijczyka możemy zdefiniować jako defensywny, fałszywy napastnik. „Bobby” swoimi poczynaniami tworzy mnóstwo wolnej przestrzeni dla skrzydłowych, skupiając na sobie uwagę obrońców. Śmiało możemy powiedzieć, że liczne zdobycze bramkowe Salaha i Mane są efektem znakomitej pracy Firmino. Napastnik „The Reds” gra bardzo nisko, dzięki czemu pomaga nie tylko w kreacji, ale również w obronie. W jednym sezonie miał nawet 26 przechwytów, co jest świetnym wynikiem, zważywszy na to, że gra na pozycji numer dziewięć.
Brazylijczyk pozostaje również kluczowym elementem w taktyce preferowanej przez Jürgena Kloppa, czyli geigenpressing. Roberto jest pierwszym zawodnikiem, który daje sygnał do pressingu. Wie, kiedy „przycisnąć” rywala, a kiedy poczekać, by później zaatakować znienacka. O tym, jaką ciężką pracę wykonuje 29-latek, przekonał się Georginio Wijnaldum, który zagrał na pozycji Brazylijczyka w przegranym spotkaniu z Barceloną w Lidze Mistrzów (0:3): – Trudno jest grać w tej roli w Liverpoolu, szczególnie gdy robisz to jak Roberto. Rozmawiałem z nim po spotkaniu i powiedziałem mu, że mam po nim do niego jeszcze większy szacunek. Granie w taki sposób przez cały sezon jest bardzo, bardzo trudne – wspominał po meczu Holender.
Przyczyny słabej dyspozycji
Silnik Liverpoolu w postaci Firmino od dłuższego czasu zaczął szwankować. Brazylijczyk nie zdobywa już praktycznie bramek, a to odbija się czkawką na jego innych boiskowych atutach. O przyczyny słabej dyspozycji „Bobby’ego” zapytaliśmy Jakuba Schulza, redaktora portalu Angielskie Espresso, prywatnie kibica „The Reds”. – Oczywiście Firmino wciąż jest zawodnikiem wybitnie inteligentnym, ze świetnym panowaniem nad piłką, ponadprzeciętną wizją i pracowitością pomagającą w pressingu. Jednak w związku z tym, że przestał trafiać, rywale zaczęli go ignorować. Wcześniej był śmiertelnym zagrożeniem i obrońcy musieli wychodzić do niego za każdym razem, gdy cofał się przed szesnastkę, by zrobić miejsce dla kolegów zbiegających ze skrzydeł. Teraz stoperzy rywali Liverpoolu pozostają w linii, bo wiedzą, że Roberto najprawdopodobniej i tak nie trafi do siatki, przez co schodzący napastnicy napotykają gęste zasieki w polu karnym. Podobnie jak w NBA, kiedy zawodnik przestaje trafiać za trzy punkty, a obrona rywala przestaje się na nim skupiać i może podwajać największą gwiazdę przeciwnika – ocenia Schulz.
Wspomniane wyżej ignorowanie sprawiło, że Brazylijczyk nie wyciąga już obrońców z ich własnego pola karnego. W efekcie Salah i Mane nie mają tyle wolnej przestrzeni, przez co nie mogą wyprowadzić szybkiego ataku. U „Bobby’ego” pogorszyła się również gra w kreacji. Jego podania przestały być tak błyskotliwe i niekonwencjonalne, gdyż na boisku zrobiło się po prostu ciasno. Stał się przewidywalny, a przez to osłabła cała ofensywa Liverpoolu. Dodatkowo Firmino zaliczył także regres w destrukcji. Nie notuje już tyle odbiorów i przechwytów co wcześniej. 29-latek praktycznie przestał pracować aktywnie w pressingu, tak jak nas do tego przyzwyczaił. Reasumując, problem reprezentanta „Canarinhos” nie leży tylko w jego słabej formie strzeleckiej. Na nieszczęście dla „The Reds” Brazylijczyk zaczął dołować na wielu płaszczyznach.
https://twitter.com/neiljonesgoal/status/1324695168923115520
Firmino + Jota = problem rozwiązany?
Coraz więcej sympatyków „The Reds” domaga się, by Brazylijczyk usiadł na ławce, gdyż blokuje tylko miejsce w składzie dla Diogo Joty. Jest jednak sposób, żeby wilk był syty i owca cała, mianowicie Portugalczyk zagrałby na napadzie, a Firmino wcieliłby się w rolę ofensywnego pomocnika. 29-latek grywał już na Anfield na tej pozycji w ustawieniu 4-2-3-1. Wówczas w rolę klasycznej „dziewiątki” wcielali się Divock Origi i Daniel Sturridge. Podobny zabieg można zastosować na linii Jota–Firmino. Pytanie tylko, kiedy taki wariant byłby w stanie funkcjonować?
– Mimo wszystko poświęcenie jednego ze środkowych pomocników w najważniejszych meczach sezonu to ryzykowny pomysł. W meczach z dolną połówką tabeli może to się jednak okazać świetnym pomysłem. Jota w takiej formie byłby kolejnym karabinem w maszynie Kloppa, a Firmino miałby więcej luzu przed polem karnym oraz kolejnego kolegę, z którym może zagrać klepkę. Pierwsza próba, czyli starcie przeciwko Sheffield, była średnio udana, ale musimy wziąć poprawkę na to, że podopieczni Wildera objęli prowadzenie po rzucie karnym. To był najgorszy możliwy scenariusz dla „The Reds”, a przecież Portugalczyk po raz pierwszy występował z trójką swoich kolegów z ataku. 4-2-3-1 może był swoistym remedium na gorszą skuteczność Firmino i sposobem na wkomponowanie Joty do pierwszej jedenastki Liverpoolu – analizuje Jakub Schulz.
Jürgen Klopp z tygodnia na tydzień ma coraz większy ból głowy związany z wyborem personalnym w linii ataku. Na ten moment powinien grać jednak Jota. Mimo wszystko posadzenie Portugalczyka na ławce w takiej formie byłoby strzałem w kolano. Zabieg z Firmino występującym na pozycji ofensywnego pomocnika ma oczywiście spory potencjał i niewykluczone, że ten wariant będzie jeszcze sprawdzany przez niemieckiego szkoleniowca.
Nie ma jednak wątpliwości, że wystrzał Joty nie jest jeszcze niczym pewnym. Firmino to wciąż zawodnik klasy światowej, pewnie najlepszy na swojej pozycji obok Kane'a i Benzemy i najprawdopodobniej wróci jeszcze do najlepszej dyspozycji.
NA TEN MOMENT musi grać jednak Diogo. pic.twitter.com/0xHL706cUH
— Jakub Schulz (@schkuba) November 4, 2020
***
– Kiedy grasz z nim na boisku, czujesz, jakbyś miał dodatkową osobę. Grasz z 12 zawodnikami, ponieważ on bardzo ciężko pracuje. Zarówno strzela gole, jak i pomaga strzelać innym. Jest obrońcą, pomocnikiem, napastnikiem. On ma po prostu wszystko – tak o Firmino wypowiedział się kiedyś Georginio Wijnaldum. Brazylijczyk wciąż jest bardzo dobrym piłkarzem, jednak z obecną formą daleko mu do powyższego opisu. Popularny „Bobby” mocno przygasł, a to odbija się czkawką całemu Liverpoolowi.