Przemysław Płacheta ma ostatnio trudny okres w klubie, w którym właściwie nie gra. Ufa mu jednak selekcjoner reprezentacji Polski, nie bojąc się stawiać na gracza Norwich City. Paulo Sousa ma pomysł na 23-latka i ten, wydaje się, wykorzystuje szanse – jak choćby wczoraj, będąc jednym z najlepszych na placu w meczu z San Marino. Czy to zapowiedź, że czas urodzonego w Łowiczu zawodnika nadchodzi?
Przemysław Płacheta nie ma ostatnio najlepszego czasu w Anglii. W Norwich po awansie do Premier League zupełnie nie gra i nie widać nadziei na to, by ta sytuacja mogła ulec zmianie. Nie tak dawno przechodził także COVID, dość ciężko, więc wydawać się mogło, że jego aktualna forma nie będzie najlepsza, dlatego kiedy otrzymał powołanie na najbliższe mecze reprezentacji, wielu zaczęło je podważać. W meczu przeciwko San Marino zamknął jednak usta krytykom i zostawił po sobie piorunujące wrażenie. Był jedną z najjaśniejszych postaci teamu Paulo Sousy i udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał. Czy zatem czas 23-latka nadchodzi?
– Dla mnie Płacheta to jak na razie taka młodsza wersja Grosickiego. Bazuje głównie na szybkości w starciach jeden na jeden. W meczu z San Marino po dłuższej przerwie wystąpił i spisał się dobrze. Stworzył najwięcej szans, bo aż osiem, ze wszystkich „Biało-czerwonych”. Kilka stron prowadzących statystyki oceniło go najwyżej. Czekam, aż zacznie regularnie grać w klubie i jak to się wtedy przełoży na reprezentację. Ma swoje ograniczenia, co nawet wczoraj było widać. Gra słabszą nogą do poprawy. Dużo wiatru, trochę efektu z tego było na tle San Marino. Czekam na więcej – mówi nasz redakcyjny kolega Claudio Mutka.
Przemysław Płacheta posiada kilka atutów
Kiedy Płacheta grał jeszcze w ekstraklasie, imponował swoją motoryką i dobrym wyszkoleniem technicznym. Był motorem napędowym ofensywy Śląska Wrocław i swoimi systematycznymi postępami pracował na transfer do większego klubu i powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. W ekstraklasie rozegrał 35 spotkań, w których zdobył osiem bramek oraz zanotował pięć asyst, był także ważnym ogniwem młodzieżowych kadr kraju. Został zauważony i za trzy miliony euro przeniósł się do występującego w Championship Norwich City.
Początki na Wyspach miał całkiem dobre, ale wraz z upływem czasu jego pozycja w klubie malała, a teraz stał się w nim praktycznie nieistotny. Nie jest jednak tak, że Płacheta zapomniał, jak grać w piłkę… To, jak widać po występach w reprezentacji, ciągle potrafi. Aby pokazać pełnię swoich umiejętności, potrzebuje jednak stabilności i występów, potrzebuje zaufania od trenera, a to dotychczas okazuje mu tylko Sousa.
– Płacheta na pewno ma jeszcze dużą rezerwę, jeśli chodzi o swoją grę. Jego największe atuty to oczywiście szybkość i gra jeden na jeden, czego z reguły się nie boi. Dużo daje mu to, że szkolił się zarówno na lewej obronie, jak i w pomocy, więc wydaje się idealną opcją na wahadło, jeśli zacznie grać regularnie w klubie. Do poprawy ma moim zadaniem szybkość reakcji, ale to też kwestia regularnej gry – komentuje Tomasz Hatta.
Przyszłość w kadrze?
W Polsce brakuje lewonożnych piłkarzy, takich, którzy posiadają odpowiedni poziom, by móc grać w reprezentacji. Ba! Nawet w ekstraklasie mało jest takich, którzy nie są tylko zapchajdziurami swoich zespołów, ale lewej nogi potrafią używać z głową. Ta lewa noga właśnie jest największym atutem Przemysława Płachety, bo ten nie używa jej tylko do podpierania i kilkukrotnie pokazał już, że co jak co, ale korzystać z niej potrafi. To, jak widać, podoba się również Paulo Sousie, który ma pomysł na młodego piłkarza.
W meczu przeciwko San Marino Płacheta wystąpił od pierwszej minuty i miał ogromny wpływ na drużynę. Zanotował aż siedem kluczowych podań, dryblował, dośrodkowywał, walczył. Jednym słowem imponował. Wiadomo, że wczorajszy rywal Polaków do tuzów futbolu nie należał, ale zasług 23-latka nie ma co umniejszać. Pewne jednak jest, że aby w dalszym ciągu się rozwijać, będzie musiał zmienić klub i odzyskać regularność, bo tylko w ten sposób może stać się kluczową postacią reprezentacji i tylko wtedy nadejdzie jego czas.