Potęga social media na Euro 2016


Dlaczego dzisiejszy świat nie może już istnieć bez mediów?

25 czerwca 2016 Potęga social media na Euro 2016

Nie wiemy, czy dawne mistrzostwa bez social mediów były lepsze czy gorsze. Ale z pewnością nie znajdowały się one tak blisko przeciętnego człowieka jak dziś. Bo prawda jest taka, że czy tego chcemy czy nie, stały się one fundamentalnym elementem współczesnego sportu.


Udostępnij na Udostępnij na

 

@legijny – Przecież to była ręka! Sędzia wydrukował spotkanie. Diego to kawał…

@mati – Diego to król, trzeba umieć sobie radzić.

***

@taktyczny – Francja w turnieju czołgała się jak mogła, ale Jacquet świetnie ustawił zespół na finał z Brazylią.

@motyka – Zidane grał padakę, ale dziś świetnie reżyser.

***

@fakcik – Wstyd, żenada, kompromitacja. Przegrać z jakimiś krasnalami z Korei.

@engelniewracaj – Jakim trzeba było być idiotą, by nie zabrać Iwana, tylko jakiegoś noname’a Sibika.

***

@Krzysiek – Pierwszy gol Messiego na MŚ 2006, ja wam mówię, za kilka lat pozamiata resztę

@AntyKrzysiek – Zamknij się ty miłośniku Ronaldinho, tylko CR7

***

To tylko kilka z przykładów. Zastanawialiście się kiedyś, jakbyście mogli komentować na Twitterze i Facebooku ważne wydarzenia turniejowe? Co by to było? Ręka Maradony? Geniusz Pele? Bramka z 1966 roku? Orły Górskiego? Kogo z dziennikarzy byście śledzili? Może śp. Jana Ciszewskiego lub Bohdana Tomaszewskiego?

***

Coś, co kiedyś traktowano jeszcze raczej jako miły, atrakcyjny dodatek, dziś jest już nieodłącznym elementem wielkich imprez. Social media to naturalna część każdego ważnego wydarzenia, w tym sportowych i piłkarskich turniejów. To miejsce, które naturalnie zmniejsza dystans między uczestnikami turnieju a widzami. Powoduje, że każdy z nas z biernego obserwatora staje się czynną stroną tego, co się dzieje w trakcie zawodów.

Media społecznościowe odkrywają przed nami świat wielkich imprez, ich kulisy. Zapełniają nas faktami, ciekawostkami, najdrobniejszymi szczegółami. To zupełnie inny tryb oglądania takich turniejów jak mistrzostwa świata i Euro. Jeszcze kilka edycji temu, w dobie raczkującego Internetu, nie dawały one nam takiej możliwości. A przynajmniej jeszcze niewiele osób zdawało sobie sprawę, że już wkrótce padnie „ofiarami” eksperymentu, jakim jest zmiana formy oglądania piłki nożnej.

Dziś zaś dochodzi do takich paradoksów, że wiele osób śledzi spotkania… na Facebooku lub na Twitterze. I pytani o to czy oglądali mecz, odpowiadają twierdząco. Nienormalne? Wręcz przeciwnie, znak czasów. Bo dzisiejszy widz oczekuje coraz szybszego przepływu informacji, jest zniecierpliwiony, łasy jest na wiadomości proste i konkretne. A paradoksalnie właśnie social media udostępniają mu w dużo bardziej dla niego komfortowy sposób to, co się dzieje na Euro, niż gdyby miał to otrzymać, siedząc przed telewizorem i koncentrując się przez pełne 90 minut.

Jasne, to nie oznacza, że przestajemy zupełnie oglądać spotkania. Ale coraz częściej łapiemy się na tym, że nie jesteśmy już ich w stanie oglądać bez częściowego dostępu do mediów, które wyłapują dla nas pełno smaczków związanych z tym, co za pomocą podzielności uwagi staramy się zaobserwować na ekranie telewizora lub komputera.

A gdyby tak… łączył nas Leo?

