Premiership: kolejna wpadka Arsenalu


Arsenal nie zdołał wygrać na wyjeździe z outsiderem Wigan i musi poważnie zacząć oglądać się do tyłu, bowiem jeśli Man U wygra swój zaległy mecz, to zajmie pozycje lidera. Tymczasem Tottenham rozgromił West Ham 4:0 w derbach Londynu.


Udostępnij na Udostępnij na


Na White Hart Lane momentami mogliśmy oglądać starą, dobrą drużynę „Kogutów”. Zwycięstwo nad „Młotami” było bezdyskusyjne. Już po 11. minutach było po meczu, gdy dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Dymitar Berbatov. Obie bramki zdobył po strzałach głową, obie z dośrodkowań Toma Huddlestona. Jeszcze przed przerwą za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał zawodnik WHU – Luis Boa Morte i stało się jasne, że jedyną niewiadomą w tym spotkaniu będą rozmiary zwycięstwa gospodarzy.
Podopieczni Juande Ramosa przycisnęli jeszcze raz i w ostatnich pięciu minutach meczu zdobyli kolejne dwie bramki. Najpierw trafił Gilberto, a już w doliczonym czasie gry kropkę nad „i” postawił Darren Bent, wykorzystując podanie Alana Huttona.
Dla Alana Curbishleya wynik 0:4 staje się prawdziwą zmorą. Wystarczy nadmienić, że to trzeci mecz z rzędu, który „Młoty” przegrywają właśnie w takim rezultacie. Ale i tak to WHU jest w tabeli przed Tottenhamem.

Everton nadal idzie z Liverpoolem łeb w łeb. Tym razem „The Tofees” odnieśli bardzo ważne zwycięstwo na Stadium of Light w Sunderlandzie, gdzie uporali się 1:0 z drużyną Roya Keane’a. O stylu, w jakim piłkarze odnieśli zwycięstwo, już za tydzień nikt nie będzie pamiętał. Najważniejsze jest to, że Andrew Johnson strzelił w 55. minucie bramkę dającą drużynie trzy punkty. Asystował oczywiście Mikel Arteta, który był zdecydowanie najlepszym piłkarzem na boisku.

Remis Arsenalu jak porażka
Nie wiem, czy w przypadku Arsenalu można mówić o jakimś kryzysie. Bowiem czy drużyna, która ogrywa na wyjeździe zdobywcę Ligi Mistrzów może mieć jakiekolwiek załamania? Ale fakt faktem, że w lidze „Kanonierom” wiedzie się już dużo gorzej. Odnieśli trzeci remis z rzędu, a co gorsza, nie strzelili nawet bramki, co nie zdarzyło się im od świąt Bożego Narodzenia.
Arsenal oczywiście przeważał na boisku, jednak w szeregi drużyny powrócił syndrom nieskuteczności z poprzedniego sezonu. Emmanuel Adebayor znów bardziej przypominał Pawła Brożka, niż Thierry’ego Henry’ego. Wtórował mu w tym wręcz wzorowo Nicklas Bendtner. Jak źle to wyglądało na boisku może zobrazować jedna sytuacja – gdy na murawie musiał pojawić się powracający do formy po kontuzji Robin van Persie.
Duże pochwały należą się jednak dla Chrisa Kirklanda, który wybronił naprawdę znakomity mecz.
Jeśli Arsenal chce w końcu zdobyć tytuł, musi nauczyć się wygrywać ze słabeuszami na wyjazdach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze