Zeszły sezon ekstraligi kobiet położył kres 7-letniemu duopolowi Medyka Konin i Górnika Łęczna w polskiej piłce. Po mistrzostwo Polski sięgnęli Czarni Sosnowiec, które do końca toczyły bardzo wyrównany bój z TME UKS SMS-em Łódź, dla których srebrny medal był historycznym w historii klubu. Hierarchia się zmieniła. W walce o najwyższe cele liczy się coraz więcej klubów.
Potwierdzenia owej tezy nie trzeba daleko szukać. W latach 2014–2017 równych sobie nie miał Medyk Konin, trzy kolejne lata to hegemonia Górnika Łęczna, a w zeszłej kampanii najważniejszymi medalami zarówno ekstraligi kobiet, jak Pucharu Polski podzieliły się zespoły z Sosnowca i Łodzi.
A to dopiero zalążek rywalizacji, która ma rodzić się na przestrzeni najbliższych sezonów w ekstralidze kobiet. Coraz więcej klubów inwestuje w kobiecy futbol, a drużyny intensywnie pracujące od lat zbierają plony swoich starań. Sezon 2021/2022 ma potwierdzić, że poziom polskiej kobiecej piłki znacznie poszedł w górę i w stawce liczy się coraz więcej ekip. Czarni Sosnowiec, TME SMS Łódź, Górnik Łęczna, KKPK Medyk POLOmarket Konin – każda z tych drużyn ma chrapkę na złoty medal mistrzostw Polski.
Zdobyty szczyt ekstraligi kobiet po 21 latach
Klub od dłuższego czasu orbitujący wokół czołówki, ale nie najlepszy. Nieanonimowy na kobiecej piłkarskiej mapie Polski, ale od dawna nie „złoty”. Sezon 2020/2021 wszystko zmienił. Czarni Sosnowiec sięgnęli po 21 latach po mistrzostwo Polski, tym samym stając się dopiero piątym klubem wznoszącym owe trofeum w XXI wieku (wcześniej tylko AZS Wrocław, Unia Racibórz, Medyk Konin i Górnik Łęczna).
W 2018 roku srebro, przez następne dwa lata brąz, aż w końcu medal z najcenniejszego kruszcu. Piłkarki z Sosnowca zagrały sezon kompletny. Zaledwie jedna porażka w lidze, tylko osiem straconych goli, 59 zdobytych punktów na możliwe 66. Mimo że łódzki SMS długo trzymał tempo sosnowiczanek, Czarni w lidze ostatecznie nie mieli sobie równych.
Zresztą podobnie jak w pucharze, w którym także ostatecznie okazali się katem TME UKS SMS-u Łódź. Wygrana 1:0 w finale na stadionie warszawskiej Polonii i przypieczętowanie podwójnej korony. Zeszły sezon należał do Czarnych Sosnowiec. Jednakże jedną sztuką jest wejście na szczyt, a zupełnie inną utrzymanie się na nim. Sezon 2021/2022 będzie czasem próby.
Ostatni gwizdek…📸 @CzarniSosnowiec z Pucharem Polski @laczynaskobieca 👏 pic.twitter.com/d10c4uTujW
— Jacek Prondzynski (@j_prondzynski) June 5, 2021
Nie zdjąć nogi z gazu
Próby, która zaczęła się od falstartu w Lidze Mistrzyń. Czarni Sosnowiec w nowym formacie eliminacji do Ligi Mistrzyń ulegli już w 1. rundzie mistrzowi Węgier – Ferencvarosi Budapeszt – i pożegnali się z marzeniami o grze w europejskiej elicie. A nie było to ostatnie pożegnanie spowodowane porażką w miniturnieju, którego gospodarzem były mistrzynie Polski.
Po odpadnięciu z Ligi Mistrzyń z klubem z Sosnowca pożegnał się trener drużyny – Sebastian Stemplewski. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie na stronie klubu, decyzja była bezpośrednio podyktowana przegraną z mistrzem Węgier: – Decyzją zarządu klubu Sebastian Stemplewski od dnia dzisiejszego nie będzie już pełnił funkcji trenera pierwszego zespołu. Jest to konsekwencja odpadnięcia naszej drużyny już w 1. rundzie kwalifikacji UEFA Champions League po porażce z bardzo przeciętnym, zdaniem zarządu, rywalem.
Bez utytułowanego trenera, a także jednej z ważniejszych postaci zespołu, Weroniki Zawistowskiej, Czarni będą się bili w obecnym sezonie o obronę mistrzostwa. Tak czy inaczej na papierze drużyna wygląda bardzo bogato. Doświadczone, broniące dostępu do bramki rywalek Anna Szymańska i Olha Zubchyk, a z przodu bardzo skuteczne Jędrzejewicz, Wiankowska czy Jaszek. Bez dwóch zdań w Sosnowcu ponownie celem jest złoty medal.
„Srebrny medal to plan minimum”
Sezonem 2020/2021 piłkarki łódzkiego SMS-u napisały historię klubu. Po serii kampanii kończonych na piątym miejscu przyszedł czas na upragnione miejsce na pudle. Młodzieńcza fantazja podopiecznych Marka Chojnackiego doprowadziła je do zdobycia srebrnego medalu, pierwszego w ponad 20-letniej historii SMS-u Łódź. A to dopiero początek drogi. W Łodzi zaczyna mówić się o jeszcze większych celach.
Choć na razie dość nieśmiało. – Przed rozpoczęciem sezonu, patrząc na ruchy każdego ekstraligowego zespołu pod względem transferów zawodniczek, srebrny medal to plan minimum, wyznaczony przez nas same, jak i sztab szkoleniowy. Oczywiście podejmujemy walkę o najwyższy cel, czyli mistrzostwo Polski, ale boisko zweryfikuje, czy jesteśmy na to przygotowane i wszystko się okaże w najbliższych miesiącach – mówi nam kapitan TME SMS-u Łódź – Daria Kurzawa.
Apetyt łódzkiej drużyny po zeszłym sezonie zdecydowanie nie zmalał. Zawodniczki Marka Chojnackiego, podrażnione koniecznością uznania wyższości Czarnych Sosnowiec, grają zatem o pełną pulę. A pełna pula oznacza jedno – nie mieć sobie równych na polskich boiskach.
Misja – załatać dziurę po Achcińskiej
Dużym atutem TME SMS-u Łódź jest utrzymanie znacznej większości zespołu. Szczelna zeszłosezonowa linia obrony (13 straconych goli w lidze) pozostała nienaruszona, a z przodu do bardzo skutecznej Klaudii Jedlińskiej jeszcze dołączyła Dominika Kopińska. A przecież do zdrowia po kontuzji wraca podstawowa napastniczka łódzkiego klubu – Paulina Filipczak. Na brak alternatyw Marek Chojnacki zatem nie może narzekać.
Największą niewiadomą miało być zastąpienie Adriany Achcińskiej – podstawowej pomocniczki kadry, a dla wielu także najlepszej piłkarki zeszłego sezonu, która zdecydowała się na przenosiny do FC Koeln. Jej substytutem ma być sprowadzona z Medyka Konin Ernestina Abambila, która od pierwszych spotkań w lidze przekonuje do swojej boiskowej jakości (została wybrana nawet MVP pierwszego meczu ligowego przeciwko Śląskowi Wrocław).
Wątpliwości co do jakości nowych piłkarek zdecydowanie nie ma Daria Kurzawa: – Nasze nowe zawodniczki pozyskane z Medyka Konin i nasza dawna bramkarka szybko wdrożyły się w nasz zespół i już po tygodniu przystosowały się do naszego stylu gry. Uważam, że one bardzo namieszają i jeszcze bardziej nam pomogą, by sięgnąć po wymarzony złoty medal. Również trzeba wspomnieć o Paulinie Filipczak, która po rundzie jesiennej tamtego sezonu była królową strzelczyń, kontuzja jej nie pozwoliła grać w rundzie wiosennej, aczkolwiek wraca już do gry na 100%, niebawem zobaczymy ją na boisku i będzie już mogła pomóc nam w osiąganiu lepszych wyników.
Przerwana hegemonia w ekstralidze kobiet
Trzy lata ligowej dominacji, pięć lat z rzędu z co najmniej srebrnym medalem ekstraligi kobiet. Górnik Łęczna przez ostatni czas nie miał sobie równych w polskiej piłce, ale przyszedł koniec dominacji. Piłkarki z Łęcznej musiały zadowolić się „jedynie” trzecim miejscem w ostatnim sezonie ekstraligi kobiet. Zatem, co jasne, do gry wracają głodne sukcesów.
Choć o najwyższe cele przyjdzie im walczyć bez swoich dwóch głównych strzelb z ostatniej kampanii. Klub z Łęcznej opuściły Ewelina Kamczyk oraz Nikola Karczewska, które przeniosły się do ligi francuskiej. Owy duet w zeszłym sezonie ligowym zapewnił Górnikowi aż 50 (!) goli. Kalibru straty w zasadzie zatem nie trzeba tłumaczyć. Dość powiedzieć, że jedynie cztery kluby w ekstralidze kobiet przekroczyły bramkową granicę, którą ustanowił duet Kamczyk – Karczewska.
Chwila na regenerację w Bałtyku ‼️🏖😍 pic.twitter.com/pa1BHK6C3U
— GKS Górnik Łęczna – Piłka Nożna Kobiet (@GKS_Gornik) August 21, 2021
Co jasne więc, znaleźć substytut dla takich postaci będzie niezwykle trudno. Roksana Ratajczyk podchodzi jednak do sprawy z chłodną głową: – Oczywiście dziewczyny, które od nas odeszły, były niezwykle wartościowe i wiele dawały nam na boisku. Ich brak jest odczuwalny, ale… nie ma ludzi niezastąpionych. Zawodniczki, które dołączyły do nas przed startem sezonu, bardzo szybko wkomponowały się w zespół i już w sparingach, a także pierwszych meczach o stawkę pokazały, że będą stanowić o sile naszej drużyny.
Młodość i doświadczenie kluczem do sukcesu?
Kamczyk i Karczewska w Górniku Łęczna to już przeszłość, ale w ich miejsce idzie młodzież. Młodzież, która w połączeniu z doświadczeniem, według Roksany Ratajczyk, może być przepisem na sukces brązowego medalisty ostatnich mistrzostw Polski: – Myślę, że z powodu zmian, jakie zaszły, na pewno będziemy miały większy głód wygrywania. Nie ma się co oszukiwać – młode piłkarki zawsze charakteryzuje chęć zwycięstw, a większość z nas nie ma na swoim koncie takich sukcesów, jakie miał poprzedni skład. Uważam, że stanowimy takie połączenie doświadczenia z młodością, że udowodnimy, iż stać nas na wiele.
Początek sezonu tę tezę potwierdził. Dwie pewne wygrane bez straty choćby jednego gola i miejsce na szczycie tabeli. Co więcej, Macleans Chinonyerem meczem z AP Lotosem Gdańsk wysłała jasny sygnał rywalkom – Nigeryjka może być nową czołową strzelbą zespołu z Łęcznej. Jeśli tylko będzie trzymała stały, wysoki poziom, to Górnik bez dwóch zdań może dalej się liczyć w walce o najwyższe cele w lidze i w pucharze.
Drugi mecz, drugie zwycięstwo ‼️🔥 Po hat-tricku Macleans Chinonyerem i golu Oli Posiewki wygrywamy z AP LOTOS Gdańsk 4:0 🎯. To było dobre spotkanie, drużyno! 💪🔝 pic.twitter.com/NFVWxmaVU7
— GKS Górnik Łęczna – Piłka Nożna Kobiet (@GKS_Gornik) August 21, 2021
Kolejka do medalu ekstraligi kobiet
Top 3 zeszłego sezonu z pewnością będzie chciało między siebie podzielić czołowe miejsca też w obecnej kampanii. Tyle że chętnych do namieszania w czołówce z meczu na mecz jest coraz więcej. Podrażniony zeszłosezonowym, pierwszym od 19 lat, brakiem medalu Medyk Konin za wszelką cenę chce z powrotem wrócić do ścisłej czołówki. Namieszać może także Śląsk Wrocław, który już w pierwszych dwóch kolejkach znacznie uprzykrzył życie kandydatom do medalu, a przecież bardzo ambitne plany mają także drużyny z Katowic, Krakowa czy beniaminkowie ekstraligi kobiet.
– O tytuł będzie walczyć co najmniej trzy, a pewnie nawet cztery czy pięć zespołów. Słowa Roksany Ratajczyk być może okażą się prorocze. Być może medale zostaną rozdane dopiero w ostatniej kolejce, jak w zeszłym sezonie. Być może znów czarny koń rozgrywek znacząco namiesza w stawce. Niewiadomych masa. Ale co za tym idzie, emocji także będzie co nie miara. Ekstraliga kobiet z roku na rok rośnie w siłę, a obecny sezon może okazać się kolejnym przełomowym.