Polskie mecze „o wszystko” w XXI wieku


11 października 2015 Polskie mecze „o wszystko” w XXI wieku

„Mecz o wszystko” – pojęcie, które ostatnio towarzyszy naszej reprezentacji na wszystkich wielkich imprezach (o ile na nich byliśmy) lub w trakcie eliminacji do nich. Niestety w większości przypadków, a nawet za każdym razem, potwierdzały one tylko niemoc naszej drużyny. W niedzielę przyjdzie nam rozegrać kolejne spotkanie ostatniej szansy. Przypomnijmy, jak wyglądało to w ciągu ostatnich 15 lat.


Udostępnij na Udostępnij na

10.06.2002, WC 2002, Portugalia 4 : 0 Polska
Wielkie sukcesy, znani i renomowani piłkarze, szacunek na świecie, a później? Później 16 lat zastoju i w końcu upragniony awans do Korei i Japonii. Dudek, Olisadebe, Hajto, Świerczewski, bracia Żewłakow – oczekiwania wobec tych panów były ogromne. Pierwszy mecz ma mistrzostwach po tak długiej przerwie można jeszcze było uznać za wpadkę. Porażka z Koreą sprawiła jednak, że zaczęły się kalkulacje. Nic innego niż wygrana z Portugalią nie wchodziło w grę, jeśli nasi marzyli jeszcze o wyjściu z grupy. Walka z drużyną z Półwyspu Iberyjskiego szybko i bardzo brutalnie zweryfikowała nasze umiejętności w czasie, gdy w naszej obronie bawił się legendarny Pedro Pauleta. Na otarcie łez została nam wygrana z USA, która na dobrą sprawę nikogo nie usatysfakcjonowała.

11.06.2008, Euro 2008, Austria 1 : 1 Polska
Scenariusz niemal identyczny: niesamowite odrodzenie kadry po objęciu przez Leo Beenhakkera, pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy, Smolarek gwiazdą eliminacji, a później co? Klasyk: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Po tym, jak kwalifikacje zakończyliśmy między innymi przed Portugalią, oczekiwania wobec naszych „Orłów” były jeszcze większe. I o ile na otwarciu byliśmy skazani na pożarcie, bo los przydzielił nam naszych odwiecznych rywali, czyli Niemców, o tyle drugi mecz z potencjalnie najsłabszą z całej czwórki Austrią miał być tylko formalnością. Okazało się, że gospodarze turnieju zwyczajnie na nas napadli, ale na szczęście mieliśmy swojego superbohatera od wielkich imprez: Artura Boruca. Wyszło tak, że jakimś cudem udało nam się uzyskać prowadzenie po bramce, która nie powinna nawet być uznana, a spotkanie zakończyło się skandalem i bardzo wątpliwym rzutem karnym dla współgospodarzy. Po tym marnym występie zostały nam tylko matematyczne szanse na wyjście z grupy, ale z Chorwacją Żurawski i spółka i tak dali ciała, więc mogliśmy pakować manatki.


09.09.2009, WC 2010 Q., Słowenia 3 : 0 Polska

Jeżeli ktoś po Euro 2008 myślał, że to koniec naszych reprezentacyjnych kłopotów, to był w dużym błędzie. Jak się okazało, był to dopiero początek głębokiego kryzysu, w jaki wpadły nasze „Orzełki”. Kadra prowadzona przez Leo Beenhakkera straciła swój blask i wydawało się, że Holender nie ma już takiego autorytetu w oczach swoich piłkarzy. Droga na mundial w RPA była bardzo kręta: zaczęło się od remisu ze Słowenią, wymęczonego zwycięstwa nad San Marino i, niespodziewanie, pokonania faworyzowanych Czechów. Później wszystko szło coraz gorzej, a rozgromienie „La Serenissima” zamydliło nam tylko na chwilę oczy. Uwierzyliśmy więc, że pokonując Słowenię na wyjeździe, uda nam się jeszcze osiągnąć baraże. Nic z tego. Kolejny mecz o wszystko, w którym wszystko zaprzepaściliśmy. Żegnaj, Leo!

16.12.2012, EURO 2012, Polska 0:1 Czechy

https://www.youtube.com/watch?v=yqVeraZl_fA


I w końcu nadszedł ten dzień, rozpoczęcie wielkiego wydarzenia oczekiwanego przez wszystkich, jakim było Euro 2012. Balonik standardowo napompowany na maksa, cały kraj solidarnie zmobilizowany, murem za drużyną. Siadamy w fotelach, zapinamy pasy i… zaskoczenie. Polska narzuca tempo na piekielnie rozgrzanym Narodowym i strzela bramkę Grekom. Później niestety wszystko wróciło do normy i spotkania oczywiście nie wygraliśmy. Nadzieje na dobry wynik na tym historycznym turnieju przedłużył nam jeszcze kapitan Kuba, strzelając pięknego gola ze „Sborną”, ale gdy trzeba było spiąć tyłki i w najważniejszym meczu z Czechami zdobyć komplet punktów, znowu się zawiedliśmy. To jednak nadal nie był szczyt naszej bezradności.

11.11.2013, WC 2014 Q., Ukraina 1 : 0
Nowy trener, nowy zarząd, nowe nadzieje. „Waldemar Fornalik? O tak, to dobry wybór! W końcu nieźle sobie radzi w Ruchu Chorzów, musi być dobry”. Szczerze: był ktoś taki, kto sobie tak pomyślał? Nie oszukujmy się, zaoferowanie trenerowi Fornalikowi oferty pracy w reprezentacji nie mogło być dobrym wyborem. Wbrew pozorom eliminacji do brazylijskiego mundialu nie rozpoczęliśmy źle, bo w pierwszych trzech meczach zdobyliśmy pięć punktów, w tym jeden w pamiętnym starciu z Anglią. Niestety później działo się coraz gorzej: porażka z Ukrainą, męczarnie z San Marino i remis z Mołdawią praktycznie przekreśliły nasze szanse na awans. Jak jednak mawiają, „nadzieja matką głupich”, więc my, głupi, wierzyliśmy, że zdołamy odwrócić losy tych eliminacji i wygrać z Ukrainą i Anglią na wyjazdach. Taa

https://www.youtube.com/watch?v=Klq_-AgbxSU

Jak będzie w niedzielę? Tym razem, podobnie jak w meczu z Czechami, wszystko leży w naszych rękach. Sytuacja jest nawet o tyle wygodniejsza, że wystarczy nam jedno- lub bezbramkowy remis. Czy po raz pierwszy od czasów awansu ekipy Beenhakkera na Euro 2008 będziemy nosić naszych na rękach, czy, tak jak niemal co dwa lata, w niedzielny wieczór będziemy wracać do domów z opuszczonymi głowami, smutnie podśpiewując klasyczne już Nic się nie stało? Wierzymy, że sprawdzi się ten pierwszy scenariusz. Może data nam pomoże?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze