Prime Time – Gonzalo Higuain w Napoli (2015/2016)


Dziś przedstawimy sylwetkę jednego z następców Diego Maradony, Gonzalo Higuaina. Dzięki fantastycznej grze zyskał miano ikony włoskiego futbolu

9 maja 2020 Prime Time – Gonzalo Higuain w Napoli (2015/2016)

Gonzalo Higuain to bohater jednego sezonu włoskiej Serie A, co zaowocowało transferem do najlepszego giganta obecnego calcio, słynnego Juventusu Turyn. Zanim jednak tam trafił, przez pryzmat jego świetnych występów w Napoli zyskał miano prawdziwego boiskowego bohatera żywiołowych kibiców włoskiego południa. Ustanowił tam też jeden niezwykle trudny do pobicia ligowy bramkowy rekord, który w całej historii nie został przez nikogo wyrównany. I choć jego przygoda pod Wezuwiuszem nie trwała długo (trzy lata przy siedmiu latach Maradony), jest uznawany gwiazdą klubu i ligi.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak się później okazało, jego odejście do północnej części Italii pomogło w dalszym rozwoju, choć diametralnie zmieniło formę w kolejnych latach. Stał się odtąd wrogiem fanów neapolitańskiego klubu, którzy przez wielowiekową sąsiedzką antypatię do dnia dzisiejszego nie wybaczyli mu zdrady. Po wielu piłkarskich zawirowaniach nadal pozostaje kluczowym zawodnikiem „Starej Damy”, choć coraz częściej mówi się o jego odejściu z Piemontu.

W pogoni za boiskową legendą – włoskie początki w argentyńskim wydaniu

Kiedy brylował w River Plate, transfer do Europy wydawał się tylko kwestią czasu, a on sam był łakomym kąskiem dla wielu zagranicznych klubów. Gdy grał w Realu Madryt, z powodu wahań formy i małej liczby minut nikt nie wróżył mu tam wieloletniej kariery. Jego rola w „Królewskich” stopniowo malała, a pojawienie się takich gwiazd, jak Ronaldo, Benzema czy Bale skomplikowało jego boiskową przydatność. Mimo iż trzykrotnie przekraczał barierę 20 bramek w La Liga, to na Santiago Bernabeu miał głównie status rezerwowego. Nie zraziło to jednak do zakupu Gonzalo Higuaina włoskiego potentata – SSC Napoli – który okazał się później transferowym strzałem w dziesiątkę.

To właśnie pod Wezuwiuszem Gonzalo Higuain był na szczycie swojej okazałej formy, którą napastnik reprezentacji Argentyny pokazywał przez trzy lata. Do „Azzurrich” trafił po odejściu do Paris Saint-Germain swego reprezentacyjnego kolegi, solidnego bramkostrzelnego skrzydłowego, Ezequiela Lavezziego. Oczekiwano po nim wiele i jak się później okazało – bez żadnej zwłoki sprawdził się w stu procentach. Choć początki nie były najlepsze, to dał prawdziwe piłkarskie świadectwo temu, iż stał się następcą „Boskiego Diego” na słynnym Stadio San Paolo. Przytoczony tutaj legendarny Diego Maradona to jedna z gwiazd argentyńskiej piłki oraz wieloletni snajper Napoli na przełomie lat 80. poprzedniego stulecia.

O wyjątkowości neapolitańskiej przygody „El Pipity” (fajeczka – pseudonim Higuaina) świadczy zapewne fakt, iż ze swoimi 36 bramkami ustanowił ligowy rekord w trafieniach jednego sezonu. Takiego strzeleckiego bilansu nie odnotowano na włoskich arenach w całej historii rozgrywek, a podobny wyczyn miał miejsce 66 lat temu. Dokonał tego były gracz Milanu, Szwed Gunnar Nordahl, choć jego bramkowe konto zatrzymało się na liczbie 35 trafień. Co ciekawe, uznawany za prawdziwego światowego wojownika Maradona w swoim popisowym dla siebie europejskim sezonie zdołał ustrzelić zaledwie 16 goli. Z przebiegu upływającego czasu wynika, iż 25 lat później do stolicy Kampanii zawitał nowy, mający znakomitą skuteczność argentyński egzekutor.

Zwycięskiego składu się nie zmienia – fenomen piłkarskiej „Sarri-Taki”

Jak powszechnie wiadomo, mający od lat mistrzowskie aspiracje błękitny klub z Neapolu to najlepszy przedstawiciel biednego włoskiego południa. Region ten poza Napoli nie może poszczycić się żadnymi bogatymi w sukcesy klubami, mogącymi konkurować z tuzami zamożnej północy. Kluby pokroju Juventusu, Romy czy Milanu to bardziej utytułowani, bogatsi oraz mający wiele sławnych postaci oponenci w sportowych zmaganiach Italii. Jak pokazały jednak ostatnie piłkarskie lata, w walce o scudetto (mistrzostwo Włoch) ogromną rolę odgrywają również „Azzurri”.

Jednym z kreatorów potęgi topowego południowca jest niewątpliwie uznawany obecnie za jednego z najlepszych włoskich menedżerów Maurizio Sarri. O jego taktycznym kunszcie oraz charyzmatycznej osobowości wiadomo nie od dziś, bo właśnie tym zaskarbił sobie sympatię zagorzałych neapolitańskich fanów. Człowiek ten dał się poznać jako prawdziwy trenerski konserwatysta, gdyż przez lata regularnie wystawiał do wyjściowego składu tych samych piłkarzy. Stanowiło to u niego niemal obowiązek, którego ogromnym beneficjentem stał się nowo pozyskany z madryckiego Realu Gonzalo Higuain. Preferował nadzwyczaj ofensywny styl gry oraz rutynową boiskową formację 4-3-3, do której argentyński snajper pasował niczym mistrzostwa do Juventusu. Strategia ta nosi nazwę „Sarri-Taka”, czyli nietuzinkowa i mało populara trenerska filozofia Sarriego.

Bez przeszkód został graczem pierwszego wyboru, a boiskowa pracowitość i bramkowa skuteczność z meczu na mecz przybierały na sile. U boku kapitana Lorenzo Insigne i byłego gracza „Królewskich” Hiszpana Jose Callejona tworzył ofensywny tercet, będący postrachem każdej przeciwnej defensywy. Za swego największego pozycyjnego rywala miał wówczas doświadczonego, darzonego ogromną sympatią wieloletniego podopiecznego Napoli, Belga Driesa Mertensa. Choć obaj panowie są środkowymi napastnikami, to w myśl udanych i bardziej efektownych roszad szkoleniowca grali niekiedy obok siebie. Wynikało to z faktu, że belgijski kadrowicz może także występować jako skrzydłowy, przez co jakość tej formacji stale się zwiększała.

Od dubletu z Sampdorią aż po hat-trick z Frosinone – piłkarski przekrój Higuaina

To, jak wiele znaczył oraz czego dokonał porównywany do Maradony napastnik, doskonale obrazuje również waga zdobywanych przez niego bramek. Jeśli już strzelał, to najczęściej na wagę trzech punktów, a czynił to przeciwko prawie każdej ekipie i w większości spotkań. Skuteczny opór dla jego bezlitosnych działań zdołały postawić jedynie AC Milan oraz AS Roma. Miał on jedyną w sezonie trzymeczową przerwę, w której to z powodu zawieszenia nie było mu dane zagrać. Był także autorem serii sześciu kolejnych spotkań z przynajmniej jednym strzelonym golem, na przełomie stycznia i lutego 2016 roku.

Gdy jednak kilkukrotnie przytrafiał mu się bramkowy kryzys, to nie trwał on dłużej niż dwie ligowe kolejki. Strzelał głównie z obrębu pola karnego, najczęściej wtedy, gdy stawał oko w oko z bramkarzem przeciwnej drużyny. Używał do tego głównie niezwykle silnej i dobrze wytrenowanej prawej nogi, chociaż nieobce były mu też bramki zdobywane głową. Okazała fizyczna postura, niespożyta energia i siła oraz ponadprzeciętna błyskotliwość czyniły z niego prawdziwego piłkarskiego Supermana. Takim też mianem określali go fani miejscowego teamu, którzy na cześć swego bohatera zawsze odwdzięczali się głośnym dopingiem, flagami z jego podobizną, a wielu nosiło koszulki z jego nazwiskiem.

Do historii przeszły jego dwa trafienia w meczu z Interem (2:1) oraz zwycięski gol w starciu z Juventusem (2:1). Swój dorobek otworzył już w drugiej kolejce dubletem przeciwko Sampdorii (2:2), zakończył zaś hat-trickiem w ostatniej rundzie, zanotowanym z Frosinone (3:0). Co do hat-tricków w całym  przytoczonym  sezonie – miał on tylko jednego, co jak na okazałe 36 bramek może nieco zaskakiwać. Gonzalo Higuain to jednokrotny król strzelców najwyższej włoskiej ligi, który to tytuł zdobył w tym właśnie sezonie.

Od bohatera do zera – losów Argentyńczyka ciąg dalszy

Można wierzyć lub nie, ale po wspaniałym pamiętnym dla wielu sezonie przyszedł czas na nagły i niespodziewany piłkarski zwrot akcji. Jego stadionowe wyczyny nie umknęły uwadze obecnemu mistrzowi kraju, Juventusowi, który to zdecydował się pozyskać piłkarza za 90 milionów euro. Transakcja ta jest drugim (co do wielkości sumy) największym zakupem włoskiego klubu, jaki kiedykolwiek miał miejsce w całej historii calcio. Wyprzedza go jedynie transfer Cristiano Ronaldo, za który latem 2018 roku „Stara Dama” gotowa była zapłacić około 100 milionów euro.

Trafiając do czołowego światowego klubu w połowie 2016 roku, nieodwracalnie utracił  zaufanie dawnych stadionowych sympatii. Wynika to z ogromnej rdzennej antypatii, jaką mieszkańcy południa już od wieków obdarzają swoich zamożniejszych północnych sąsiadów. Od miana superbohatera został moralnie zdegradowany do rangi zdrajcy i odtąd nosi u nich przydomek „Judguain”, na cześć biblijnego Judasza. Jakby tego było mało, w ślady argentyńskiego kadrowicza poszedł także jego były szkoleniowiec – znienawidzony przez to samo grono Maurizio Sarri, menedżer i  były triumfator Ligi Europy (z Chelsea) oraz aktualny coach Juventusu.

Ma on w swoich szeregach „Fajeczkę”, która jednak nie pali się już tak mocno, jak bywało to kiedyś. Dwa następne sezony to stopniowy spadek formy – zdobywał w nich coraz mniej bramek, kolejno 24 i 16 w kampaniach 2016/2017 i 2017/2018. Ostatni sezon to przymusowa klubowa banicja, której po transferze Ronaldo dokonał wieloletni trenerski mistrz Italii ze „Starą Damą”, Massimiliano Allegri. Był na dwóch wypożyczeniach – w Chelsea (Sarriego) i Milanie (Gattuso) – ale podczas żadnego z nich nie odzyskał swojej dawnej świetności. Do swojego konta dopisywał najwyżej kilka bramek, co w zupełności wystarczyło na powrót do Turynu już po roku.

Starsi panowie dwaj – obecne realia latynoskiego snajpera

Po nieudanym, spędzonym poza Allianz Stadium sezonie można było przypuszczać, że będący niegdyś w kosmicznej formie Gonzalo Higuain na dobre pożegna się ze swym dotychczasowym pracodawcą. Jak pokazuje nam jednak historia, na jego drodze pojawiło się niespodziewane światełko w tunelu, które dało powrót do stolicy Piemontu. Stało się tak na skutek odejścia z Juventusu trenera Allegriego oraz zaskakującego przyjścia w jego miejsce dawnego znajomego z Kampanii Maurizio Sarriego. To już trzeci klub, w którym miłośnik tytoniu i koneser yerba mate mają okazję pracować ramię w ramię. Po Napoli i Chelsea drogi argentyńsko-włoskiej przyjaźni skrzyżowały się ponownie, i to w krajowym mistrzu z północy Italii.

Prowadzony przez Sarriego Juventus zajmuje obecnie pierwsze miejsce w ligowej tabeli i jest na najlepszej drodze do zdobycia scudetto. Byłby to już dziewiąty tytuł z rzędu, a zarazem pierwszy odniesiony i zapisany na konto byłego szkoleniowca „Azzurrich”. Na słowa pochwały zasługuję również napastnik Gonzalo Higuain, który w nowym-starym zespole nieustannie szuka swych szans na reaktywację utraconej dyspozycji. Jest w nim graczem wyjściowej jedenastki, a swoją aktualną słabą skuteczność nadrabia wyjątkowym zaangażowaniem i niespotykaną wcześniej ofensywną piłkarską wszechstronnością. Bez szwanku odbiera piłki od kolegów w nadziei na wykonanie dobrego otwierającego podania, nie waha się też zejść na skrzydło.

Mimo że tylko pięciokrotnie pokonywał golkiperów rywali, to miał już okazję ukłuć swoją byłą południową drużynę. Bramka, którą zdobył, przesądziła o triumfie „Zebrette” nad odwiecznym rywalem (4:3) i była jego pierwszym akcentem powrotu na stare śmieci. Później nie było już tak kolorowo, choć jeżeli już trafiał, były to zazwyczaj bramki na wagę zwycięstw z topowymi rywalami. Wsławił się szczególnie swoim dubletem z Atalantą na trudnym terenie w Bergamo (3:1) oraz elegancko wykonaną główką przeciwko Interowi na wyjeździe (2:1). Choć popularny „Pipita” najlepsze lata swojej gry ma już za sobą, to nieraz potrafi zaskakiwać tym, co naprawdę umie. Bardzo trudno jest przewidzieć, co wkrótce zaprezentuje, ale po tym, kim jest i co potrafi, można oczekiwać wiele.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze