Poznańska wyprawa na Cypr. Apollon – Lech 0:5


Lech przybył na Cypr i przeszedł po Apollonie do 4. rundy eliminacji Ligi Europy

23 września 2020 Poznańska wyprawa na Cypr. Apollon – Lech 0:5
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Wyjazd na Cypr nikomu przed meczem nie jawił się jako coś dobrego. Nie mówiono o tym, że trzeba zagrać na obcym terenie, ale w jakich warunkach. Do tego z cypryjskimi drużynami na Cyprze szło nam dość słabo. Jednak Lech mimo tych wszystkich przeciwności pokonał Apollon i śmiało maszeruje w kierunku 4. rundy eliminacji.


Udostępnij na Udostępnij na

Apollon Limasoll nie zapowiadał się przed meczem na drużynę lepszą od Lecha. Cypryjski zespół posiadał swoje atuty, jest obecnie najlepszą drużyną na Cyprze oraz rozgrywał spotkanie na swoim stadionie. Lech z drugiej strony w europejskich rozgrywkach prezentował się dotychczas bardzo dobrze. Dwa mecze, obydwa zakończone zwycięstwem 3:0 i o ile pierwsze było formalnością, to w drugim obawialiśmy się jego porażki.

Atmosfera w Polsce jak zawsze w ostatnim czasie była mieszana. Wierni i zagorzali kibice jasno twierdzili, że Lech ten mecz musi wygrać bez problemów. Inni mówili, że nie ma szans, by drużyna z Poznania zdobyła choćby bramkę na Cyprze. Prawda leżała gdzieś pośrodku. Lech przed spotkaniem z Apollonem zdecydowanie nie mógł czuć się bez szans. Trzeba było po prostu na to spotkanie wyjść i zagrać jak do tej pory. Każde inne rozwiązanie i brak koncentracji zdecydowanie odbierały drużynie z Poznania jakiekolwiek szanse.

Lech wystąpił w składzie identycznym z tym przeciwko Hammarby. Apollon w porównaniu do spotkania z OFI Kreta wyglądał inaczej z powodu licznych kontuzji. Zabrakło Pedro, Yuste oraz Matei.

Lech był Dobry, Zły i Brzydki

Dobry, Zły i Brzydki to tytuł jednego z wielu kultowych filmów z Clintem Eastwoodem. Taka właśnie w pierwszej połowie była drużyna trenera Żurawia. Reprezentowała sobą każde z tych trzech oblicz. Nie było równej gry, nie było też koncentracji przez 45 minut. Jakub Moder wyglądał tak, jakby go momentami w tym meczu nie było. Tymoteusz Puchacz dużo próbował, ale popełniał też wiele błędów, które szczęśliwie kończyły się dla niego bez straty gola.

Dobry Lech był 20 minut po pierwszej groźnej akcji Apollonu. Potrafił wymienić kilka podań, przesunąć grę na połowę rywali i grać swoje. Wyglądał tak jak przez większość tego sezonu. Starał się kontrolować wydarzenia boiskowe poprzez posiadanie piłki. W tym czasie kilka razy dośrodkował w pole karne Puchacz, dobrze pokazywał się do gry Tiba, a swoje dorzucił też Ishak, ale gol nie padł.

Zły poznański zespół był wtedy, kiedy po 25. minucie oddał inicjatywę rywalowi. Straty przekładały się na szybkie kontry Apollonu, który tak naprawdę darowane przez Lecha okazje marnował. Kiedy Pittas wykorzystał już złe ustawienie Puchacza po 30. minucie, to przed stratą gola „Kolejorza” uratowało to, że obrońca cypryjskiej drużyny źle trafił w piłkę. Dobrze też wyszło graczom zespołu z Limassol rozegranie rzutu rożnego, kiedy wydawało się, że zawodnicy rywala przekazują sobie rożnego, a tak naprawdę akcja już trwała.

Brzydki był Lech przez końcową część pierwszych 45 minut. Odbiory i próby pressingu kończyły się stratą powodującą przewagę rywali w kontrataku. Przetrzymywanie piłki, które tak samo doprowadzało do przejęcia piłki przez zawodników drużyny z Cypru. Do tego jeszcze pod sam koniec w prostej sytuacji piłka wypadła z rąk Filipowi Bednarkowi, co mogło się skończyć stratą gola.

Wszystko co dobre – Pedro Tiba

Portugalczyk w pierwszej połowie był wszędzie, tak jak w większości spotkań Lecha w obecnym sezonie. Pedro Tiba zaczynał akcję od obrońców, zagrywając długie piłki lub rozrzucając je na boki. To on popisał się fantastycznym około 40-metrowym podaniem do Ishaka, które napastnik mógł zamienić na gola. To on dobrze się ustawiał w środku pola, by w razie problemu być na posterunku przy kontrataku rywali. W końcu to on podłączał się do akcji ofensywnych, co skończyło się golem. Przy samej zaś bramce trzeba oddać szacunek Daniemu Ramirezowi. Były pomocnik ŁKS-u zagrał idealną piłkę za plecy obrońców, której portugalski pomocnik nie mógł zmarnować.

Lech niczym rozpędzona lokomotywa

W drugą połowę drużyna trenera Żurawia weszła bez żadnych kompleksów. Nie było głupich strat, nie było braku koncentracji. Lech w drugiej połowie prezentował się zdecydowanie lepiej. W 47. minucie fantastycznie do Ishaka podał Pedro Tiba. Szwedzki napastnik w odróżnieniu od sytuacji z pierwszej połowy zachował się tym razem tak, jak powinien, i zdobył bramkę. Minęło 11 minut, a fantastycznym podaniem znowu popisał się Dani Ramirez. Hiszpan górną piłką otworzył Kamińskiemu czystą i prostą 40-metrową drogę do bramki. Takiej sytuacji reprezentant Polski do lat 21 nie mógł nie wykorzystać.

Dani Ramirez i magiczne ostatnie podanie

Trzy asysty Hiszpana w dzisiejszym spotkaniu, z czego pierwsze dwie były na poziomie europejskich rozgrywek. Niezwykłe przekazanie piłki koledze, który po dobrym strzale zdobył bramkę. Dani Ramirez w meczu z Apollonem podawał tak, by koledzy musieli tylko wykonać swoje zadanie w zdobywaniu gola. Ofensywny pomocnik poznańskiej drużyny zanotował jak na razie najlepsze spotkanie w tym sezonie. W dwóch sytuacjach zagrania zarówno do Kamińskiego, jak i Tiby były podaniami górą, ale ostatnia piłka do Sykory, którą Czech zamienił na gola, Hiszpan po prostu przekazał po ziemi.

Ładnie ogląda się jego grę w obecnym sezonie tak jak i poprzednio jeszcze w barwach ŁKS-u. W meczu przeciwko Apollonowi dużo było w nim spokoju, ale tak samo wiele przeglądu pola. Próżno szukać u niego dzisiaj podań, które byłyby chaotyczne czy niepewne. Występ na równi z Pedro Tibą, drugim najlepszym zawodnikiem wieczoru. W pełnym 90-minutowym rozrachunku to właśnie pomocnik z hiszpańskiego Leganes był najlepszym zawodnikiem poznańskiego Lecha mimo dwóch strzelonych goli Portugalczyka.

Podsumowanie

Lech, choć niemrawy momentami w pierwszej połowie, w całym spotkaniu był zdecydowanie drużyną lepszą. Piłkarze trenera Dariusza Żurawia zagrali efektownie, ale w odróżnieniu od ekstraklasy także efektywnie zarówno w ofensywie, jak i defensywie – jak mawiał Adam Nawałka. Lech Poznań miał swoje atuty, miał piękne podania prowadzące do stuprocentowych sytuacji, miał też zawodników, którzy te sytuacje zamieniali na bramkę. Dużo prowadzono rozmów na temat pogody i upałów, ale nie było widać, by to wpłynęło na piłkarzy. Lech wraca do Poznania jako zdecydowanie lepsza drużyna i może spokojnie czekać na swojego następnego rywala. Będzie nim zwycięzca piątkowego meczu pomiędzy Charleroi i Partizanem Belgrad.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze