Przegląd debiutów selekcjonerów reprezentacji Polski


Czy Jan Urban wypada dobrze na tle swoich poprzedników?

8 września 2025 Przegląd debiutów selekcjonerów reprezentacji Polski
Oskar Foltyński

Wyjazdowy remis 1:1 z Holandią rozpoczął kadencję Jana Urbana w reprezentacji Polski. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć, jak wyglądały pierwsze mecze pod wodzą 10 ostatnich selekcjonerów. Z zestawienia wykluczony został Stefan Majewski, który poprowadził naszą kadrę w zaledwie dwóch spotkaniach, pełniąc funkcję trenera tymczasowego.


Udostępnij na Udostępnij na

Leo Beenhakker

Holenderski szkoleniowiec objął naszą reprezentację w niezwykle trudnym momencie. Polacy zaliczyli nieudany występ na mundialu w Niemczech, zajmując 3. miejsce w grupie z gospodarzami turnieju, Ekwadorem i Kostaryką. Ponadto trwały liczne procesy sądowe w związku z aferą korupcyjną w polskim futbolu. Beenhakker wziął na siebie trudną misję poprawy fatalnej atmosfery oraz odejścia od polskiej myśli taktycznej opartej na defensywnym futbolu i długich podaniach. Holender potrzebował jednak czasu na wprowadzenie tak gruntownych zmian, co było widać w jego debiucie na ławce trenerskiej.

16 sierpnia 2006 roku „Biało-czerwoni” wybrali się do Odense na potyczkę z Danią. Przez zdecydowaną większość spotkania to właśnie Duńczycy dyktowali warunki gry. Udało im się to udokumentować w 32. minucie, kiedy do siatki trafił debiutujący w dorosłej reprezentacji, 18-letni Nicklas Bendtner. W drugiej połowie Polacy zaczęli powoli dochodzić do głosu. Bardzo dobrą okazję do wyrównania miał Maciej Żurawski, lecz jego strzał okazał się zbyt lekki, by zagrozić bramce strzeżonej przez Thomasa Sorensena. W 62. minucie podopieczni Beenhakkera zostali jednak sprowadzeni na ziemię. Dennis Rommedahl urwał się naszym obrońcom, z łatwością minął Artura Boruca i bez problemu wbił piłkę do pustej bramki. Spotkanie zakończyło się więc porażką 2:0. Jak się później okazało, były to złe dobrego początki. W kolejnych latach Polacy po raz pierwszy w historii awansowali na mistrzostwa Europy, pokonując w grupie między innymi Portugalię, Belgię czy Serbię.

Beenhakker pożegnał się z reprezentacją Polski we wrześniu 2009 roku, po tym, jak porażka 0:3 ze Słowenią ostatecznie pozbawiła nas złudzeń o wyjeździe na mundial w RPA. W dwóch ostatnich meczach eliminacyjnych reprezentację poprowadził Stefan Majewski, a pod koniec października selekcjonerem mianowano Franciszka Smudę.

Franciszek Smuda

Smuda przejął reprezentację, mając przed sobą nietypowy okres. Jako jeden z gospodarzy Euro 2012, Polska nie występowała w eliminacjach, stąd przez następne 2,5 roku graliśmy wyłącznie towarzysko. Pierwszy z 34 sparingów rozegraliśmy 14 listopada 2009 roku przeciwko Rumunii. Spotkanie nie obfitowało w ciekawe sytuacje podbramkowe i to pomimo aż 28 strzałów oddanych przez obydwie ekipy. Jedyny gol padł w 59. minucie i należał niestety do Rumunów. Daniel Niculae oddał strzał z okolic szesnastki, po czym piłka otarła się jeszcze o Dariusza Dudkę, lobując bezradnego Tomasza Kuszczaka. Tym sposobem Franciszek Smuda został szóstym kolejnym selekcjonerem, któremu nie udało się rozpocząć kadencji od wygranej.

Dalsza historia jest już raczej dobrze znana. Po serii sparingów z najróżniejszymi rywalami – od Tajlandii i Singapuru, po Niemcy czy Portugalię – Polska przystąpiła do domowych mistrzostw Europy, śniąc o wielkim sukcesie odniesionym na własnej ziemi. Napompowany do granic możliwości balonik oczekiwań pękł jednak z ogromnym hukiem. Remisy z Grecją i Rosją oraz porażka z Czechami poskutkowały ostatnim miejscem w grupie i brakiem awansu do ćwierćfinału. Już kilka tygodni później schedę po Smudzie przejął dotychczasowy szkoleniowiec Ruchu Chorzów, Waldemar Fornalik.

