Liverpool – potrzebny lider!


18 marca 2015 Liverpool – potrzebny lider!

Suarez, Sterling, Sturridge, Sturridge, Sturridge, Sterling, Suarez, Suarez, gol, gol, gol, gol, gol. W taki sposób rysował się mniej więcej sezon 2013/14 w wykonaniu zespołu z Liverpoolu, i o ile w letnim oknie transferowym – w kontrowersjach – pożegnano Luisa Suareza na korzyść FC Barcelona, spekulując tym samym mniej zadowalający nadchodzący sezon 2014/15, o tyle duże nadzieje pokładano w substytucie w postaci Mario Balotellego. 


Udostępnij na Udostępnij na

Jak można się domyślać, na owoce tej inwestycji może przyjść nam jeszcze trochę poczekać, a ja mimo wszystko uważam, że nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa. Oby. Sam Mario stanowi jednak zupełnie inny profil zawodnika, w porównaniu z Luisem Suarezem jest to zależność na płaszczyźnie – „Typowa 9” przeciwko „Fałszywej 9”. O tym jednak dogłębniej innym razem. Aktualnie system gry „The Reds” nie pozwoliłby nawet „El Pistolero” na pełne wykorzystywanie swoich umiejętności, dlatego uważam, że tym bardziej nie należy robić z Balotellego kozła ofiarnego.

W czym może leżeć przyczyna aktualnego obrotu spraw? W ubiegłym sezonie Liverpool zachwycał mnie swoją innowacyjnością w kreowaniu przestrzeni gry. Byli pierwszym zespołem w Premier League, który preferował „kataloński” sposób budowania akcji za pomocą wsparcia i wykorzystywania cech percepcyjnych u zawodników, co dawało lepszą przestrzeń i balans do utrzymywania się przy piłce. Na pozycji typowej „szóstki” występował wówczas niechciany już dzisiaj Steven Gerrard. Był to niespotykany do tej pory na Wyspach sposób dystrybucji „ball-possession” z defensywnym pomocnikiem podwieszonym bezpośrednio pomiędzy dwójką stoperów. Liverpool nieszczęśliwie uległ jedynie Manchesterowi City, gromadząc 84 punkty i zdobywając wicemistrzostwo kraju. Czym jednak najbardziej, w mojej opinii, ujmował zespół z Anfield, a czego zdaje się brakować w bieżącym sezonie?

2013/14 – 2014/15

Posiadanie piłki: 56 % – 55%

Dokładność podań: 84,5% – 83%

Przez większość spotkań Liverpool grał systemem 4–3–1–2, który pozwalał na penetrowanie środka pola przy odpowiednim utrzymywaniu amplitudy w defensywie w przypadku straty. W kluczowych spotkaniach, jak np. ostatnim starciu z City, Brendan Rodgers stawiał na 4–3–3 ze Sterlingiem i Sturridgem na pozycjach 7 i 11 oraz Suarezem na pozycji 9. Rozwiązanie to przynosiło zaskakujące rezultaty, umożliwiając tzw. „gap passy” otwierające podania w końcowych fazach akcji pomiędzy „bramkami” tworzonymi przez dwójkę defensorów. Wszyscy mogliśmy patrzeć na Liverpool z zapartym tchem i rękami składającymi się do braw. Tak było. Osobiście skłoniłem się nawet do stwierdzenia, że z takim poziomem gry w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów ten zespół może zajść naprawdę wysoko. Jednak… lepsi okazali się „Kara Kartallar” ze Stambułu. I to w Lidze Europy.

http://i60.tinypic.com/155ozsy.jpg

Pierwszą z najistotniejszych zmian, zaraz po odsunięciu Gerrarda i strofowaniu Mario Balotellego, żeby przestał pluć na kolegów, a zaczął słuchać trenera, jest przeformowanie systemu gry na sposób bliższy (na Boga…) Juventusowi. Popularne we Włoszech 3–4–3 mogliśmy zaobserwować w BPL w tym sezonie na przykładzie pierwszych spotka w wykonaniu podopiecznych Harry’ego Redknappa. Rangersi, którzy na ogół nie słynęli z finezyjnego obchodzenia się z futbolówką, chyba że przy nodze miał ją Adel Taarabt, nie będą miło wspominać pierwszej części aktualnego sezonu. Nie o nich jednak mowa. Podobnie dzieje się z „The Reds”. Formacja gry z trzema stoperami z tyłu oczekuje nieco innej specyfikacji wsparcia od linii pomocy i o ile wcześniej Steven Gerrard cofał się między dwójkę stoperów, biorąc na siebie ciężar „reżyserowania” gry zespołu, o tyle w obecnej sytuacji Jordan Henderson czy Joe Allen nie są w stanie uzyskać odpowiedniego przeglądu pola pomiędzy linią obrony i ataku.

Ostatni mecz przeciwko Swansea był tego najlepszym przykładem, gdyż kilkakrotnie piłkę na połowę przeciwnika przenosił prowadzeniem Mamadou Sakho. Nie kłamię.  Dlaczego tak się działo? Odpowiedź jest jednoznaczna: w momencie posiadania piłki przez zawodników Liverpoolu, dajmy na to właśnie pana Sakho, linia obrony podchodzi aż w okolice środka pola, zmniejszając tym samym wielkość „boiska” dla pomocników. Tym samym w myśl zasady – tam gdzie jest nas więcej, za chwilę będzie również więcej przeciwników, ogranicza się liczba linii podania, czyli wsparcia. W tym momencie pojawia się Phillipe Coutinho, zawodnik o niewiarygodnej dynamice gry z piłką przy nodze oraz zadowalających skłonnościach intelektualnych podczas meczu. Jest jeden szkopuł – Phillipe jest piłkarzem, który swój potencjał zwykł uwalniać dopiero na 20.–30. metrze od bramki przeciwnika.

LFC potrzebuje jednak „czynnika zapalnego” w inicjacyjnej fazie kreowania akcji. W wypadku Adama Lallany i Alberta Moreno, którzy na przykład w meczu przeciwko Swansea nie kreowali przewagi w bocznych strefach boiska, wykonując wspólnie zaledwie 61 podań (w rozkładzie 38 – 23), podczas gdy Martin Skrtel w roli środkowego obrońcy skompletował ich aż 77. Jakkolwiek abstrakcyjnie mogłoby to zabrzmieć – jest to z pewnością spowodowane kwestią, że na Anfield brakuje aktualnie „reżysera” gry ofensywnej. Zawodnika skupionego na kreowaniu wydarzeń w momencie posiadania piłki ze środkowej części pola, która to strefa charakteryzuje się najlepszą projekcją przeglądu boiska.

http://i60.tinypic.com/15eivqh.jpg

Czy to rola dla Jordana Hendersona? Niespełna 25-latek, będący wychowankiem Sunderlandu, od kilku spotkań może się już cieszyć opaską kapitańską z pewną regularnością. Mimo iż sam szkoleniowiec Liverpoolu odrzuca wszelkie pytania pojawiające się w kwestii porównywania dwójki środkowych pomocników z różnych pokoleń, z pewnością każdy jest w stanie zauważyć kilka cech wspólnych. Pierwszą charakterystyczną właściwością dla Jordana i Stevena są cechy wolicjonalne i odpowiedzialność. Od pierwszego do ostatniego gwizdka Henderson epatuje wspaniałą mobilizacją mającą pozytywny wpływ na resztę zespołu, pomagającą kolegom asymilować się wspólnie do pewnego rodzaju konformizmu boiskowego, w pozytywnym ujęciu tego terminu.

Zarówno jeden, jak i drugi dysponują zdolnością najistotniejszą na etapie kolektywnym w futbolu – dynamicznym podaniem. Podaniem, które powoduje, że piłka nie kozłuje. Podaniem, które jest zdobywające, natomiast przy braku kreowania przewagi w grze – utrzymujące. Nawet jeśli percepcja pola gry nie pozwala zawsze na odpowiednie „skanowanie” wydarzeń, zdobywanie odpowiednich informacji, a przez to dokonywanie najlepszego wyboru i decyzji – jak mówi Rodgers: Jordan bardzo szybko się uczy. Czy to wystarczy, aby klub z Anfield Road obdarował nas taką samą pasją i pięknym futbolem jak w ubiegłym sezonie? Każdy koń może stać się najlepszy przy odpowiednim dżokeju. Widać jednak, że pozycja środka pola dzielona na dwóch, przy zapleczu trójki stoperów, nie służy ani Hendersonowi, ani nie pomaga zespołowi na właściwe kontrolowanie wydarzeń na boisku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze