Wspólny front klubów Premier League w kwestii konieczności wznowienia sezonu powoli można podawać w wątpliwość. Kolejne ustalenia dotyczące powrotu do gry zamiast przybliżać do dokończenia kampanii, tylko dzielą przedstawicieli angielskiej ekstraklasy. Coraz bardziej sceptycznie nastawione są szczególnie kluby z dołu tabeli. Projekt Restart, szansa na powrót futbolu i choć części normalności na Wyspach, stoi pod znakiem zapytania.
Wznowienie sezonu angielskiej ekstraklasy jest upatrywane jako ważny krok w walce ze skutkami pandemii. Dokończenie obecnej kampanii Premier League ma być docelowo według władz Wielkiej Brytanii milowym krokiem w stronę normalności. Polepszeniem nastrojów w społeczeństwie i odskocznią od ciągłych informacji na temat zagrożenia. Futbol po raz kolejny ma uleczyć rany spowodowane trudną sytuacją na świecie. Tyle tylko, że lekarstwo, które wydawało się kwestią czasu, znalazło się pod dużym znakiem zapytania.
Dlatego że jeszcze w marcu dogranie sezonu Premier League postrzegano jako jedyne i oczywiste rozwiązanie. Nieliczne głosy o zakończeniu i anulowaniu rozgrywek szybko zagłuszyło widmo straty 762 milionów funtów z praw telewizyjnych. Kluby angielskiej ekstraklasy przyjęły nawet wspólny front. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Gdy przyszła pora na konkrety, sposób powrotu na boiska, zaczęła się walka o własne interesy.
Projekt Restart a neutralne obiekty i Australia
Oficjalnie po wideokonferencjach klubów Premier League dalej każdy popierał wznowienie sezonu. Wydawano nawet specjalne oświadczenie o zaangażowaniu wszystkich zainteresowanych. Nieoficjalnie? Niektórzy na dokończenie rozgrywek kręcili nosem. Nietrudno się domyślić kto, gdyż zespołów, które nie spełniły (a raczej nie spełniają) w obecnej kampanii przedsezonowych celów nie brakuje. Dlatego zamiast szybko dojść do konsensu, zaczęło się wielkie przeciąganie liny.
Pomysłów na wznowienie rywalizacji nie brakowało i nadal nie brakuje. Począwszy od surrealistycznych (gry na lotniskowcach), po bardziej przyziemne, jak skorzystanie z Wembley i ośrodków kadry narodowej. Wiele inicjatyw od razu odrzucono, czasem także ze względu na potencjalne problemy przy transmitowaniu spotkań. W końcu w wielkich bólach opracowano jednak Projekt Restart. W skrócie zbiór zasad, na których zawodnicy mieliby powrócić do rywalizacji. Mimo że nazwa może i brzmi dumnie, to w rzeczywistości jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Kropla wywołana w dużej mierze przez rząd Wielkiej Brytanii, który z opisanych wcześniej powodów naciska na dokończenie sezonu.
Should Premier League footballers get back to work? Crystal Palace chairman Steve Parish is backing #ProjectRestart https://t.co/C6St7lI1Kn pic.twitter.com/ccet2kaEHI
— The Times and The Sunday Times (@thetimes) May 5, 2020
Może zbyt słabo, gdyż w praktyce ustalono tylko detale. Nadal kością niezgody pozostaje fundamentalna kwestia – obiekty, na których dograny zostanie sezon. Wizja rywalizacji na neutralnych stadionach odstrasza przede wszystkim kluby z dołu tabeli. Fundamentalnym argumentem przeciwko propozycji ma być obawa, że dogranie kampanii bez domowych spotkań może być decydującym czynnikiem przy potencjalnej degradacji. Nawet mimo faktu, że i tak spotkania odbyłyby się bez udziału publiczności. A opcja odstąpienia od awansów i spadków nie wchodzi obecnie w grę. W praktyce więc Projekt Restart ma dach, lecz nie ma podmurówki.
Brak rozwiązania tylko potęguje poczucie, że dokończenie bieżącej kampanii nie jest już tak pewne jak jeszcze kilka tygodni temu. Owszem, pojawiają się kolejne alternatywne propozycje jak nawet dogranie sezonu w Australii, ale to tylko tło dla wydarzeń z pozostałych lig. We Francji już powiedziano stop. Na podobny krok być może zaraz zdecydują się inne europejskie ligi. A co zrobi Premier League?
Rząd decydującym czynnikiem?
Mimo że aktualnie trudno przewidzieć, jak potoczą się próby dokończenia sezonu angielskiej ekstraklasy, to wydaje się, że decydującym czynnikiem może okazać się rząd Wielkiej Brytanii. Odgórna decyzja, duży nacisk wywarty na kluby, by wznowić rywalizację przy wszelkich środkach bezpieczeństwa, mogą skutecznie pogodzić przedstawicieli Premier League. Tym bardziej, że we własnym gronie od kilku tygodni nie mogą dojść do konsensusu.
Dlatego podobna ingerencja władz wydaje się możliwa. Szczególnie że rządzącym zależy na wznowieniu rozgrywek, co automatycznie poskutkuje polepszeniem nastrojów w społeczeństwie i odzyskaniem miejsc pracy. Poprzez futbol Brytyjczycy chcą wrócić do względnej normalności. To fundament, który być może okaże się decydujący przy odpowiedzi na pytanie: dograć sezon, czy nie dograć.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Działacze wciąż dyskutują, lecz menedżerowie i zawodnicy powoli wracają do treningów. Z wielką ostrożnością, ale jednak wracają. Jako pierwszy szlak przetarł Arsenal, a za „The Gunners” ruszają kolejne kluby Premier League. Mobilizacja trwa w najlepsze, a radości z powrotu do treningów nie ukrywają zawodnicy. Dejan Lovren w jednym z wywiadów podkreślił nawet, że efektem ubocznym izolacji jest m.in. spadek masy mięśniowej spowodowanej brakiem półtoragodzinnych treningów. Dlatego mimo że gra w ogrodzie z dziećmi czy partnerkami ładnie wygląda w mediach społecznościowych, to zajęć z zespołem jednak nie zastąpi.