Euro 2016 pokazuje, jak ogromna siła drzemie w mediach. Niemal codziennie na każdym kroku możemy czuć się bezpośrednimi współuczestnikami tego turnieju. Przykład? A chociażby kultowe już „Łączy nas piłka”. Przecież jeszcze przykładowo osiem lat temu w Austrii i Szwajcarii nikt nie wpadłby na to, by w tak fascynujący sposób odsłaniać nam realia życia reprezentacji podczas ważnej piłkarskiej imprezy. Wyobrażacie sobie wtedy maszerującą wokół Leo Benhakkera kamerę? Już wtedy Polacy łapali fioła na punkcie jego reklam, wywiadów, a co by było, gdyby jeszcze mogli obserwować z bliska jego pracę. Tymczasem dziś, dzięki obecności kamer, dzielenia się tym światem z nami za pośrednictwem mediów, to wszystko staje się dla nas bliższe. Łapiemy się na tym, że czujemy się trochę, jakbyśmy tam byli.

Ale to nie tylko nasz polski produkt, kultowy kanał. Turniej we Francji to również wielka machina, która stara się każdego dnia sprzedać swój produkt. A my, próbując przedostać się przez wybraną część tej krainy, postanowiliśmy uchylić Wam rąbka tajemnicy, jak duża moc drzemie w social media podczas Euro 2016.

Magia nazwisk

Wielki turniej to przede wszystkim gratka dla piłkarzy biorących w nim udział. Kilkanaście dni po występie Bartosza Kapustki powstała na jednym z portali społecznościowych między dziennikarzami dyskusja, czy tweet Gary’ego Linekera mógłby być wart jakiejś kwoty w kwestii ewentualnego transferu. Nad taką tezą można by się z pewnością zastanawiać, ale bezdyskusyjna jest kwestia samej promocji własnego nazwiska w środowisku fanów. Jeden świetny występ zawodnika Cracovii spowodował wzrost polubień jego fanpage’a do liczby około pół miliona. A przecież mówimy o jednym zawodniku, który zagrał na dobrym poziomie przeciwko Irlandii Północnej. To co w takim razie możemy powiedzieć o bardziej rozpoznawalnych graczach?

I tutaj statystyki są ciekawe. Nie będzie zaskoczeniem, że blisko pół miliona polubień profilu na Facebooku i pierwsze miejsce w tej klasyfikacji w trakcie Euro zgarnął Cristiano Ronaldo. I chociaż Portugalczyk w trakcie tego turnieju pracuje również na swój wizerunek kontrowersyjnymi akcjami, jak chociażby wypowiedzią o Islandii i wyrzuceniem do jeziora mikrofonu dziennikarza, to wciąż nie można mu odmówić deklasacji reszty stawki w dziedzinie marketingu.

Ale już następne miejsca pokazują, ile faktycznie znaczy dobra forma w Euro w social mediach. Bo drugie miejsce zajmuje obecnie Luka Modrić, trzecie Gareth Bale, natomiast piąte najlepszy zawodnik gospodarzy, Dimitri Payet. I kto wie, czy właśnie to nie Francuz pod kątem rozpoznawalności nie jest największym wygranym fazy grupowej. Bo CR7, Modrić, Bale i czwarty Zlatan to i tak inna liga. Kluczem na takich imprezach jest natomiast przedarcie się ze swoim nazwiskiem do tzw. elity.

Walka toczy się nie tylko na fanpage’ach, ale również w świecie Twittera. Od początku Euro 2016 hasztagi związane z turniejem piłkarskim są dominującymi trendami na tym portalu. Dla zawodników zaś kluczem jest taki występ, który sprawi, że w odpowiedniej chwili to właśnie ich nazwisko najmocniej będzie przewijało się wśród prestiżowych haseł. Na przykład dużą popularnością w ciągu ostatnich 24 godzin cieszył się Kamil Glik.

Reklamy

Żeby nie było, że tylko piłkarze walczą o promocję w mediach – istotnym graczem na rynku są również wielkie spółki, dla których nie ma chyba lepszej promocji niż właśnie sponsoring tak kultowych imprez jak Euro. Coca-Cola, Continental, Carlsberg, Hisense, Adidas… wymieniać można w nieskończoność. W klasyfikacji firm, których logo najczęściej występuje w udostępnianych zdjęciach na Twitterze, to właśnie producent napojów lideruje w tym tygodniu, zgarniając w ciągu ostatnich siedmiu dni nieco ponad 3000 materiałów. Sytuacja jak wiemy jest dynamiczna, dlatego też rywalizacja pomiędzy koncernami trwa tak naprawdę całą dobę.

Oczywiście grzechem byłoby ograniczenie działań firm i koncernów tylko do zwykłego pojedynku w sieci. Prawdą bowiem jest, że między tymi „dużymi”, starcie rozpoczęło się dużo wcześniej, zanim jeszcze piłkarze wybiegli na boisko. Przykład? A chociażby znowu z naszego podwórka. Media-Markt, które zagwarantowało zwrot pieniędzy za zakupy w przypadku awansu „Biało-Czerwonych” do półfinału. Nie wiemy, na ile akcja przyniosła wymierne efekty w postaci zysków, ale o samej sieci handlowej w Internecie zrobiło się naprawdę głośno. Podobnie jak o sieci „Piotr i Paweł”, która za dojście Polski do finału zagwarantowała 50% zniżki na produkty (jeśli użyjemy specjalnych kuponów).

Media również biją się o widza

Mówiliśmy już o piłkarzach i sponsorach to pora jeszcze powiedzieć o tym, jak Euro za pomocą social mediów starają się wykorzystać sami dziennikarze sportowi i telewizje.

Telewizje szukają kreatywnych projektów, filmików zachęcających widzów do oglądania właśnie danej stacji. Polskim telewizjom jeszcze sporo brakuje do świetnego wykorzystywania Internetu w trakcie wielkich turniejów. Niemniej trzeba zaznaczyć, że bardzo ciekawą próbą pod tym względem jest zakontraktowanie do roli komentatora meczów piłkarskich za pośrednictwem Internetu Izaka, dotychczas kojarzonego w świecie gier komputerowych i e-sportu.

Ale pomijając ten niezły ruch, wciąż polskim stacjom brakuje tak kapitalnych prób sprzedaży produktu, czegoś w stylu chociażby brytyjskiego BBC.

Nie będzie wielkim zaskoczeniem stwierdzenie, że ludzie podczas wielkich turniejów wprost wariują na punkcie piłki. A portale branżowe tylko zacierają ręce, bo de facto jest to jedna z  rzadkich okazji, by solidnie się wypromować. Dlatego też wszyscy starają się prześcigać w coraz bardziej wymyślnych artykułach, tweetach, postach.

Wielką sławą podczas tego typu turniejów cieszą się dzięki temu m.in. wszelkie profile statystyczne. Bo to właśnie one dodają nam kolejnych smaczków, statystyk, faktów, do który zwykły internauta i czytelnik sam nie dotrze tak szybko. Sprawiają, że człowiek po zakończeniu spotkania jest dużo bardziej naładowany wiedzą na temat meczu od Kowalskiego, który przesiedział wieczór, słuchając z pilotem w ręku Szpakowskiego i Żewłakowa.

Promują się również dziennikarze, redaktorzy, którzy na wszelkie sposoby próbują za pomocą Twittera wybić swoje nazwisko, nastukać przez miesiąc odpowiednią liczbę followersów. Śmiejecie się, że wszyscy z wielkich redakcji wyjechali do Francji? Norma, przecież muszą być blisko. Opisują, co jedli na śniadanie i z kim gawędzili o transferze Krychowiaka? Bez zaskoczenia. Wrzucają sobie zdjęcia, jak siedzą na trybunie prasowej? Też nic zaskakującego. Dla kogoś może to zalatywać lansem, ale powiedzmy sobie szczerze, takie fotografie podnoszą prestiż, a jeśli jeszcze zawierają smaczek z kuchni, wtedy już w ogóle doskonale sprzedają się za pomocą kliknięć.

Dla miłośników liczb i analiz…

Obserwować ciekawe statystyki można za pomocą niezwykle interesującej strony pod tym adresem. Dla osób gustujących w przeglądaniu różnych danych to fantastyczna okazja, by nie bieżąco śledzić postępującą walkę o Twittera. Coś jak gra na gra na giełdzie i wnikliwy podgląd słupków, a także zmieniających się kursów walut.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze