W grudniu 2017 roku Abelardo przejmował drużynę pogrążoną w kryzysie, okupującą ostatnie miejsce w tabeli La Liga. Od tego czasu wiele się zmieniło, udało się utrzymać w lidze, a w nowym sezonie od początku trwa walka o pełną pulę. Dziś klub z Estadio de Mendizorrotza zajmuje trzecie miejsce i nie jest już postrzegany tylko jako przedstawiciel „la otra liga”, czyli 'inna liga', jak w Hiszpanii nazywane są zespoły spoza wielkiej trójki.
Szczypta historii
Założony w 1921 roku klub zaledwie przez dziesięć sezonów występował w hiszpańskiej najwyższej klasie rozgrywkowej. Największym sukcesem pozostaje do tej pory finał Pucharu UEFA w sezonie 2000/2001. Drużyna mająca w składzie Javiego Moreno czy Jordiego Cruijffa została pokonana przez Liverpool dopiero po dogrywce, ulegając sławnemu rywalowi 4:5. W kolejnym sezonie Deportivo zostało wyeliminowane w drugiej rundzie przez Besiktas i o europejskich rozgrywkach trzeba było zapomnieć.
https://www.youtube.com/watch?v=NjoVPMdDTFI
Klub pogrążył się w niebycie i dopiero w sezonie 2016/2017 dotarł aż do finału Pucharu Króla. Uległ w nim Barcelonie 1:3. Drużyna okupująca spadkowe miejsca zmierzała prosto do La Liga 2. Wtedy zespół objął trener Abelardo, zaczęła się walka o utrzymanie zakończona sukcesem. 14. miejsce na koniec sezonu, 47 punktów i gra napawająca optymizmem na przyszłość.
Pochodzący z Gijon obecny trener Alaves ma za sobą bogatą karierę piłkarską. Zaczynał w Sportingu Gijon, w którym rozegrał 179 meczów w okresie 1989–1994. W międzyczasie odniósł wielki sukces na Igrzyskach Olimpijskich w 1992 roku, zdobywając z reprezentacją Hiszpanii złoty medal w pamiętnym dla polskich kibiców finale, pokonując drużynę Janusza Wójcika.
Latem 1994 roku nastąpił najważniejszy moment w piłkarskiej drodze Abelardo. Podpisał kontrakt z Barceloną i występował tam przez osiem sezonów, strzelając 11 goli w 178 spotkaniach. Podczas gry w „Blaugranie” dwukrotnie zdobył mistrzostwo Hiszpanii. Po odejściu z Barcelony w ostatnim sezonie swojej kariery zagrał w Deportivo Alaves.
Był uczestnikiem mundialu w 1994 i 1998 roku oraz Euro 1996 i 2000. W reprezentacji Hiszpanii rozegrał 54 spotkania.
Kariera trenerska to praca w klubach niższych lig oraz w Sportingu Gijon. Od 1 grudnia 2017 Abelardo jest związany kontraktem z Deportivo Alaves.
Praca i poświęcenie
Trener po utrzymaniu się w sezonie 2017/2018 podkreślał, że kluczem do sukcesu było dotarcie do drużyny. Powtarzał co krok, że: – Jako trener nie mogę nikomu obiecać dobrej gry mojego zespołu. Mogę obiecać tylko pracę, uczciwość i poświęcenie.
Jasne sformułowanie trenerskiego credo widać spodobało się zawodnikom. Wyczytać to można w ich wypowiedziach, a największa gwiazda drużyny – Ibai Gomez – stwierdza, że do zespołu wróciła wiara we własne umiejętności. – Kiedy wszedł do szatni, powiedział nam, że wraz z kolejnym wyjściem na boisko mamy się w końcu zacząć cieszyć grą i robić to, co potrafimy. Przywrócił nam pewność siebie.
W pierwszej kolejce sezonu 2018/2019 Alaves przegrał z Barceloną, ale trudno było przewidywać inny wynik na starcie. Potem jednak drużyna zdobywała punkt za punktem, a kulminacją okazał się mecz z Realem Madryt w 8. kolejce zakończony zwycięstwem 1:0.
Po pokonaniu na wyjeździe w kolejnym meczu Celty Vigo drużyna Deportivo 19 października została tymczasowym liderem tabeli. Hiszpania oniemiała, a i cały piłkarski świat skierował zainteresowanie na klub mający siedzibę w mieście Vitoria w Kraju Basków.
Styl gry Alaves jest bezkompromisowy. Remisy są rzadkością. – Bierzemy wszystko – taka wiadomość jest wysyłana już na początku spotkania. Jakże boleśnie przekonali się o tym na własnej skórze piłkarze Rayo Vallecano, ulegając u siebie drużynie Basków 1:5.
Dobry, wręcz rewelacyjny start nie zmienia jednak planu, jaki obrano w klubie. Trener powtarza jak mantrę, że priorytetem jest utrzymanie, a celem samym w sobie zdobycie 40 punktów, które powinny to utrzymanie zapewnić. Twardo stąpa po ziemi, co udziela się również piłkarzom. Wspaniała seria zwycięstw bez wątpienia dodała pewności siebie, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że będzie coraz trudniej i w wielu nadchodzących meczach trzeba poradzić sobie z mianem czarnego konia rozgrywek.
