Drugi mecz w barwach Górnika Zabrze w obecnym sezonie rozegrał Mariusz Prrzybylski. Wychowanek „Błękitnych Aniołów” był nawet blisko zdobycia gola, jednak piłka po jego strzale w 3. minucie doliczonego czasu minimalnie minęła światło bramki. W rozmowie z dziennikarzami piłkarz podkreślał, że o wygranej zdecydowała konsekwentna gra całego zespołu.
Tuż przed końcem spotkania mogłeś sam strzelić gola GKS-owi po uderzeniu z dystansu…
Zgadza się. Oddałem strzał, ale piłka nie trafiła do siatki rywali. Potem był jednak rzut rożny, po którym strzeliliśmy bramkę.
Czy to było tak, że jeśli nie padł gol po twoim uderzeniu z dystansu, to przestaliście wierzyć w końcowy sukces?
Nie, wręcz przeciwnie. Do końca byliśmy pewni, że strzelimy tę bramkę, gdyż zasłużyliśmy na gola. Mieliśmy sytuacje, które powinniśmy wcześniej wykorzystać. Nasza konsekwentna gra do końca jednak zaowocowała trzema punktami i z tego należy się cieszyć.
Byłeś zaskoczony, że zagrałeś w pierwszym składzie czy może jednak tak się wszystko układało w tygodniu, że można się było tego spodziewać?
Ciężko powiedzieć, czy byłem zaskoczony. Pracowałem przez cały tydzień, aby zagrać w meczu. Trener na mnie postawił i udało się.
Tak na dobrą sprawę to piłkarze z Bełchatowa nie pograli w ogóle z wami.
Nie pograli, ponieważ my zagraliśmy dobrze. Konsekwencją tego był fakt, iż oni nie byli w stanie nic zrobić.
Jakie były zalecenia trenera w przerwie?
Cały czas mieliśmy robić swoje i dlatego też wciąż dążyliśmy do zdobycia gola.
Już za tydzień mecz z Lechem. Co sądzisz o postawie Rudneva w dotychczasowych spotkaniach?
Jak dotąd idzie mu niezwykle dobrze, ale zrobimy wszystko, żeby wygrać mecz z Lechem i nie dopuścić do tego, aby on strzelił nam gola.
W rozmowie uczestniczył Łukasz Pawlik