Dziś, późnym wieczorem wszystko będzie jasne. Poznamy szczęśliwców, którzy zmierzą się w wielkim finale Ligi Europy w Bazylei. Tak się złożyło, że obecność żadnego z półfinalistów na tym etapie rozgrywek nie jest żadnym zaskoczeniem. Liverpool, Villarreal, Szachtar i Sevilla. Zwycięstwo którejkolwiek z tych drużyn w tegorocznej edycji nie będzie niespodzianką. W historii mieliśmy jednak przypadki, gdy do finału Pucharu UEFA – czy też później Ligi Europy – awansowały drużyny, których nikt by o to nie podejrzewał. Przyjrzyjmy się zatem najbardziej sensacyjnym finalistom XXI wieku.
1999/2000 Galatasaray
„Galata” była pod koniec XX wieku drużyną, która regularnie występowała w europejskich pucharach czy to Lidze Mistrzów, czy Pucharze Zdobywców Pucharów. Chłopcy Fatiha Terima skończyli sezon 1998/1999 jako mistrzowie Turcji, zresztą po raz trzeci z rzędu, co dało im przepustkę do Ligi Mistrzów. Tam trafili do grupy z Chelsea, Milanem i Hertą. Ostatecznie klub ze stolicy Turcji okazał się gorszy od tych z Anglii i Niemiec i zajął trzecie miejsce, które pozwoliło na kontynuowanie europejskiej przygody sezonu 1999/2000 w Pucharze UEFA. Tam drużyna Fatiha Termia eliminowała kolejno Bolognę, Borussię, Mallorcę i Leeds, awansując tym samym do finału, w którym czekało starcie z Arsenalem. Zarówno regulaminowy czas gry, jak i dogrywka nie przyniosły bramek. Trzeba było rozegrać rzuty karne, które lepiej wykonywali piłkarze z Turcji i to właśnie oni sięgnęli po trofeum.
O sile ówczesnej „Galaty” stanowili Turcy, z najlepszym strzelcem Hakanem Sukerem na czele. Byli oni wspomagani przez Rumunów – Gheorge Popescu i Gheorge Hagiego – oraz Brazylijczyków. Powiecie pewnie: „Mistrz kraju, piłkarze z głośnymi nazwiskami, jaka niespodzianka?” Już tłumaczę. Galatasaray było pierwszą turecką drużyną w historii, która dotarła do finału europejskich rozgrywek. Tym samym była też pierwszą, która jakiś europejski tytuł zdobyła. Była to niespodzianka. Możecie mi zaufać.
2000/2001 Deportivo Alaves
Chyba największa niespodzianka w historii europejskich pucharów. Porównywalna do tej, kiedy w finale Ligi Mistrzów wystąpiły FC Porto i AS Monaco. Awans do Pucharu UEFA Deportivo wywalczyło dzięki bardzo dobremu sezonowi 1999/2000, kiedy to podopieczni Mane zajęli szóste miejsce w ligowej tabeli, tuż za plecami Realu Madryt. Trzeba przyznać, że klub z Kraju Basków mógł uplasować się wyżej, gdyby nie słabe wyniki z… hiszpańskimi słabeuszami. Deportivo sprawiało niesamowite problemy potentatom hiszpańskiego futbolu. Sezon 1999/2000 był jednak wyjątkiem. W kolejnej temporadzie Alaves do strefy gwarantującej puchary się nie dostało, w samych pucharach jednak radziło sobie bardzo dobrze.
Mane i jego chłopcy eliminowali kolejno: Gaziantepspor, Lillestrom SK, Rosenborg, Inter, Rayo i Kaiserslautern. W wielkim finale Deportivo zmierzyło się z Liverpoolem. Piłkarze obu drużyn stworzyli niezapomniane widowisko. Był to jeden z najlepszych finałów europejskich rozgrywek w historii. Niestety, sen kopciuszka się nie spełnił. Po wygranej 5:4 po dogrywce, puchar zdobyli „The Reds”. W sezonie 2002/2003 Deportivo Alaves spadło do Segunda Division. A tamten finał jest już tylko wspomnieniem.
https://youtu.be/PXJmKYvBjZ8
2005/2006 Middlesbrough
W tamtych czasach typowy angielski średniak, który skorzystał z faktu, że Liverpool zdobył w sezonie 2004/2005 Ligę Mistrzów, co dało „The Reds” bezpośredni awans do Champions League w kolejnym sezonie. W konsekwencji tego siódme w tabeli „Boro” wskoczyło do Pucharu UEFA w miejsce piątego Liverpoolu. Steve McLaren dysponował piłkarzami o głośnych nazwiskach. Shwarzer, Southgate, Rochemback, Downing, Viduka czy Hasselbaink to tylko niektóre z nich. Droga do fazy pucharowej nie była zbyt trudna. Najpierw podopieczni McLarena odprawili Skode Xhanthi. Później nie przegrali żadnego meczu w grupie D, w której rywalami byli: AZ Alkmaar, Dnipro, Litex Łowecz i Grasshoppers Zurych. Schody zaczęły się później, gdy „Boro” najpierw trafiło na Stuttgart, a potem na Romę. Z obu potyczek wyszło jednak zwycięsko, a los ponownie uśmiechnął się do angielskiej drużyny. Bazylea i Steaua nie były rywalami z najwyższej półki.
Wystarczy spojrzeć na drogę Sevilli, z którą Middlesbrough mierzyło się w finale, by zobaczyć, że Anglicy nie mieli zbyt wielu kłód pod nogami. Klub z Andaluzji mierzył się między innymi z Mainz Juergena Kloppa, Schalke, Zenitem czy Lokomitivem Moskwa. W finale bezapelacyjnie lepszy okazał się klub z Andaluzji, który rozbił przeciwników 4:0. Dla Sevilli był to pierwszy Puchar UEFA. Możemy więc uznać finał z „Boro” za początek dominacji „Los Sevillistas” w europejskich pucharze pocieszenia. Middlesbrough natomiast wpadło na równię pochyłą – klub grał coraz słabiej, aż wreszcie w sezonie 2008/2009 spadł do Championship. Dziś podopieczni Aitora Karanki stoją przez szansą powrótu do elity. Na kilka kolejek przed końcem zajmują bowiem drugie miejsce.
2008/2009 Fulham
Sytuacja bardzo podobna do tej z Middlesbrough. Ligowy średniak z kilkoma znanymi nazwiskami. Mieszkanka młodości i doświadczenia. Danny Murphy, Mak Schwarzer, Simon Davies, Clint Dempsey, Andy Johson, Bobby Zamora, Damien Duff czy Chris Smalling. Musicie przyznać, że do ogórków nie należą. Na ławce – nie kto inny jak obecny selekcjoner reprezentacji Anglii – Roy Hodgson. Przed sezonem Puchar UEFA zmienił nazwę na Liga Europy. Do nowych rozgrywek Anglicy przystępowali w grupie E, gdzie rywalami były: Roma, Basel i CSKA Sofia. Awans do dalszej fazy nie był więc tak oczywisty. Mimo to Hodgsonowi i spółce udało się. Dalej czekał obrońca tytułu – Szachtar, który był zdecydowanym faworytem dwumeczu. Mimo to, Fulham okazało się lepsze. Dalej – znów trudny przeciwnik – Juventus. I znów Anglicy wyszli z tej sytuacji obronną ręką. W ćwierćfinale i półfinale „The Cottagers” wyeliminowali dwie niemieckie drużyny, kolejno Wolfsburg – ówczesnego mistrza kraju – i HSV.
Niespodzianka stała się faktem, Fulham awansowało do finału, w którym zmierzyło się z Atletico, a występowali tam wówczas między innymi: David de Gea, Sergio Aguero czy Diego Forlan. Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, po dogrywce i dwóch golach Forlana, zwyciężyli „Rojblancos”. Fulham nie umiało łączyć gry w Europie z grą w lidze. W tamtym sezonie „The Cottagers” zajęli 12. miejsce. Później jeszcze raz – w sezonie 2010/2011 zakwalifikowali się oni do Ligi Europy. W sezonie 2013/2014 klub spadł do Championship, w której walczył o utrzymanie. Podobnie jest w trwającej kampanii. Fulham zajmuje obecnie 21. lokatę. Jeśli klub z Londynu skończy sezon na tej pozycji, będzie walczył w barażach.
2014/2015 Dnipro Dniepropetrowsk
Przykład najświeższy. I najbliższy nam, Polakom. Po pierwsze finał Ligi Europy rozgrywany był na Stadionie Narodowym, po drugie Dnipro zmierzyło się w nim z drużyną Grzegorza Krychowiaka – Sevillą. W ostatnich latach Dnipro – było obok Szachtara, Dynamo i Metalista – wiodącą siła w ukraińskiej Primier Lidze. Regularna gra w europejskich pucharach, wysokie miejsca w lidze, niechętny do odejścia do mocniejszego klubu Jewhen Konoplyanka. Mimo to wicemistrzostwo kraju w sezonie 2013/2014 było sporym zaskoczeniem. Dnipro stanęło przed szansą gry w Lidze Mistrzów. Jednak w 3. rundzie kwalifikacyjnej lepsza okazała się FC Kopenhaga. Klub z Ukrainy musiał zadowolić się grą w pucharze pocieszenia. Najpierw jednak trzeba było pokonać Hajduk Split, co też Konoplyanka i spółka uczynili. Podopieczni Mirona Markiewicza trafili z Interem, Karabachem i Saint-Ettiene do grupy F. Mimo tylko dwóch zwycięstw Dnipro awansowało do fazy pucharowej. Tam, bez fajerwerków, eliminowało kolejnych rywali: Olympiakos, Ajax i Brugge. Awans do półfinału i pozostawienie w pokonanym polu tak zacnych rywali było nie lada niespodzianką. Gdy okazało się, że los skojarzył ze sobą Napoli i Dnipro, nikt nie dawał żadnych szans na awans podopiecznym Markiewcza.
Znów jednak spłatali nam oni figla. Po remisie w Neapolu, wygrali na Ukrainie i to oni mieli zagrać w Warszawie o trofeum Ligi Europy. Po siedmiu minutach i golu Kalinaca wydawało się, że możemy być świadkami największej sensacji od czasów triumfu reprezentacji Grecji na Euro w Portugalii. Andaluzyjczycy wzięli się jednak do roboty. Wyrównał Krychowiak, na prowadzenie wyprowadził Bacca. Później Dnipro odpowiedziało golem Rusłana Rotana, jednak ostatecznie – po drugim golu Bacci – Sevilla sięgnęła po trofeum. Trzeba jednak przyznać, że Dnipro nie przestraszyło się bardziej utytułowanego rywala i, mimo że wszyscy skazywali go na pożarcie, postawili Hiszpanom bardzo trudne warunki. Finał miał swoją kontynuację w transferze Jewhena Konoplyanki do Sevilli właśnie. Bez swojego najlepszego zawodnika Dnipro nie radzi już sobie tak dobrze. W lidze ukraińskiej klub zajmuje co prawda trzecie miejsce, jednak jeśli chodzi o Ligę Europy, to pożegnał się z rozgrywkami już po fazie grupowej.