Żołnierze Abelardo
Obecna kadra Deportivo Alaves składa się z 24 zawodników, których łączna wartość rynkowa to 59,4 mln euro. Kwota nie powala na kolana, a i wśród graczy trudno znaleźć nazwiska znane szerszemu gronu kibiców.
Gra drużyny opiera się na solidnej defensywie, w której najważniejszą postacią jest bramkarz Fernando Pacheco. Parę środkowych obrońców tworzą z reguły Victor Laguardia i Ximo Navarro. Centralną postacią linii pomocy po kontuzji jest znów 31-letni Tomas Pina – zdobywca zwycięskiego gola w ostatnim meczu z Celtą Vigo. Najlepszym strzelcem zespołu w tym sezonie jest z trzema golami na koncie Ibai Gomez uważany za najbardziej kreatywnego piłkarza w drużynie.
Trudno by szukać w stylu gry jakichkolwiek fajerwerków. Jest on oparty na solidnym wybieganiu i przede wszystkim na kolektywie. Alaves na murawie tworzy zespół, w którym widać wielką wolę zwycięstwa. Nie powinno to dziwić, większość kadry pochodzi z walecznego Kraju Basków. Abelardo umiał poskładać w całość wszystkie elementy piłkarskiej układanki, w której zawodnicy siadający na ławce rezerwowych nie manifestują swego niezadowolenia. W wypowiedzi trenera poniżej widać, że priorytetem jest dla niego odpowiednie podejście do trudnej przecież w prowadzeniu grupy ludzi.
– Byłem lepszy jako zawodnik niż jako trener. Jestem na początku swojej kariery i wiele muszę się nauczyć. Zdecydowanie trudniej jest być szkoleniowcem niż piłkarzem, bo bierzesz odpowiedzialność za grupę 25 osób. Ja zawsze byłem w dobrym humorze jako zawodnik, ale miałem to szczęście, że częściej grałem, niż siedziałem na ławce.
Zdaniem eksperta
Zaintrygowany fenomenem trenera Abelardo i jego teamu zasięgnąłem opinii redaktora „Przeglądu Sportowego”, Dominika Piechoty, który o La Liga wie wszystko. Oto, co miał nam do powiedzenia:
– Możemy złapać się za głowę, patrząc na to, co wyczynia Deportivo Alaves. I największa zasługa w tym oczywiście trenera Abelardo. Człowieka, który przejął zespół z dna ligowej tabeli w grudniu i nie dość, że utrzymał go i wywindował, to w kolejnych rozgrywkach, pracując już całkowicie na swój rachunek, doprowadził do czołówki ligowej tabeli. Mówimy o drużynie, która do liderującej Barcelony traci dwa oczka, a na papierze wcale nie ma przekonujących argumentów. Szczególnie spodobały mi się słowa Abelardo, że życia nauczyli go dziadek pracujący ciężko jako ślusarz oraz dziadek, który walcząc o republikę, był więziony i przetrzymywany. Od tego drugiego nauczył się walki dla wspólnej idei i poświęcenia. I właśnie nauki od swojej rodziny chce wpajać piłkarzom. Nie dajmy się też nabrać złudzeniu, że mecze Alaves będzie oglądało się przyjemnie. To przede wszystkim sukces oparty na walce, zaangażowaniu, determinacji i mądrości taktycznej. Fantastycznie bronią, świetnie kontrują i po prostu oddają serce na boisku. Nie ma też co się oszukiwać, że Deportivo Alaves będzie potrafiło tak przez cały sezon albo że skończy w europejskich pucharach. Ale na pewno skradnie punkty jeszcze mnóstwo razy lepszym rywalom i będzie przykładem, jak robić wynik ponad stan. Chociażby zawodnicy Realu Madryt i Julen Lopetegui mogliby brać lekcje od ekipy Abelardo, jak należy podchodzić do meczów, by osiągać w nich sukcesy. Z sercem i poświęceniem.
Sen niech trwa
Jakiekolwiek miejsce w tabeli zajmie waleczna drużyna Deportivo Alaves, już teraz śni złoty sen i zdobyła sobie sympatię kibiców nie tylko w Hiszpanii, ale i w Europie. Anonimowy, nie oszukujmy się, klub z Vitorii jest teraz na ustach wszystkich. Tak jak wspomniał Dominik Piechota, trudno sobie wyobrazić Alaves, powiedzmy, w pierwszej czwórce La Liga, ale niech seria zwycięstw tej drużyny trwa jak najdłużej. Jestem zafascynowany tym, co wyprawia w obecnym sezonie ta wielka charakterem grupa piłkarzy pod wodzą charyzmatycznego trenera Abelardo.
Na koniec pozwolę sobie na małą dygresję. Przykład klubu z dalekiego baskijskiego miasta pozwala uwierzyć chociaż przez chwilę, że jednak w świecie futbolu szmal to nie zawsze wszystko i można sercem oraz pragnieniem osiągnięcia sukcesu zastąpić brakujące kilkadziesiąt milionów euro na zakup gwiazd. Życzmy więc Buena suerte, Deportivo!