Waldemar Fornalik

Głównym zadaniem stojącym przed Fornalikiem było oczywiście wywalczenie awansu na mundial w Brazylii. Zanim jednak ruszyły eliminacje, do rozegrania pozostał jeszcze sierpniowy sparing z Estonią. Pierwsza połowa mogła dawać powody niepokoju, gdyż to niżej notowani Estończycy stwarzali sobie więcej okazji, kilkukrotnie zmuszając Wojciecha Szczęsnego do interwencji. Po przerwie Polacy zaczęli co prawda przejmować inicjatywę, aczkolwiek nie przełożyło się to na żadną bramkę. Jakub Błaszczykowski raz za razem próbował napędzać nasze ataki prawym skrzydłem, ale mało która z jego wrzutek wygenerowała zagrożenie. Kiedy wydawało się, że mecz za zakończy się bezbramkowym remisem, do akcji wkroczył znany z gry w Jagiellonii Białystok Konstantin Vassiliev. Rozgrywający Estończyków pokonał Szczęsnego fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego, zapewniając swojej drużynie jedyne zwycięstwo w starciach z „Biało-czerwonymi”. Seria nieudanych debiutów selekcjonerów reprezentacji Polski została więc przedłużona.

Styl gry kadry Fornalika w eliminacjach do MŚ 2014 wyglądał już znacznie lepiej, jednak nie wystarczyło to do awansu. O niepowodzeniu zadecydowały liczne indywidualne błędy obrońców oraz rażąca nieskuteczność w ataku. Kompletnie zaciął się chociażby Robert Lewandowski, który w całych eliminacjach zdobył zaledwie trzy gole, z czego dwa z rzutów karnych przeciwko San Marino. Dzień po porażce z Anglią, która zakończyła nasz nieudany bój o wyjazd do Brazylii, Fornalik pożegnał się z posadą selekcjonera. Jego następcą został ówczesny trener Górnika Zabrze, Adam Nawałka.

Adam Nawałka

Adam Nawałka jest po dziś dzień wspominany jako najlepszy selekcjoner polskiej reprezentacji w XXI wieku. To właśnie za jego kadencji otarliśmy się o strefę medalową mistrzostw Europy, po raz pierwszy pokonaliśmy Niemców oraz wspięliśmy się na najwyższe w historii, 5. miejsce w rankingu FIFA. Mało kto pamięta jednak, że początek ery Nawałki nie był wcale tak owocny, jak zdecydowana większość jego kadencji.

Pierwszy mecz pod wodzą nowego selekcjonera odbył się 15 listopada 2013 roku. Stadion Miejski we Wrocławiu gościł wówczas reprezentację Słowacji. Dotychczasowy szkoleniowiec Górnika Zabrze zaskoczył już przy doborze wyjściowej jedenastki, stawiając na Rafała Kosznika i Pawła Olkowskiego, czyli duet bocznych obrońców, w którymi jeszcze niedawno pracował w klubie. Co ciekawe, Kosznik zaliczył tego dnia swój pierwszy i jednocześnie ostatni występ z orzełkiem na piersi.

Eksperymenty kadrowe nie przyniosły oczekiwanych efektów. Słowacy byli tego dnia zdecydowanie lepszym zespołem, co znalazło odzwierciedlenie w końcowym rezultacie. W 31. minucie, po kapitalnej akcji Marka Hamsika, gola na 1:0 strzelił Kucka, dokładając nogę do pustej bramki. Kolejne trafienie, ustalające wynik meczu na 0:2 dla Słowacji, miało miejsce już po niecałych ośmiu minutach. Tym razem Robert Mak zmylił Marcina Kamińskiego przyjęciem kierunkowym, po czym wykorzystał sytuację sam na sam z Arturem Borucem. Polacy wyglądali tego dnia tak fatalnie, że wsłuchując się w atmosferę na stadionie, częściej od dopingu można było usłyszeć gwizdy.

Na całe szczęście, mecz ze Słowacją okazał się jedynie falstartem, a dalsza część kadencji Adama Nawałki przeszła do historii jako najbardziej udany okres w najnowszej historii naszej reprezentacji. Nawałka kierował drużyną narodową aż do połowy 2018 roku, zostając w ten sposób jedynym selekcjonerem, który poprowadził „Biało-czerwonych” zarówno na Euro, jak i na mundialu. Odpadnięcie w grupie na mistrzostwach świata w Rosji sprawiło jednak, że Polak podał się do dymisji, zostawiając kadrę Jerzemu Brzęczkowi.

Jerzy Brzęczek

Wybór trenera Wisły Płock na najważniejsze stanowisko w polskiej piłce spotkał się z ogólnym sceptycyzmem. Wielu kibiców i ekspertów miało wątpliwości, czy kompetencje i doświadczenie Brzęczka są wystarczające, by powierzyć mu tak ważną posadę. W przeciwieństwie do kilku poprzednich selekcjonerów, Brzęczek debiutował w nowej roli nie w sparingu, ale w meczu o punkty. 7 września 2018 roku „Biało-czerwoni” zmierzyli się w Włochami w inauguracyjnym spotkaniu pierwszej edycji Ligi Narodów UEFA.

Już sześć minut po pierwszym gwizdku Robert Lewandowski wypuścił Piotra Zielińskiego, który w świetnej sytuacji nie był w stanie pokonać Donnarummy. Tuż przed przerwą ten sam duet przeprowadził kolejną, tym razem skuteczną, akcję. „Lewy” posłał miękkie dośrodkowanie w pole karne, a Zieliński wykończył je perfekcyjnym strzałem z pierwszej piłki. W drugiej połowie inicjatywę przejęli Włosi, a jedna z ich akcji zakończyła się faulem Błaszczykowskiego na Federico Chiesie, za który Italia otrzymała rzut karny. Znany z wysokiej skuteczności przy strzałach z jedenastego metra Jorginho pewnie pokonał Łukasza Fabiańskiego, doprowadzając do wyrównania.

Polacy z pewnością mogli czuć niedosyt, gdyż trzy punkty były w tym przypadku na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie remis także został odebrany jako dobry start nowego selekcjonera. I choć ekipa Brzęczka bezproblemowo wywalczyła awans na kolejne mistrzostwa Europy, kibice narzekali na nieporywający styl gry oraz na pogarszającą się atmosferę wokół kadry. Ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek postanowił więc pójść za głosem ludu. 18 stycznia 2021 roku Brzęczek został zwolniony, a trzy dni później zaprezentowano jego następcę, czyli Paulo Sousę.

Paulo Sousa

Filozofia gry wyznawana przez Portugalczyka była całkowitą odwrotnością tego, jak nasza reprezentacja wyglądała za czasów Jerzego Brzęczka. Polski szkoleniowiec stawiał na futbol reaktywny i raczej niezbyt widowiskowy, podczas gdy Sousa preferował odważne, ofensywne nastawienie. Przesadne skupienie się na ofensywie może jednak doprowadzić do zaniedbania gry obronnej. Potwierdzenia tej tezy doświadczyliśmy już w pierwszym meczu za kadencji Portugalczyka.

25 marca 2021 roku Polacy zmierzyli się z Węgrami w pierwszej kolejce eliminacji do mistrzostw świata 2022. Węgrzy objęli prowadzenie już w 6. minucie za sprawą Rolanda Sallaia, a tuż po przerwie na 2:0 podwyższył Adam Szalai. W 59. minucie na boisku pojawili się Krzysztof Piątek i Kamil Jóźwiak, którzy już kilkaset sekund później całkowicie odmienili oblicze całego spotkania. Najpierw ten pierwszy zdobył bramkę kontaktową, a drugi doprowadził do wyrównania niecałą minutę później. To jednak nie podłamało Węgrów. 12 minut przed końcem podstawowego czasu gry do wrzutki Szalaia dopadł Willi Orban, ponownie zmuszając nas do odrabiania strat. W końcówce do głosu wreszcie doszedł Robert Lewandowski, który opanował piłkę zagraną przez Bereszyńskiego i mocnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik na 3:3. „Biało-czerwoni” pokazali waleczność, dwukrotnie odrabiając straty, co w ostatnich latach zdarzało się wyjątkowo rzadko. Był to więc dobry prognostyk na najbliższe miesiące, a docelowo nawet lata.

