Trzy mecze i trzy strzelone bramki. Po jednej w każdym spotkaniu. Przemysław Kita wszedł do drużyny Widzewa bez żadnych kompleksów i od samego początku zdobywa gola za golem. Dla urodzonego w Pabianicach snajpera jest to najlepsza seria w dotychczasowej karierze. Do Widzewiaka przylgnęła łatka niebramkostrzelnego napastnika, ale poprzedni sezon – gdy był zawodnikiem Olimpii Grudziądz – oraz ten pokazują, że jest już to tylko piłkarska legenda.
Przemysław Kita musiał przebyć krętą i długą drogę, aby wreszcie zagrać w czerwonej koszulce Widzewa. Ale jak już zaczął, to nie może przestać strzelać, przez co szybko zaskarbił sobie serca „czerwono-biało-czerwonych” fanów. Mimo że przed laty grał dla ich lokalnego rywala – ŁKS-u. I to właśnie w klubie z Alei Unii zadebiutował w ekstraklasie. Miał wtedy niespełna dziewiętnaście lat.
W piłkarskim CV ma jeszcze takie zespoły jak: Cracovia, Znicz Pruszków, Warta Poznań i Olimpia Grudziądz. Dopiero w barwach tej ostatniej drużyny zdobył dwucyfrową liczbę goli. W 30 meczach dla obecnego beniaminka Fortuna 1. Liga strzelił 11 bramek i zaliczył osiem asyst. Był jednym z najlepszych piłkarzy ubiegłego sezonu II Ligi. Mógł grać dalej dla Olimpii i zyskać sportowy awans, ale jak sam przyznał – w jednym z pierwszych wywiadów po transferze do Widzewa – biało-zielone barwy mógł zamienić jedynie na te czerwono-biało-czerwone.
W tym roku Przemysław Kita kończy 26 lat. Ostatecznie trafił do Widzewa, ale wcześniej musiał najeździć się po piłkarskiej mapie Polski. Grał w centrum, na zachodzie, południu czy północy Polski. Szkoda, bo w robotniczym klubie z Łodzi mógł zadebiutować już dużo wcześniej. Widzewiacy interesowali się tym napastnikiem, ale nigdy nie byli na tyle konkretni, aby go zakontraktować.
Charakterystyka gry
Przemysław Kita to napastnik, którego wszędzie jest pełno. Nie jest klasyczną „dziewiątką”, która trzyma się jedynie pola karnego i żyje z podań kolegów z drużyny. Jest on raczej typem snajpera w stylu Karima Benzemy. Tak jak Francuz z Realu Madryt często cofa się w okolice koła środkowego boiska, czy też do jego boków i stara rozgrywać się akcje.
Widzewiak bazuje na swojej szybkości. Jest bardzo dynamiczny i często rzuca obrońcom wyzwania biegowe. W pierwszym meczu tego sezonu – przeciwko Gryfowi Wejherowo – udowodnił również, że potrafi także znaleźć sobie miejsce w polu karny, gdy wokół niego są sami obrońcy rywali.
Przemysław Kita pokazuje się do gry, bierze na siebie odpowiedzialność, przez co daje możliwość swoim partnerom z zespołu dogrywania mu prostopadłych piłek. W tym sezonie pokazał już, że potrafi wykorzystać te podania. Jego atutem jest również to, że szybko podejmuje decyzje i potrafi złożyć się do dość ekwilibrystycznego uderzenia. Jak to poniżej (14 minuta).
Co o napastniku Widzewa myśli redaktor SofaGol – Paweł Grzywacz, który na co dzień obserwuje Olimpię Grudziądz, czyli zespół, w którym Przemysław Kita grał w poprzednim sezonie? – To bardzo kreatywny napastnik, który dobrze odnajduje się także w grze tyłem do bramki. Na pewno jednak musi pracować nad silną psychiką, bo niekiedy zdarza mu się znikać w ważnych momentach.
– Widzew będzie miał z tego zawodnika spory pożytek, bowiem Kita to zawodnik idealny, jeżeli chodzi o drugą ligę. Trzeba jednak powiedzieć, że zalicza on wahania formy, gdy potrafi w pięciu meczach być niewidocznym, by w kolejnych pięciu stać się kluczowym zawodnikiem swojego klubu – kontynuuje Paweł Grzywacz.
Na co stać Kitę?
– W Widzewie ma do pomocy dobrych zawodników, którzy zdecydowanie mogą mu pomóc w wykręceniu wysokiego wyniku strzeleckiego. Gdybym miał typować, ile strzeli to powiedziałbym, że 13 bramek i zaliczy 10 asyst, bo ma komu podawać. Jest to wynik trochę lepszy niż ten, jaki osiągną w Olimpii – twierdzi Paweł Grzywacz.
Faktycznie, trudno jest się z tym nie zgodzić. Zwłaszcza patrząc na to, jak Przemysław Kita rozpoczął ten sezon. Oby nie były to miłe złego początki i 26-letni napastnik nie skończył jak Filip Mihaljevic, który też miał dobre wejście do zespołu Widzewa, a dziś – po roku – już go nie ma przy Alei Piłsudskiego.