6 stycznia. Święto Trzech Króli. Dzień, w którym Hiszpanie obdarowują się prezentami, a ulicami miast tego pięknego kraju przechodzą „Las Cabalgatas de Reyes Magos”, czyli nic innego jak dobrze nam ostatnio znane orszaki Trzech Króli. Tak się złożyło, że w tym roku Królowie mają coś dla wszystkich kibiców hiszpańskiego futbolu. Przed nami kolejna runda, nomen omen, Pucharu Króla, a w niej aż trzy derbowe pojedynki. Derby, derby, derby!
22:05 Rayo Vallecano – Ateltico Madryt.
„Rojblancos” przystępują do tego spotkania jako lider Primera Division. Jako zespół, który od rozpoczęcia ery Diego Simeone ciągle śni. Coś, co wydawało się możliwe tylko w snach, czyli przerwanie kondominium dominacji Realu i Barcelony, stało się faktem. „Atleti” zdobyło tytuł mistrza kraju w sezonie 2013/2014. Później zespół opuściło wielu autorów tego sukcesu. W tym sezonie Atletico znów zachwyca i znów jest liderem. We wszystkich rozgrywkach podopieczni „Cholo” odnieśli tylko trzy porażki, a dwa mecze zremisowali. Wygrane? 13. Grę drużyny z Vicente Calderon ciągnie Antoine Griezmann, który dojrzał wreszcie do roli samotnego lidera. Atletico jest zdecydowanym faworytem tego spotkania.
Ich dzisiejszy przeciwnik i jednocześnie sąsiad – Rayo Vallecano – to klub dosyć specyficzny. Klub, który ma swoją tożsamość i charakter i za wszelką cenę ich broni. Ekscentryczny trener – Paco Jemez – częściej niż słowa „piłka”, używa „jaja” i za nic w świecie nie zamierza się cofać przed potentatami. Rayo nie zmienia swojego stylu gry, nawet jeśli przychodzi mu grać z Realem czy Barceloną. Spytacie, jak to się kończy? Ano nie najlepiej. 2:5 z Barceloną i 2:10 z Realem. Chociaż za mecz z „Królewskimi” naprawdę należą się podopiecznym Jemeza słowa uznania. Do 15. minuty, kiedy to z boiska został wyrzucony Tito, Rayo prowadziło i było zespołem zdecydowanie lepszym. Gdy w 29. minucie czerwoną kartkę obejrzał drugi z piłkarzy Vallecano, musiało się skończyć pogromem. O ile na zespoły z topu potrafią się piłkarze z Vallecas zmobilizować, o tyle z zespołami słabszymi Rayo gra po prostu słabo. Efekt? 18. miejsce w tabeli i walka o utrzymanie. Mimo wszystko Atletico zalicza się do grona potentatów i jest uważane za faworyta spotkania. Wobec tego możemy się spodziewać, że piłkarze Paco Jemeza znów będą chcieli udowodnić, że mają „cojones”, a to gwarantuje nam bardzo ciekawe spotkanie.
Ciekawe jest, że bohaterowie wszystkich dzisiejszych derbowych spotkań w ostatnich tygodniach mierzyli się ze sobą w lidze. Rayo i Atletico stanęły naprzeciwko siebie zaledwie tydzień temu. 2:0 wygrała ekipa Simeone.
20:30 Barcelona – Espanyol
Coś w grze fenomenalej Barcelony zaczęło zgrzytać. Grudzień był najgorszym od dłuższego czasu miesiącem dla „Dumy Katalonii”. Co prawda „Blaugrana” w tym miesiącu zdobyła klubowe mistrzostwo świata, jednak na pozostałych polach nie szło już podopiecznym Luisa Enrique tak dobrze. Tylko jedno grudniowe zwycięstwo przeciwko Betisowi. Pozostałe mecze: z Bayerem, Valencią i Deportivo zakończyły się remisami. Remisem rozpoczęła Barcelona również nowy rok. A drużyną, którą nie dała się pokonać „Dumie Katalonii”, był właśnie Espanyol. Mecz, który odbył się 2 stycznia, zakończył się wynikiem 0:0.
Czyja to zasługa? Spory wkład miał w to na pewno Constantin Galca, człowiek, który funkcję trenera Espanyolu sprawuje od 14 grudnia. Pod wodzą tego pana gra „Los Pericos” uległa widocznej poprawie. I mimo że Espanyol przegrał z Sevillą, to remis z Barceloną i wygrana z Las Palmas pozwalają kibicom tej drużyny patrzeć w przyszłość z optymizmem. Wiadomo, że derby rządzą się swoimi prawami, ale Espanyol jak chyba nikt inny potrafi się na takie spotkanie zmobilizować. Pozostawanie w cieniu wielkiego rywala, odmienny światopogląd i charakter obu klubów, które prowadzą do większej mobilizacji, sprawiają, że „Los Pericos” są dla „Dumy Katalonii” jednym z trudniejszych rywali. Na szczęście dla podopiecznych Rumuna mecz odbędzie się na Camp Nou. W czasie wspomnianego wyżej spotkania ligowego, które zostało rozegrane na Cornella El-Prat, kibice gospodarzy bardziej niż na dopingowaniu swoich pupili skupili się na obrażaniu przeciwników. Słowa, które były kierowane do Messiego i spółki, nie nadają się do cytowania.
Spotkanie będzie miało jeszcze jeden dodatkowy smaczek. Na Camp Nou będą mogli (w końcu) zadebiutować Arda Turan i Aleix Vidal, którzy byli wyłączeni z gry przez ostanie pół roku z powodu nakazu transferowego. Wydaje się, że zdyszana Barcelona bardzo potrzebuje teraz świeżych sił. Odświeżona „Barca” kontra zmobilizowany Espanyol? Nie możecie tego przegapić.
18:15 Real Betis – Sevilla
Najwcześniej rozpoczną się derby Sevilli. Kluby może nie tak medialne jak: Real, Barcelona czy Atletico, znajdujące się nieco na uboczu, ale mimo to bardzo dla hiszpańskiej piłki zasłużone. Na poprzednie derby stolicy Andaluzji kibice obu drużyn musieli czekać aż 615 dni. Po takim okresie posuchy los postanowił zadośćuczynić fanom Sevilli i Betisu, w związku z tym dzisiejsze Derbi Sevillano odbędą się zaledwie trzy tygodnie po ostatnim ligowym pojedynku na Villamarin. 19 grudnia obie ekipy nie zachwyciły, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Sevilla była wówczas lepsza, jednak problemy z pokonaniem Adana miał głównie Kevin Gameiro. Betis natomiast nie oddał nawet jednego celnego strzału na bramkę Sergio Rico. Mam nadzieję, że oba zespoły oswoiły się ze sobą po długiej rozłące i tym razem będziemy świadkami wielkich emocji, jakie zazwyczaj cechują derby Sevilli.
„Palanganas” mieli ostatnio dobry okres. Drużyna Emery’ego odbiła się od dna, gdzie znajdowała się na początku sezonu i powoli, mozolnie maszerowała w stronę miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy. Ten marsz zatrzymała Granada, która dość niespodziewanie pokonała w ostatniej kolejce „Sevillistas”. Możemy być pewni, że Krychowiak wraz z kolegami będą zdeterminowani nie tylko z powodu rywala, ale także zechcą udowodnić swoim fanom, że na Sanchez Pizujan wszystko idzie w dobrym kierunku, a porażka z Granadą była tylko wypadkiem przy pracy.
Gorzej wiedze się Betisowi. Beniaminek Primera Division nie wygrał w grudniu żadnego ligowego meczu. Tylko dwa punkty zdobyli w ubiegłym miesiącu podopieczni Pepe Mela. Jeden po remisie z lokalnym rywalem, a drugi w starciu z Celtą. Ostatnie dwa mecze? 0:4 z Barceloną i porażka w takim samym stosunku z Eibarem. Jeśli chodzi o Puchar Króla, „Los Beticos” awansowali do 1/8 finału po zwycięstwie 2:0 i remisie 3:3 ze Sportingiem Gijon. Nic nie wskuzje na to, żeby Betis miał nagle poprawić swoją beznadziejną w ostatnich tygodniach grę. Drużyna Grzegorza Krychowiaka jest zdecydowanym faworytem tego dwumeczu i mało prawdopodobne, by Betisowi udało się powtórzyć dziś wynik sprzed trzech tygodni.
Trzej Królowie ofiarowalii nam złoto, kadzidło i mirrę w postaci trzech derbowych spotkań. Mam nadzieję, że wszystkie te mecze będą równie bogate w „kolory” i emocje co orszaki, które przejdą dziś ulicami hiszpańskich miast, i przyniosą nam worek prezentów w postaci wielu pięknych goli.