Tylko jedno zwycięstwo w siedmiu kolejkach tego sezonu ekstraklasy. Blamaż w Pucharze Polski już w 1/16 finału tych rozgrywek. Przeciętna gra i tylko 14. miejsce z dorobkiem sześciu punktów. Kibice powoli tracą cierpliwość do piłkarzy i trenera Piotra Nowaka. Co się stało z drużyną, której zabrakło bramki do zdobycia tytułu mistrzowskiego na finiszu poprzedniego sezonu?
Pierwszy mecz sezonu nie wskazywał na aż tak drastyczny falstart gdańszczan. Pewne zwycięstwo 2:0 w Płocku po dobrej grze, obnażeniu wszystkich słabych punktów Wisły. Fani Lechii, którzy oglądali tamto spotkanie, z pewnością tęsknią nie tyle za grą, co za wynikiem, wygrana na inaugurację była ostatnią zobaczoną przez nich do tej pory. Mało który ekspert pokusiłby się o stwierdzenie, że Lechia po pierwszych siedmiu kolejkach będzie miała tyle samo punktów co drużyna zamykająca ligową stawkę. Zespół, który przez cały poprzedni sezon plasował się w czubie tabeli, nagle zawodzi, w grze Lechii nie ma tego, co było ich mocną stroną chociażby w końcówce sezonu 2016/2017, brakuje polotu i finezji w grze do przodu, luki w obronie są bardzo widoczne. Praktycznie w każdym elemencie gry są elementy, które trzeba natychmiast poprawić.
To nie jest ta sama drużyna!
Takie zdanie z trybun Stadionu Energa Gdańsk można było usłyszeć od wielu sympatyków biało-zielonych. Jest ono bardzo prawdziwe. Dla potwierdzenia zobaczmy wyjściowe jedenastki z ostatniego spotkania Lechii z tamtego sezonu, czyli potyczki z Legią Warszawa, oraz z sobotniego meczu siódmej kolejki ekstraklasy z Wisłą Kraków.
4.06.2017
Kuciak – Wawrzyniak, Vitoria, Maloca – Peszko, Borysiuk, Sławczew, Haraslin – Wolski, Krasić – M. Paixao
26.08.2017
Kuciak – Stolarski, Augustyn, Vitoria, Lewandowski – F. Paixao, Łukasik, Lipski, Krasić, Peszko – M. Paixao
Aż sześć zmian w podstawowej jedenastce, co więcej, w czerwcu tego roku Steven Vitoria dopiero stawał się podstawowym graczem tej drużyny. Zdecydowanie więcej czasu na tej pozycji spędził w tamtym sezonie Rafał Janicki. Z Lechią pożegnał się trzon zespołu. Stoperzy Maloča oraz wspomniany Janicki. Dwóch defensywnych pomocników, Borysiuk i Sławczew, wróciło do swoich klubów z wypożyczeń. Do tego Rafał Wolski, Lukas Haraslin oraz Jakub Wawrzyniak leczą w tym momencie kontuzje. Lechia w tym sezonie poznaje się na nowo. Wielu nowych zawodników na kluczowych pozycjach, brakuje im zgrania, wszyscy nawzajem dopiero się docierają. Nie jest to jednak jedyny problem w kadrze biało-zielonych.
Spadek formy gwiazd
Ten czynnik również jest decydujący w obecnej sytuacji Lechii. Pierwszy z brzegu przykład? Dušan Kuciak. Bramkarz, który zachowywał czyste konto przez osiem spotkań z rzędu, w tym sezonie na ten moment zawodzi. W siedmiu meczach pozwolił sobie wbić piłkę do bramki aż dziewięć razy. Po jego błędach Lechia przegrała spotkanie we Wrocławiu. Na dzisiaj to nie jest zawodnik z tamtego sezonu. To nie ten sam Dušan, który regularnie w pojedynkę ratował skórę kolegom, a także zapewniał cenne punkty Lechii.
Drugim, a może nawet ważniejszym przykładem drastycznego spadku formy może być postawa byłego już kapitana zespołu Miloša Krasicia. W opinii wielu kibiców od dłuższego czasu Serb jest cieniem samego siebie, w niektórych przypadkach pada stwierdzenie „największy hamulcowy gry”. Niestety przy pełnej sympatii dla umiejętności i dokonań Miloša muszę się z tym stwierdzeniem zgodzić. Zbyt długie holowanie piłki, spowolnienie gry, niepotrzebne podania w poprzek i do tyłu. Nie do takiej gry przyzwyczaił kibiców były piłkarz Juventusu. W wielu momentach tamtego sezonu to on brał na siebie ciężar gry, teraz kompletnie tego nie widać. Miloš jest już zawodnikiem wiekowym, a więc słabnie również pod względem kondycyjnym.
Wymieniłem tylko dwa przykłady, po każdym meczu Lechii w tym sezonie można ich podać znacznie więcej, jednak skupmy się teraz na innej, równie ważnej sprawie, która może niepokoić kibiców.
Twierdza obalona
15-2-2. Drodzy czytelnicy, kojarzycie, czyja to seria? Tak, dokładnie, jest to seria zwycięstw, remisów oraz porażek Lechii w spotkaniach na Stadionie Energa Gdańsk. Gdańszczanie zrobili ze swojego obiektu prawdziwą twierdzę. Mało która drużyna potrafiła tam urwać punkt, nie mówiąc już o zwycięstwie. Ta sztuka udała się tylko Termalice oraz Legii. Pamiętacie bilans bramkowy Lechii u siebie w tamtym sezonie? 44-16. Jest to niebywały wynik jak na nasze polskie realia. Nikt w poprzednim sezonie nawet się nie zbliżył do rezultatu podopiecznych Piotra Nowaka w meczach u siebie. Lechia była tam bezwględna, a teraz? Porażki z Cracovią i Sandecją oraz remis z Górnikiem Zabrze. Trzy mecze bez zwycięstwa u siebie. Czyżby powracały demony przeszłości, kiedy Lechia kompletnie nie radziła sobie w spotkaniach na własnym podwórku? Nie tak dawno wszystkie drużyny naszej ligi jadąc do Gdańska, modliły się o jak najmniejszy wymiar kary, marzyły o chociażby punkcie, a teraz? Każdy bez kompleksów przyjeżdża i zabiera ze sobą punkty. To zniechęca kibiców, frekwencja maleje. Fani krzyczą „Lechio, obudź się w ekstraklasie, a nie w pierwszej lidze”. Kto przewidziałby taki scenariusz kilka miesięcy temu?
Zarząd murem za trenerem
Kibice dali znać o swoim niezadowoleniu po stracie bramki na 0:2 w spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz. Dali jasno do zrozumienia, że domagają się zmiany trenera, a także tego, aby piłkarze wkładali maksimum zaangażowania w swoją grę. W tym czasie mówiło się o ultimatum dla szkoleniowca Nowaka, które nie zostało spełnione. W internecie pojawiały się również informacje o tym, jakoby znany był już następca na stanowisko trenera. Miał je objąć Marcin Kaczmarek, który ostatnio trenował Wisłę Płock. Zarząd z prezesem Adamem Mandziarą pokazał jednak ostatnio, że stoi murem za trenerem Nowakiem, nie ma tematu zmiany, obecny szkoleniowiec jest właściwym człowiekiem na tym stanowisku. Zarząd nie jest zadowolony z wyników zespołu, lecz nie obwinia trenera, a zawodników, którzy nie przykładają się wystarczająco do swoich obowiązków. Piotr Nowak na jednej z ostatnich konferencji prasowych wspomniał o tym, mówiąc, że piłkarze muszą dać od siebie 100% dla Lechii, a jeżeli nie chcą poświecić się dla klubu, to kontrakt zawsze można rozwiązać. Trener biało-zielonych, czujący wsparcie zarządu, może w spokoju dalej trenować drużynę, pytanie tylko, czy z lepszymi wynikami?
Jeszcze nie wszystko stracone
Przed nami dwutygodniowa przerwa dla klubów związana z meczami reprezentacji. Ta ligowa pauza przyda się lechistom jak nikomu innemu. Potrzebna jest analiza poprzednich spotkań i jeszcze bardziej efektywne treningi, aby przywrócić czołowych graczy do formy. To dopiero początek sezonu, a nasza liga słynie z nieprzewidywalności, a więc jeżeli Lechia weźmie się w garść, to piłkarze będą dawać kibicom jeszcze wiele powodów do radości w tym sezonie, jeżeli jednak nie odnotujemy tam wstrząsu, drużynę z Gdańska będziemy oglądać przez długi czas w grupie spadkowej. Nasuwa się tylko pytanie, czy zarząd przy założeniu dalszej słabszej gry nie straci cierpliwości do Piotra Nowaka?