Porażką zakończyła swoją przygodę z europejskimi pucharami Borussia Dortmund. Zespół trójki Polaków bardzo obiecująco rozpoczął rywalizację z Marsylią od dwubramkowego prowadzenia. Jednak wicemistrzowie Francji zaprezentowali swoją dojrzałość i sięgnęli po kluczowe dla nich trzy punkty w kontekście awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Najbardziej polska ekipa w tegorocznej Lidze Mistrzów (trzech naszych rodaków, a z nich aż dwóch gra regularnie w pierwszym składzie) z dzisiejszym spotkaniem z Marsylią wiązała jeszcze cień szansy na awans. Co prawda do tego potrzebna była niezwykła wręcz postawa piłkarzy Juergena Kloppa, ale jak wiadomo nadzieja umiera ostatnia.

Warunkiem przepustki do 1/8 finału Champions League była porażka Olympiakosu z pewnym awansu Arsenalem, co było jak najbardziej realne, ale co gorsza z wicemistrzami Francji Borussia wygrać musiała różnicą przynajmniej czterech bramek. A jest to konsekwencją fatalnego rezultatu na Stade Velodrome, gdzie „Les Phoceens” rozgromili przyjezdnych aż 3:0.
Klopp musiał zatem nastawić swoich podopiecznych bardzo ofensywnie. Kluczem przecież była jak największa liczba strzelonych bramek. Za nie odpowiadać miał przede wszystkim duet napastników Robert Lewandowski i Lucas Barrios. Obok byłego snajpera Lecha Poznań zobaczyliśmy z reprezentantów Polski w podstawowym składzie jeszcze Łukasza Piszczka oraz Kubę Błaszczykowskiego, co można uznać za sporą niespodziankę. W końcu kapitan „Biało-czerwonych” otrzymywał ostatnio niewiele zaufania od swojego szkoleniowca.
Pierwszą ciekawszą akcję przeprowadzili gospodarze. Potrzebujący jak powietrza goli zespół chciał już na samym początku zepchnąć rywali do defensywy. Bliski zaś pokonania, choć dość przypadkowo, był Lewandowski. Polak dośrodkowywał, a piłki tak niefortunnie dotknął Diawara, że ta zmierzała do siatki przy krótszym słupku, lecz na posterunku był Steve Mandanda.
OM dostosowało się do takiej taktyki rywali. Mając korzystniejszą sytuację, goście nie chcieli forsować tempa w ataku. Czekali raczej na szybkie kontry, w których jak przypomnimy sobie pierwszą rywalizację tych zespołów, radzą sobie doskonale.
Pierwszy intencjonalny strzał padł w 18. minucie i oczywiście padł on ze strony BVB. Goetze, będąc na linii pola karnego, zgubił obrońcę i uderzył po ziemi, ale dostatecznie słabo, by problemów ze złapaniem futbolówki nie miał drugi golkiper reprezentacji Francji.
W 23. minucie było już jednak 1:0 dla gospodarzy, a strzelcem został Kuba Błaszczykowski. Zakończył on wręcz polską akcję Borussii, bo rozpoczęła się ona od wrzutu z autu Piszczka, piłkę głową przedłużył co prawda Sebastian Kehl, ale zaraz potem przyjął ją i wyłożył koledze do strzału Lewandowski. Do szczęścia brakowało już „tylko” trzech trafień.
Mistrzowie Niemiec chcieli pójść za ciosem i niewiele brakowało, żeby Kuba zanotował również asystę. Zabrakło jednak dokładności w strzale Barriosa. Co się odwlecze, to nie uciecze. Kolejne zamieszanie w „szesnastce” OM i rzut karny dla gospodarzy, gdyż Stephane Mbia trafił z woleja zamiast w piłkę, to w głowę Kehla. Kapitan BVB ucierpiał tak mocno, że został zniesiony na noszach. Howard Webb nie miał wątpliwości, a okazję wykorzystał obrońca Mats Hummels.
Na pięć minut przed końcem podopieczni Kloppa byli o krok od zdobycia trzeciej bramki. Piłka minęła już bramkarza OM po dośrodkowaniu, lecz zaasekurował go na przedpolu Souleymane Diawara, blokując strzał Goetzego.

Z powodu kilku przerw w pierwszej połowi Webb przedłużył tę część aż o pięć minut. Skrzętnie skorzystali z tego goście, którzy właściwie w ostatnim momencie uzyskali gola kontaktowego. Praktycznie z niczego Amalfitano dośrodkował wprost na głowę Loica Remy’ego. Znany ze świetnej gry głową reprezentant Francji szczupakiem wykorzystał złe krycie Piszczka i pokonał Weidenfellera.
Drugą połowę obie ekipy rozpoczęły zdecydowanie spokojniej niż pierwszą. Gospodarze wciąż chyba byli oszołomieni straconym do szatni golem, zaś marsylczycy opanowali wreszcie nieco grę w środkowej strefie boiska, mając większą ochotę do ofensywy. Pomogła w tym zdecydowanie obecność Cheyrou, który zastąpił w przerwie Mbię.
I to właśnie przyjezdni z Prowansji bliżsi byli zmiany wyniku, gdy słabe krycie w przed własną bramką Piszczka chciał wykorzystać tym razem Andre Ayew. Polak zdołał zainterweniować, ale niewiele brakowało, by lobem pokonał Weidenfellera. BVB odpowiedziała strzałem Gundogana, który jednak otrzymał podanie w nogi i nie miał miejsca, by silniej kopnąć futbolówkę. Bliski powiększenia prowadzenia był też Lewandowski, lecz jeden z defensorów przyblokował go w ostatniej chwili i uderzenie napastnika o włos minęło słupek świątyni Marsylii.
Widowisko, które zaprezentowały ekipy w drugiej odsłonie, zdecydowanie nie dorównywało temu sprzed przerwy. Wiele było przestojów, walki w środku boiska i niedokładności w podaniach i centrach, co oczywiście skutkowało małą ilością sytuacji podbramkowych. Podłamaną Borussię w końcówce meczu dobili zaś Andre Ayew i Mathieu Valbuena (wprowadzony za Remy’ego). Ghańczyk, choć niewielkiego wzrostu, dopadł do dośrodkowania z rzutu rożnego i na jego mocną główkę nie był nic w stanie poradzić bramkarz BVB. Reprezentant Francji za to minął pilnującego go przeciwnika i posłał cudowną piłkę w okienko bramki.
Tym samym sytuacja w tym meczu zmieniła się diametralnie, gdyż Marsylia zapewniała sobie takim wynikiem awans do następnej rundy i tej okazji z rąk nie wypuściła. Co prawda Olympiakos pokonał Arsenal Londyn, lecz „Les Phoceens” dzięki zwycięstwu w Niemczech nie musieli się oglądać na wynik z Grecji.
Oceny wg Goal.com (w skali 1-10):
Borussia Dortmund:
Roman Weidenfeller – 5.5
Mats Hummels – 7.0
Łukasz Piszczek – 5.5
Felipe Santana – 6.0
Sebastian Kehl – 6.0
(Antonio Da Silva) – 6.0
Mario Goetze – 5.5
(Ivan Perisić) – 6.5
Jakub Błaszczykowski – 7.0
Ilkay Gundogan – 5.5
Chris Loewe – 6.0
Robert Lewandowski – 4.5
Lucas Barrios – 4.5
(Shinji Kagawa) – 5.5
Olympique Marsylia:
Steve Mandanda – 6.0
Cesar Azpilicueta – 7.0
Nicolas Nkoulou – 7.0
Djimi Traore – 6.0
Souleymane Diawara – 7.0
Alou Diarra – 6.5
Lucho Gonzalez – 5.0
(Jordan Ayew) – 5.5
Stephane Mbia – 4.0
(Benoit Cheyrou) – 6.0
Morgan Amalfitano – 7.0
Loic Remy – 6.5
(Mathieu Valbuena) – 7.0
Andre Ayew – 6.5
borussia nie ma szns awansowac bo arsenal przegral a
olipiacosem 2:0
Jeszcze nie przegral... jest 2:1 !
ARSENAL niestety przegrał z Olimpiakosem 3:1 co
przekreśliło szanse awansu BVB BORUSII DORTMUND.
Zaskoczył mnie jednak wynik konfrontacji BVB - OM.
Jak oni z nimi przegrali 3:2 prowadząc do przerwy
2:0 ? Szczerze mówiąc niewiem. Ale nie to jest
najgorsze, lecz to, że BVB nie zagra nawet w Lidze
Europy. Szkoda. Powodzenia w lidze niemieckiej.
lepiej teraz niz na Euro mial by przyjsc u Łukasza
kryzys
co prawda Piszczek zawalił tą bramkę Remyego ale
nie zgadzam się z fatalną oceną jaką dostał 5.5-
powiedzmy sobie szczerze w I połowie z Kubą na
prawej stronie zdominowali OM i wszystkie akcje szły
prawą stroną. Tak samo nie zgodzę się z oceną
4.5 Lewandowskiego. zagrał słąbo ale ocena 4.5 to
już lekka przesada. w pierwszej połowie zagrał
przyzwoicie w drugiej bardzo słabo(ale przyjęcie
jedno na klatkę miał fenomenalne) i myślę że
ocena 5.5 byłaby bardziej sprawiedliwa zwłaszcza
że Goetze dostał 5.5 mimo że nie grał nic i
zmaścił strzał na pustą. Lewy chyba jest trochę
zmęczony już przydałby mu się jeden mecz
odpoczynku. ostatnio gra prawie zawsze po 90 min.
myślę też że borussia siadłą psychicznie i
dlatego przegrali w końcówce. podejrzewam że mogli
wiedzieć jaki jest wynik w pireusie i wtedy gra się
już bardzo ciężko. i jeszcze ocena Perisica- 6.5
no to by oznaczało że wybijał się na tle drużyny
a z jego akcji nic nie wynikało i momentami bardzo
widać że jest jednonożny
Bvb jest najlepsze
Jak patrzyłem na wyniki na żywo i zobaczyłem że
BVB wygrywa 2-0 to pomyślałem że się sprężą i
jednak wygrają! No niestety, Olympiacos wygrał z
Arsenalem 3-1 więc już nie było nadziei...;//
Ha ha ha lamusy bez ligi mistrzów:)
Do przerwy było 2:1 bo sędzia doliczył 5 minut do
regulaminowych 45 min. i bramka kontakowa z niczego
;/
bardzo dobrze zamiast meczu milan-barcelona to na
polsacie dawaja tych slabiakow. Wkoncu beda puszczane
wielkie mecze.