Dawno temu, bo w lipcu 2014 roku, roczny kontrakt z Piastem Gliwice podpisał Alberto Cifuentes Martinez. Hiszpański bramkarz miał wówczas na karku 35 lat. Wypełnił swoją umowę i 12 miesięcy później powrócił do ojczyzny, w której związał się z Cadiz CF. Nikt się chyba wtedy nie spodziewał, że zdoła jeszcze zadebiutować na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii.
Każdy Hiszpan chce zagrać w Primera Division – w końcu to jedna z najlepszych lig piłkarskich na świecie, a dla sporej części kibiców po prostu najlepsza. Wielu piłkarzom się to nie udaje, wielu też czeka na ten moment bardzo długo, ale 22 lata czekania na wymarzony debiut w La Liga to chyba jakiś rekord? Właśnie tyle musiał bowiem czekać Alberto Cifuentes, aby wreszcie zagrać w hiszpańskiej ekstraklasie. Od zespołu Albacete poprzez RCD Mallorca i Rayo Vallecano aż do Cadiz CF. Niezwykła historia.
Mimo skończonych już 41 lat obecny golkiper drużyny z Kadyksu nie poddał się, dążył za marzeniami, aż wreszcie je złapał. Wczoraj, występując pomiędzy słupkami w starciu z Huescą – beniaminkiem tego sezonu (zresztą był to pojedynek dwóch beniaminków), Alberto Cifuentes stał się najstarszym debiutantem w historii ligi hiszpańskiej. Nie uwzględniamy tutaj Harry’ego Lowe’a, który w 1935 roku, w wieku 48 lat, będąc wówczas trenerem, zagrał w jednym spotkaniu LL.
Los debutantes más veteranos de La Liga:
👉 Harry Lowe (entrenador que jugó 1 partido) en 1935 con 48 años.
👉 ALBERTO CIFUENTES en 2020 con 41 años.
👉 Stipe Pletikosa en 2016 con 37 años.
👉 Florentino Sión en 1941 con 36 años.
👉 Ignacio Echezarreta en 1930 con 35 años. pic.twitter.com/4n8RtxT6iv— MisterChip (Alexis) (@2010MisterChip) September 20, 2020
Jak można zauważyć, Cifeuntes przebił innego weterana znanego z europejskich boisk Stipe Pletikosę. Chorwacki bramkarz, mając 37 lat, związał się z Deportivo La Coruna i zadebiutował w PD. Nie była to udana przygoda, w barwach klubu z Galicji zagrał bowiem tylko dwa razy i po sześciu miesiącach, w lipcu 2016 roku, zdecydował się zakończyć karierę.
Rok spędzony w Polsce
Alberto Cifuentes Martinez urodził się w Albacete i to właśnie w zespole ze swojego miasta stawiał pierwsze kroki. W 1998 roku zadebiutował w pierwszej drużynie, która grała wówczas w Segunda Division. Jednak wielkiej kariery tam nie zrobił. Nie przebił się, dlatego też postanowił poszukać zatrudnienia poza lokalnym klubem. Najpierw poszedł do Dos Hermanas, a następnie bronił dostępu do bramki rezerw Mallorki. Dobre występy zaowocowały przenosinami do tzw. jedynki, która w tamtym czasie, czyli sezonie 2004/2005, grała w hiszpańskiej ekstraklasie. Cifuentes mógł już wtedy zadebiutować w La Liga, ale niestety był tylko trzecim wyborem, tuż po Miguelu Angelu Moi i Sanderze Westerveldzie. W ciągu dwóch lat ani razu nie wyszedł na boisko.
Hiszpan postanowił więc poszukać swoich minut gdzieś poza wyspą. I tak grał kolejno dla Ciudad Murcia, Rayo Vallecano, UD Salamanca, Realu Murcia i La Hoya Lorca. W lipcu 2014 roku zadzwonił do niego telefon. Odebrał, a po drugiej stronie słuchawki był Angel Perez Garcia – ówczesny szkoleniowiec Piasta Gliwice. Hiszpan dogadał się ze swoim rodakiem i po raz pierwszy w piłkarskiej karierze opuścił swoją strefę komfortu. Do tej pory grał wyłącznie dla hiszpańskich drużyn i nagle w wieku 35 lat postanowił coś zmienić. Z klubem ze Śląska związał się jednorocznym kontraktem.
Alberto Cifeuntes z miejsca stał się podstawowym bramkarzem. Nawet po tym, jak w debiucie w PKO BP Ekstraklasie w spotkaniu przeciwko Lechowi Poznań wpuścił cztery bramki. W sumie w naszej lidze zagrał 15 razy. Wszystkie mecze rozegrał w pierwszej części sezonu 2014/2015. Pięciokrotnie udawało mu się zachować czyste konto, ale jeśli spojrzymy na statystykę wpuszczonych przez niego goli, to nie wygląda to za dobrze. 20 bramek w 15 spotkaniach to całkiem sporo.
Po zimowym okresie przygotowawczym rywalizację wygrał z nim Jakub Szmatuła. Hiszpan po tym, jak w drugiej części tamtej kampanii ani razu nie wszedł na boisku, coraz poważniej zaczął rozmyślać nad zakończeniem kariery. Po wygaśnięciu umowy z Piastem miał już 36 lat, a to wiek, w którym piłkarze z reguły zawieszają buty na kołek. Jednak on jest bramkarzem, a oni mogą nieco przedłużyć swoje piłkarskie życie, nawet do czterdziestki.
https://twitter.com/cwiakala/status/1282757509787324416
Alberto Cifuentes zaczął bić się z myślami: kończyć czy nie kończyć? Próbować swoich sił na obczyźnie czy wrócić do ojczyzny? Czy ktoś będzie mną zainteresowany? – zdawał się zastanawiać doświadczony i wiekowy już golkiper. Wreszcie znalazł się klub, który z chęcią widział go w swoich szeregach – Cadiz CF.
Cadiz i Alberto Cifuentes
W 2015 roku Cadiz był w Segunda Division B, czyli trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Nikt się wówczas nie spodziewał, że klub z Kadyksu awansuje na zaplecze hiszpańskiej elity, a co dopiero do niej. Myślę, że sam Alberto Cifuentes się tego nie spodziewał. Raczej myślał, że pogra jeszcze rok, może dwa, awansuje do Segunda i zakończy karierę. Z upływem czasu jednak stał się on fundamentalną postacią tej drużyny. Powiedzieć, że pomógł Cadiz powrócić na szczyt, to nic nie powiedzieć. On dołożył do tego solidną, grubą jak Wielki Mur Chiński cegłę, która stała się filarem tego sukcesu.
Po powrocie do Hiszpanii w kampanii 2015/2016 wpuścił w lidze tylko 30 bramek. W tym czasie rozegrał 36 meczów. Średnia? 0,8 wpuszczonego gola na spotkanie. Dla porównania w barwach Piasta było to 1,3 straconej bramki na mecz. Ponadto w play-offach o Segunda Division w sześciu pojedynkach skapitulował tylko raz.
Nikt tego nie mógł przewiedzieć, że wracający do ojczyzny Alberto Cifuentes stanie się z miejsca liderem i kapitanem Cadiz CF. Bramkarz bez sukcesów po nieudanym wyjeździe do Polski wraca na trzecioligowy poziom, aby godnie zakończyć karierę. On tymczasem, będąc w wieku, gdy zdecydowana większość jest po drugiej stronie góry, osiąga swój szczyt. A co najważniejsze, spełnia marzenie o grze w La Liga.
W poprzedniej kampanii 14 razy zachowywał czyste konto, a między słupkami stawał 39-krotnie. Mocno przyczynił się do zwycięstwa w Segunda i awansu do Primera. Mimo to włodarze klubu zdecydowali się ściągnąć tego lata do siebie dwóch golkiperów: Daniego Sotresa i Jeremiasa Ledesmę. Ale to raczej uzupełnienia, które będą się liczyć w grze o miejsce w składzie w dłuższej perspektywie.
Co prawda Aberto Cifuentes nie zagrał w pierwszej kolejce przeciwko Osasunie. Alvaro Cervera – szkoleniowiec Cadiz – dał szansę gry Davidowi Gilowi, który wpuścił dwie bramki. Trener szybko wycofał się z tego pomysłu i wpuścił w kolejnym meczu naszego bohatera. Dobry występ i czyste konto zapewne są przepustką do kolejnych występów. Prezes klubu Manuel Vizacino w wywiadzie dla „Asa” stwierdził – Cifuentes to nasz lider i kapitan. Nikt mu za darmo nie dał miejsca w składzie i nikt mu go nie odbierze z powodu wieku.
Od momentu dołączenia do Cadiz wystąpił w 208 spotkaniach. Wpuścił 168 goli, czyli 0,8 na mecz. Zachował – uwaga – 81 czystych kont (kolejno: 19, 15, 20, 12, 14 i 1 – obecny sezon). Udowodnił, że niemożliwe nie istnieje. Czapki z głów.