Niestety, kadencja Sousy w reprezentacji Polski nie okazała się pasmem sukcesów. „Biało-czerwoni” rzeczywiście prezentowali odważniejszy futbol, ale tracili zdecydowanie zbyt wiele bramek. Ostatecznie Portugalczyk pożegnał się z kadrą w atmosferze skandalu, odchodząc do brazylijskiego Flamengo, które przedstawiło mu korzystniejszą ofertę tuż przed barażami o awans na mundial w Katarze. Zachowanie Sousy wywołało ogólnokrajowe oburzenie, a żartobliwy pseudonim „siwy bajerant” przylgnął do niego już na stałe.

Czesław Michniewicz

Po defensywnym Brzęczku i ofensywnym Sousie prezes Cezary Kulesza postanowił kolejny raz wywrócić nasz styl do góry nogami, powierzając stery w reprezentacji Czesławowi Michniewiczowi. Trzeba było jednak działać szybko, gdyż wielkimi krokami zbliżały się baraże decydujące o tym, kto wystąpi na nadchodzących mistrzostwach świata. Michniewicz zaczął jednak nie od meczu o stawkę, a od sparingu ze Szkocją, zorganizowanego w miejsce odwołanego półfinału baraży z wykluczoną Rosją.

Mecz ze Szkocją odbył się 24 marca 2022 roku, zaledwie pięć dni przed finałem baraży. Michniewicz postanowił więc dać odpocząć Robertowi Lewandowskiemu, aby ten nie odnowił urazu kolana w starciach z ostro grającymi Szkotami. Jak się później okazało, była to słuszna decyzja. Nasi rywale, zamiast skupić się na odnalezieniu drogi do bramki, urządzili sobie polowanie na nogi Polaków. Jeszcze przed przerwą boisko opuścili kontuzjowani Arkadiusz Milik i Bartosz Salamon. Mocno poturbowany został także Jakub Moder, który nie podnosił się z murawy przez kilka dobrych minut.

W 68. minucie rywale wykorzystali nasze słabe krycie przy rzucie wolnym, w efekcie czego do siatki trafił Kieran Tierney. Wynik ten utrzymywał się aż do doliczonego czasu gry. Gdy do końcowego gwizdka pozostało zaledwie kilkanaście sekund i mało kto wierzył w wyrównanie, Krzysztof Piątek został sfaulowany w polu karnym przez bramkarza gospodarzy. Ówczesny gracz Fiorentiny postanowił sam podejść do „jedenastki”, którą pewnie zamienił na gola. Tym samym debiut Czesława Michniewicza w roli selekcjonera zakończył się remisem 1:1.

Kolejne miesiące okazały się dla fanów reprezentacji prawdziwym rollercoasterem emocji. Z jednej strony mundial w Katarze, na którym, pomimo siermiężnej gry, wreszcie udało się wyjść z grupy. Z drugiej zaś – afera premiowa i piłkarze, a nawet sam selekcjoner gubiący się w zeznaniach, przedstawiający rozbieżne wersje wydarzeń. Można powiedzieć, że to właśnie napięta atmosfera i kontrowersje, a nie wyniki czy styl gry, katapultowały Michniewicza ze stanowiska selekcjonera.

Fernando Santos

Po nieprzedłużeniu umowy z Michniewiczem prezes Kulesza postawił na kolejnego Portugalczyka, którym tym razem okazał się Fernando Santos. Na pierwszy rzut oka wybór ten wyglądał obiecująco. W końcu Santos to niezwykle doświadczony szkoleniowiec, mający w dorobku chociażby mistrzostwo Europy z 2016 roku. Problem leżał jednak w tym, że Portugalczyk od samego początku wyglądał na zmęczonego i niespecjalnie zaangażowanego w nową pracę.

Santos zadebiutował na ławce trenerskiej 24 marca 2023 roku, a więc dokładnie rok po swoim poprzedniku. Naszymi rywalami byli Czesi, a stawką trzy punkty w meczu otwierającym kolejny cykl eliminacyjny. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania, ale to, co wydarzyło się w pierwszych minutach, przerosło najśmielsze oczekiwania. Nasi południowi sąsiedzi objęli prowadzenie już po 28 sekundach, wykorzystując celny wrzut z autu. Nim Polacy zdążyli w ogóle wyjść ze swojej połowy, na tablicy widniał wynik 2:0.

Jakby tego było mało, już po chwili Czesi mogli dobić nas trzecią bramką. Tym razem wolej Davida Juraska wylądował jednak na bocznej siatce. Nasi rywale dopięli swego dopiero po przerwie, gdy Jakub Kiwior nie zdołał przeciąć podania Krala, dzięki czemu bramkę z bliska zdobył Jan Kuchta. Tuż przed ostatnim gwizdkiem Damian Szymański zdołał strzelić gola honorowego, ale tego dnia nie było nas już stać na nic więcej. Debiut Fernando Santosa można więc opisać jednym słowem – kompromitacja.

„Biało-czerwoni” wyglądali podczas kadencji Santosa tak źle, że Portugalczyk nie dotrwał nawet do końca eliminacji. To właśnie pod jego wodzą przegraliśmy na wyjeździe ze 171. w rankingu FIFA Mołdawią. 13 września 2023 roku Santos oficjalnie pożegnał się z posadą selekcjonera, a tydzień później zastąpił go Michał Probierz.

Michał Probierz

Po kolejnej nieudanej przygodzie z zagranicznym trenerem w roli głównej, Cezary Kulesza postawił na polskiego trenera. Wybór Michała Probierza wywołał negatywne emocje. Prezes był nawet posądzany o zatrudnienie selekcjonera po znajomości (Probierz był trenerem Jagiellonii Białystok za czasów prezesury Kuleszy).

Do rozegrania pozostały jeszcze trzy mecze eliminacji do mistrzostw Europy. W pierwszym z nich mierzyliśmy się z Wyspami Owczymi. Rywal pozornie łatwy, ale poprzednie starcie z Farerami pokazało, że nie wolno zlekceważyć nawet takiego przeciwnika. Mecz z 12 października był jednak inny. Prowadzenie objęliśmy już po niecałych 200 sekundach, kiedy bramkę po płaskim strzale sprzed pola karnego zdobył Sebastian Szymański. W 65. minucie wynik podwyższył Adam Buksa, czyniąc to w typowym dla siebie stylu, czyli po strzale głową.

Dzięki wygranej 0:2 Michał Probierz został pierwszym selekcjonerem od czasów Janusza Wójcika, który poprowadził reprezentację Polski do zwycięstwa w debiutanckim meczu na ławce trenerskiej. Niestety, na tym kończą się pozytywy jego kadencji. O ile jeden punkt w trzech meczach na Euro można było wytłumaczyć grupą śmierci, tak spadek z dywizji A Ligi Narodów i ogólny zastój w rozwoju zespołu ewidentnie nie świadczyły dobrze o jego pracy. Czarę goryczy przelała porażka z Finlandią, która mocno skomplikowała sytuację reprezentacji Polski w trwających obecnie eliminacjach do mistrzostw świata 2026.

Jan Urban

W przeciwieństwie do Probierza, obecny selekcjoner rozpoczął swoją kadencję od starcia z ciężkim rywalem. Mowa tu oczywiście o czwartkowym spotkaniu z Holandią, zakończonego korzystnym dla nas remisem 1:1. Był to, co prawda, remis bardziej wycierpiany aniżeli osiągnięty pięknym futbolem, ale punkt wywalczony na tak trudnym terenie powinien cieszyć niezależnie od okoliczności. Na uznanie z pewnością zasługuje odwaga Urbana przy dokonywaniu zmian. Nowy selekcjoner nie miał oporów przed zdjęciem z boiska rozgrywającego słaby mecz Roberta Lewandowskiego, wpuszczeniem Pawła Wszołka na lewe wahadło czy daniem szansy przeciętnemu ostatnio Bartoszowi Kapustce.

Debiuty selekcjonerów w liczbach

Najnowsza historia jasno pokazuje, że debiuty są dla selekcjonerów reprezentacji Polski piętą achillesową. Spośród 10 ostatnich selekcjonerów zwycięstwo w premierowym meczu zanotował tylko Michał Probierz. Łączny bilans to jedna wygrana, cztery remisy i aż pięć porażek, w tym jedyna w historii klęska z Estonią. Poza Probierzem, na wyróżnienie zasługują Brzęczek i właśnie Urban, którzy co prawda nie wygrali, ale wywalczyli remisy w wyjazdowych spotkaniach z drużynami z europejskiego topu. Miejmy nadzieję, że w przypadku obecnego selekcjonera nie będą to dobre złego początki, a jedynie zapowiedź tłustych lat dla reprezentacji Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze