Antonio Conte nie zaskoczył powołaniami na zbliżający się europejski czempionat. W kadrze zabrakło m.in. Mario Balotellego, Sebastiana Giovinco i Andrei Pirlo, którzy nie odgrywali głównych ról w eliminacjach. Dla tego ostatniego jest to najprawdopodobniej pożegnanie z ukochaną niebieską koszulką "Azzurrich". Ale czy na pewno zasłużone?
„Nie jest przypadkiem ani tylko zbiegiem okoliczności fakt, że w koszulce reprezentacji Włoch przeżywasz tak niezwykłe emocje. Błękit to kolor nieba, a niebo należy do wszystkich. Może być zakryte przez chmury, ale wiesz, że i tak wciąż tam jest” – w ten właśnie sposób „L’Architetto” opisywał w swojej książce „Myślę, więc gram” uczucia względem kadry narodowej.
Karierę reprezentacyjną miał zakończyć po mistrzostwach świata w Brazylii, ale selekcjoner Antonio Conte, który Pirlo zna na wylot z czasów „Juve”, widział go w składzie drużyny podczas eliminacji. Pomocnik regularnie występował w pierwszych meczach kwalifikacyjnych, a sezon 2014/2015 zakończył zdobyciem kolejnego scudetto i finałem Ligi Mistrzów.
Wtedy podjął decyzję o wyjeździe na piłkarską emeryturę w barwach budowanego w Nowym Jorku dream teamu, gdzie miał grać pierwsze skrzypce wraz z Frankiem Lampardem i Davidem Villą. Niestety, nie dość, że oddalił się od powołań na zgrupowania „Squadra Azzurra”, to jeszcze zamienił walkę o tytuły na rywalizację w dolnych rejonach tabeli. New York City, przymierzany przed sezonem do natychmiastowego desantu na MLS, nawet nie awansował do fazy play-off.
Głównymi winowajcami tego stanu rzeczy jednogłośnie ogłoszono Pirlo i Lamparda. Anglik jest co prawda dalej nazywany najgorszym transferem w historii Major League Soccer, ale włoski „playmaker” ma duży wpływ na grę zespołu, co udowodnił w tym roku dwoma asystami i kluczowymi podaniami. Dodatkowo dużo lepiej broni przy rzutach rożnych dla drużyny przeciwnej niż np. pół roku temu. Choć umówmy się, nie była to wysoko zawieszona poprzeczka.
W obecnych rozgrywkach New York City F.C zajmuje drugą pozycję w tabeli Konferencji Wschodniej i może patrzeć w przyszłość z większym optymizmem niż ostatnio. Nawet najwyższa w historii MLS porażka 0:7 z Red Bullem w derbach „Wielkiego Jabłka” nie powinna aż tak bardzo martwić podopiecznych Patricka Vieiry, dopóki mają nad rywalami przewagę punktową.
Wróćmy jednak do tematu reprezentacji Włoch. Mogłoby się wydawać, że Włosi rzeczywiście nie potrzebują już Pirlo, skoro mają młodych, ciekawych zawodników w środku pola. Tylko czemu w takim razie to nie oni grali podczas eliminacji?
(Grafika: Vizzlo.com)
Dobrze myślicie, wszyscy wyżej wymienieni piłkarze poza Pirlo znaleźli się w szerokiej kadrze do Francji, a dwóch z nich nawet nie zadebiutowało w „Squadra Azzurra”. Brak powołania dla 37-latka może i jest sygnałem pokazującym, że Conte nie będzie powoływał za zasługi, ale jednocześnie obrazuje brak konsekwencji w budowaniu silnego zespołu na turniej. Włosi będą mieli teraz do czynienia z podobnymi refleksami jak Polacy podczas MŚ 2006, gdy Paweł Janas pominął m.in. Tomasza Frankowskiego i Jerzego Dudka. Pytanie, czy po Euro wątpliwości znikną. A co jeśli przeobrażą się w pretensje?
Miejsca dla Pirlo w kadrze nie było już od pół roku i tylko wynik osiągnięty przez Italię na najbliższych ME zweryfikuje, czy była to słuszna decyzja. Niełatwo jednak odrzucić wybitnego gracza, który wypowiada się w ten sposób o zaszczycie występowania w reprezentacji:
„Cassano miał 700 kobiet, ale trener przestał go powoływać do kadry. Czy więc faktycznie jest szczęśliwym człowiekiem?”
Naprawdę nie powinien się załapać chociażby na miejsce w tej szerokiej grupie trzydziestu piłkarzy?
[interaction id=”5744c162daff949d3144de1b”]